| Home | 365/2012 | in my eye | VW T3 Westfalia | Zbór w Mielcu |

Hello World!


 
Dziś podłączyli mi neta.
:D [RADOŚĆ]Juppii[/RADOŚĆ]

Mam nadzieję, że teraz już systematycznie będę się pojawiał.

Dziś napiszę tylko, że minął miesiąc od kiedy jesteśmy w Mielcu. Widzimy nad sobą Bożą rękę. Zawieramy relacje, poznajemy miasto i mentalność mieszkańców. Małgosia realizuje się w pracy zawodowej, a ja..., ja oczekuję na więcej. Bo Boże myśli są wyższe od moich.

Dobra. Jak na pierwszy post - wystarczy. Pozdrowionka serdeczne i do usłyszenia ;)

Pozdrowionka


 
Dorwałem się do neta. Siedzę w knajpce "Frezja" i korzystam z bezprzewodowego dostępu do neta. Zjadłem pizzę i pozdrawiam wszystkich, którzy cierpliwie zaglądają na bloga. Przybliża się (mam nadzieję ;) ) dzień, gdy w domu będę miał dostęp i wtedy opisze wszystko, bo dzieje się. Oj się dzieje :)

Trzymajcie się ciepło i pamiętajcie o nas w modlitwach.
CU

Modlitewnie i porządkowo


Notka z wtorku:
Małgoś wyjechała dziś na cały dzień. Musi odebrać dokumenty z LOIA. Musi tez dojechać do Białej Podlaskiej również po dokumenty. Oczywiście po drodze odwiedzi Międzyrzec.
Ponieważ zostałem sam z psiakiem to przed południem zrobiłem sobie spacer modlitewny po ulicach Mielca (prawie trzy godziny). Teraz wróciłem do domu, wyprowadzę psiaka i zabieram się do roboty fizycznej. Chciałbym dziś umyć meble, tak by ciuchy wyjąć z worków i kartonów.
Ciekawe o której wróci moje kochanie.

Ps. A neta, jak nie ma tak nie ma :)

 

2008 09 29 -dzień szósty


Przedpołudniowy czas to znoszenie paczek do piwnicy. Pakuję różne rzeczy właścicieli mieszkania do pudełek, a następnie wynoszę i elegancko układam w piwnicy. Całą elegancję czuję w kręgosłupie ;)
Potem miły czas z bratem Marcinem.

I totalne zaskoczenie. Siedzimy sobie z Marcinem, rozmawiamy. Pukanie do drzwi. Otwieram (myślałem, że może Gosia wróciła wcześniej z pracy), aż mnie zatkało.Chyba z pięć minut nie wiedziałem co powiedzieć. W drzwiach stał kumpel z dziewczyną z Międzyrzeca (to znaczy On z M-c, a ona z Parczewa :) )
Dzięki Krzychu.
Małgoś wróciła z pracy i nasz pierwszy obiad (w tym mieszkaniu) zjedliśmy w towarzystwie naszych gości.

Wieczorem zaś wraz z młodzieżą (która nas zaprosiła - dzięki) byliśmy na kręglach. Wraz z Małgosią po raz pierwszy w życiu graliśmy w kręgle.




Było to pożegnanie wyjeżdżających na studia dwóch braci Mateusza i Artura. Życzymy Bożego błogosławieństwa.





 

2008 09 28 - dzień piąty (to już?)



Po sobocie, nieodmiennie przychodzi niedziela. A jak niedziela to i nabożeństwo główne.
Zbór mielecki zrobił nam miłą niespodziankę. Modlitwa, dobrze dobrane fragmenty Słowa Bożego i, tu niespodzianka..., prezent na początek.
Komplet filiżanek, które jak ulał pasują do ekspresu do kawy ;)
Dość jasny sygnał czego oczekują bracia i siostry :)
Tylko czy serducho wytrzyma :)

Mówiłem kazanie o tym, że Jezus to nasz Pan, a więc ma prawo decydować i wymagać od nas posłuszeństwa. Nie możemy Boga traktować jak automatu do kawy: przycisk i leje się cappucino. Inny przycisk i... gorąca czekolada. On jest panem panów i królem królów.

Potem pyszny obiad w "Perełce" i dalej do pracy. Kuchnia już prawie gotowa.
Dziś jeszcze czeka nas spotkanie z opiekunem mieszkania.

 

2008 09 27 - dzień czwarty



Dziś sobota. Przerwa w rozpakowywaniu i czyszczeniu kuchni. W południe pojechaliśmy do Rzeszowa, do pastora Marka Skrzypczaka i Jego żony Ewy. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, pojedliśmy - jednym słowem poznawaliśmy się ;)
Po powrocie, wieczorem odwiedziliśmy brata ze Zboru (Janusz, ciasto pycha ;). Skorzystałem z dostępu do neta. A potem powrót i... spać.