| Home | 365/2012 | in my eye | VW T3 Westfalia | Zbór w Mielcu |

"Chcieć zaryzykować wszystko" - kazanie


 
Skrypt (odrobinę rozbudowany) do kazania z dn. 30 XI 2008 wygłoszonego w Mielcu (czyli z dziś ;) )
-------



„Chcieć zaryzykować wszystko”
Główna myśl kazania:
Bądźmy gotowi znosić przeciwności ze względu na Chrystusa!
Tekst: Dzieje Apostolskie 5,12-42



Wstęp.

Czy znany jest nam syndrom “zjeść ciastko i mieć ciastko”? Najprostszy przykład to gdy obserwuje się małe dziecko, które dostało do zjedzenia smaczne ciastko. Ciastko znika momentalnie, chwilę potem jest płacz: “gdzie jest moje ciastko, ja chcę ciastko”.
Obawiam się tylko, że kiedy dorastamy, to ciągle żyjemy z tym przekonaniem, tylko ciastko zamieniamy na inne rzeczy. Zmienia się trochę kwalifikacja. Ciągle czegoś chcemy, tylko nie podoba nam się, że musimy ponosić konsekwencje swoich czynów. Wydaje się, że czasem wcale się nie uczymy na swoich doświadczeniach. Chcemy robić, korzystać ale bez ponoszenia konsekwencji.
Ten sam mechanizm unikania konsekwencji, unikania rzeczy przykrych i nie miłych przenosimy często do naszego chrześcijańskiego życia. Jakże miło czyta się Boże obietnice, i jakże często nie doczytujemy do końca, do miejsc gdzie są warunki konieczne do spełnienia się tych obietnic. Chcemy, żeby Pan Bóg nam błogosławił, ale dlaczego chce byśmy byli święci, przecież wie, że to trudne jest.
Przeczytamy dziś historię z księgi Dziejów Apostolskich, by zobaczyć, że i w tej księdze są rzeczy, których byśmy chcieli w naszym życiu doświadczać, i rzeczy, których woleli byśmy uniknąć.



1. Bądźmy gotowi na rzeczy wielkie.

"12A przez ręce apostołów działo się wśród ludu wiele znaków i cudów. I zgromadzali się wszyscy jednomyślnie w przysionku Salomonowym, 13z postronnych jednak nikt nie ośmielał się do nich przyłączać; ale lud miał ich w wielkim poważaniu. 14Przybywało też coraz więcej wierzących w Pana, mnóstwo mężczyzn i kobiet, 15tak iż nawet na ulice wynoszono chorych i kładziono na noszach i łożach, aby przynajmniej cień przechodzącego Piotra mógł paść na którego z nich. 16Również z okolicznych miast Jerozolimy schodziło się wielu przynosząc chorych i dręczonych przez duchy nieczyste i wszyscy oni zostali uzdrowieni." - Dz.Ap. 5,12-16.


Wyobraźmy sobie, że nie jest to relacja z odległych czasów, ale przyszliśmy dziś i opowiadamy sobie o tym co się wydarzyło w tygodniu. Już nas nie wzruszają artykuły w gazetach opisujące takie sytuacje. My tego doświadczamy. Prawda, że piękne marzenie?
Czytając te relacje i mając w pamięci zapowiedź Jezusa, wierzę, że to o czym przed chwilą przeczytaliśmy może mieć miejsce na ulicach Mielca.
Bracia i siostry bądźmy gotowi na to co się będzie działo. Przez nasze ręce, jako uczniów Chrystusa będą i dzieją się cuda. Znaki i cuda, które potwierdzają ewangelię. Nie cuda dla cudów. Nie sztuka dla sztuki, ale po to, by osiągać najważniejszy cel: żeby ludzie znajdowali Zbawiciela.
Marzę o tym! Chciałbym żeby werset 14 stał się realny na co dzień dla naszego Zboru. „Przybywało też coraz więcej wierzących w Pana, mnóstwo mężczyzn i kobiet,”
Być może myślisz, że to nie możliwe, że te czasy już minęły. To pozwólcie, że zadam nam pytanie pomocnicze: czy wierzymy, że zostaliśmy zbawieni?
Jak zostaliśmy zbawieni? Czy Boża łaska się skończyła? Czy krew Jezusa się utleniła? Czy Duch Święty zgubił swą moc?
Nie, nie! Bóg zbawiał, zbawia i będzie zbawiał. Ja chcę być gotowy na ten dzień, gdy nie jedna, trzy osoby przyjdą do Zboru. Ale tłumy będą waliły drzwiami i oknami. Ja chcę być gotowy na chwilę, gdy ludzie sami będą zaczepiali i mówili: powiedz więcej o Jezusie.
Jak zachowuje się człowiek, który ma świadomość przebaczonych grzechów? Jak zachowuje się człowiek, który odkrywa prawdy biblijne? Jest spragniony Boga i relacji z wierzącymi. Chce wiedzieć więcej, chce się więcej modlić. Sam, nie czekając na nic i nikogo modli się, wielbi i zwiastuje ewangelię. Często w swej gorliwości popełnia błędy. Ale to jest właściwe i potrzebne. Gdy rodzi się dziecko wszyscy oczekują na pierwszy krzyk. Z niewolnika nie ma robotnika. Nie chodzi o to, by być ciągniętym przez innych na siłę. Lecz o to, by ciągle każdego dnia szukać Boga!
Wierzę, że nadejdzie czas dla tego Zboru, że ludzie będą „ciągali nas za rękawy”: powiedzcie więcej, nauczcie nas modlić się, nauczcie czytać Biblię! To jest normalne zachowanie prawdziwie nawróconych. „Z postronnych jednak nikt nie ośmielał się do nich przyłączać”.
Dziś trochę to wygląda inaczej, to raczej my ciągniemy za rękaw; jak tam twoja relacja z Bogiem, przyjdziesz na grupę, na nabożeństwo? Na imprezkę zborową. Ja pamiętam jak po swoim nawróceniu nie opuszczałem żadnego spotkania. I jeszcze wtedy nie byłem potrzebny, nie miałem żadnej służby, że musiałem być. Ja chciałem wzrastać w Panu! Około dwa lata po swoim nawróceniu, kiedy już wróciłem do domu ze szpitala, dostałem rentę. Co niedziela jechałem pociągiem do Terespola (60 km) na poranne nabożeństwo. Wracałem, by wieczorem mieć społeczność w Międzyrzecu, po domach lub w wynajętych salach.
W Mielcu jest Kościół, nie trzeba jeździć dookoła. Można się realizować na miejscu. Tylko czy tego chcemy?
Bóg się nie zmienił, będzie zbawiał, tylko czy jesteśmy i będziemy gotowi, gdy to się zacznie dziać? Czy dziś już jesteśmy na to gotowi? Czy tęsknimy, marzymy do takich wydarzeń?



2. Bądźmy gotowi na rzeczy trudne.

Jeśli wierzymy, że te wydarzenia będą miały miejsce, to zaczynamy coś w tym kierunku czynić. To znaczy, że jeśli wierzymy, że Chrystus zbawia, to głosimy ewangelię. To żyjemy ewangelią. Ale to pachnie konsekwencjami. Nie da się zjeść ciastka, i mieć ciastko.

"17Wtedy wystąpił arcykapłan i całe jego otoczenie, stronnictwo saduceuszów, napełnieni zazdrością, 18pojmali apostołów i wtrącili ich do więzienia publicznego. 19Ale anioł Pański otworzył w nocy drzwi więzienia i wyprowadziwszy ich, rzekł: 20Idźcie, a wystąpiwszy, głoście ludowi w świątyni wszystkie te słowa, które darzą życiem. 21Usłyszawszy to, weszli z brzaskiem dnia do świątyni i nauczali. A gdy nadszedł arcykapłan i jego otoczenie, zwołali Radę Najwyższą, to jest całą starszyznę synów Izraela, i posłali do więzienia, żeby ich przyprowadzono. 22Lecz gdy słudzy poszli, nie znaleźli ich w więzieniu; zawrócili więc i oznajmili to, 23mówiąc: Więzienie znaleźliśmy zamknięte z całą starannością, a również strażników stojących przed drzwiami, lecz gdy otworzyliśmy, nie znaleźliśmy wewnątrz nikogo. 24A gdy dowódca straży świątynnej i arcykapłani usłyszeli te słowa, zachodzili w głowę, co się z nimi stać mogło. 25Wtem nadszedł ktoś i doniósł im: Mężowie, których wtrąciliście do więzienia, znajdują się w świątyni i nauczają lud. 26Wówczas dowódca straży poszedł ze sługami i przyprowadził ich bez użycia siły; obawiali się bowiem ludu, aby ich nie ukamienowano. 27A gdy ich przywiedli, stawili ich przed Radą Najwyższą. I zapytał ich arcykapłan, 28mówiąc: Nakazaliśmy wam surowo, abyście w tym imieniu nie uczyli, a oto napełniliście nauką waszą Jerozolimę i chcecie ściągnąć na nas krew tego człowieka. 29Piotr zaś i apostołowie odpowiadając, rzekli: Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. 30Bóg ojców naszych wzbudził Jezusa, którego wy zgładziliście, zawiesiwszy na drzewie, 31Tego wywyższył Bóg prawicą swoją jako Wodza i Zbawiciela, aby dać Izraelowi możność upamiętania się i odpuszczenia grzechów. 32A my jesteśmy świadkami tych rzeczy, a także Duch Święty, którego Bóg dał tym, którzy mu są posłuszni. 33A gdy to usłyszeli, wpadli we wściekłość i chcieli ich zabić. 34W Radzie Najwyższej powstał jednak pewien faryzeusz, imieniem Gamaliel, nauczyciel zakonu, którego cały lud poważał, polecił usunąć na chwilę apostołów 35i rzekł: Mężowie izraelscy, rozważcie dobrze, co z tymi ludźmi chcecie uczynić. 36Albowiem nie tak dawno wystąpił Teudas, podając siebie za nie byle kogo, do którego przyłączyło się około czterystu mężów; gdy on został zabity, wszyscy, którzy do niego przystali, rozproszyli się i zniknęli. 37Po nim wystąpił w czasie spisu Juda Galilejczyk i pociągnął lud za sobą; ale i on zginął, a wszyscy, którzy do niego przystali, poszli w rozsypkę. 38Toteż teraz, co się tyczy tej sprawy, powiadam wam: Odstąpcie od tych ludzi i zaniechajcie ich; jeśli bowiem to postanowienie albo ta sprawa jest z ludzi, wniwecz się obróci; 39jeśli jednak jest z Boga, nie zdołacie ich zniszczyć, a przy tym mogłoby się okazać, że walczycie z Bogiem. 40I usłuchali go, i przywoławszy apostołów, kazali ich wychłostać, zabronili im mówić w imieniu Jezusa i zwolnili ich. " - Dz.Ap. 5,17-40.


Bracia i siostry czy chcemy zaryzykować wszystko, by ludzie byli zbawiani? Czy jesteśmy gotowi zaryzykować wszystko, by Zbór był święty, by realizował wizję od Boga? Czy jesteśmy gotowi zaryzykować wszystko, jak Piotr i Jan, którzy znaleźli się w wiezieniu, potem przed Radą Najwyższą?
Łatwo jest stać z boku i krytykować, trudniej zaryzykować wszystko.
Jeśli głosimy ewangelię, to może czekać nas odrzucenie, odsunięcie ze środowiska, banicja. Będziemy traktowani jak trędowaci, może?
Jeśli mówisz o swojej nadziei i wierze, jeśli mówisz komuś o planie jaki ma Bóg dla ciebie, o swoich decyzjach wynikających z chodzeniem za Bogiem, to ryzykujesz niezrozumienie. Co gorsze nie tylko ze strony niewierzących, ale czasem, co smutne ze strony współwyznawców. I to najbardziej boli!
Jeśli chcesz być święty w sposób bezkompromisowy, to narażasz się na szyderstwa i szykany. Możesz stać się pośmiewiskiem. Będziesz nierozumiany przez innych, ale będziesz w miejscu w którym chce Cię widzieć Bóg!
Czy chcesz zaryzykować, i być może skazać się na niewygody życiowe, utratę pozycji lub stanowiska, utratę poważania wśród ludzi (kim on jest! Zero)? Czy chcesz zaryzykować odrzucenie i niezrozumienie, nawet wśród najbliższych, nawet wśród wierzących?
Po co? Dla jakich idei, dla kogo mamy to znosić?



3. Bądźmy gotowi zaryzykować dla Chrystusa.

Wersety kluczowe w tym fragmencie niosą odpowiedź, przeczytajmy:

"41A oni odchodzili sprzed oblicza Rady Najwyższej, radując się, że zostali uznani za godnych znosić zniewagę dla imienia jego. 42Nie przestawali też codziennie w świątyni i po domach nauczać i zwiastować dobrą nowinę o Chrystusie Jezusie." - Dz.Ap. 5,41-42.

Nie ze względu na ideę, ale dla Chrystusa!
Radowali się, cieszyli się „że zostali uznani za godnych znosić zniewagę dla imienia Jego”. Nie nie byli chorzy, byli normalni. Nie nie byli zaprogramowani, wyzuci z emocji, wręcz przeciwnie oni kochali. Byli zakochani w Jezusie.
Jak łatwo jest śpiewać pieśni, modlić się, mówić kocham cię, ale czy jesteś gotowy zaryzykować wszystko dla tej miłości?
Ja nie pytam nas dziś (bo siebie też), czy jesteśmy gotowi umrzeć dla Chrystusa. Ja się pytam czy jesteśmy gotowi żyć dla Chrystusa.
Mówisz: jestem wierzący!
Tak nas wierzących pytam, czy jesteśmy naprawdę gotowi żyć dla Niego i z Nim? To może oznaczać, że nasze wygodne co niedzielne chrześcijaństwo zostanie zburzone. To może oznaczać, że nie będziesz miał czasu na swoje przyjemności, to oznacza, że ludzie będą się od ciebie odwracać. Czy jesteś gotów? Czy jesteś gotowy pójść tam gdzie Bóg cię pośle?
Czy jesteś gotów zaryzykować i zacząć zwiastować dobrą nowinę na co dzień, tam gdzie się znajdziesz?



Zakończenie.

Łatwo jest chcieć wielkich rzeczy. Pokażcie mi chrześcijanina, który nie chce by się ludzie nawracali. Chcemy, by zwiastowana ewangelia docierała do ludzkich serc, by i dziś zwiastowana ewangelia przemieniała ludzkie życie. Ale czy chcemy zaryzykować wszystko ze względu na Chrystusa?
Czy jesteśmy gotowi, i czy chcemy zaryzykować swoje wygodne życie, reputację. Swoje stanowisko i poważanie u ludzi. Czy chcesz zaryzykować, że będziesz niezrozumiany/ niezrozumiana, odrzucony? Czy jesteśmy na tyle zdeterminowani, by głosić Chrystusa? By przykładać swoją rękę do budowania Bożego Królestwa?
Czy jesteśmy gotowi zjeść to ciastko ponosząc konsekwencje?
Innymi słowy czy jestem gotów zwiastować Chrystusa ludziom nie zbawionym, czy jestem gotowy pokazywać Chrystusa ludziom w Kościele mimo, iż to co może mnie spotkać to niezrozumienie, odrzucenie? Czy jestem gotów czynić Bożą wolę dla swojego życia, nawet jeśli będzie to oznaczało porzucenie, stratę czy wyzbycie się wygód?
Bądźmy gotowi znosić przeciwności ze względu na Chrystusa! A wtedy przekonamy się, że nasze życie będzie pełne radości z czynienia Bożych dzieł. Będziemy potrafili cieszyć się znosząc zniewagi i potwarze. Nasze chrześcijańskie życie znów nabierze właściwego smaku.
Ja nie pytam nas dziś, czy jesteśmy gotowi umrzeć dla Chrystusa. Ja się pytam czy jesteśmy gotowi żyć dla Chrystusa!


Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej


 
Na naszej-klasie.pl umieściłem nasze zdjęcie. Poprawiło ono nastrój kilku osobom ;) , więc postanowiłem wrzucić na bloga, by "cały świat" uśmiechnął się razem z nami.


bo życie z Bogiem to wspaniała przygoda


Trójjedyność Boga (zebranie)


 
Planowałem ( w temacie Trójjedyności) zająć się jeszcze albo przeglądem historii doktryny albo przedstawieniem najpopularniejszych błędnych poglądów (modalizm, arianizm). Postanowiłem jednak na jakiś czas sobie odpuścić. Niewykluczone, że kiedyś te tematy jakoś poruszę (czy to pisząc coś samemu czy też wrzucając "sznurki" do traktujących o tym tekstów w sieci). Na razie jednak kończę swoje zapiski w temacie Trójcy.

Jako podsumowanie zaś umieszczam w tym poście odnośniki do wszystkich części:

Trójjedyność Boga (cz. 1) - apostolskie wyznanie wiary
Trójjedyność Boga (cz. 2) - nicejskie wyznanie wiary
Trójjedyność Boga (cz. 3) - ewangelikalne wyznania wiary
Trójjedyność Boga (cz. 4) - ewangelickie wyznania wiary
Trójjedyność Boga (cz. 5) - diagram
Trójjedyność Boga (cz. 6) - tajemnica
Trójjedyność Boga (cz. 7) - moje kazanie
Trójjedyność Boga (cz. 8) - "Trynitarianie" - frag. mini felietonu E. Czajko
Trójjedyność Boga (cz. 9) - opracowanie autorstwa Jarosława Zabiełły
Trójjedyność Boga (cz. 10) - studium - Doug Harris
Trójjedyność Boga (cz. 11) - miłość o obrębie Trójednego Boga
Trójjedyność Boga (cz. 12) - Lloyd o wielkiej tajemnicy
Trójjedyność Boga (cz. 13) - analogia nie wystarczy
Trójjedyność Boga (cz. 14) - jedność Boga
Trójjedyność Boga (cz. 15) - ekonomia zbawienie


Trójjedyność Boga (cz.15)


 
Ekonomia zbawienia

Osoby Trójcy są współistotne i współwieczne.
Istnieje jednak w jej łonie pewien podział, który związany jest z dziełem zbawienia. Co więcej mamy tu do czynienia z współzależnością.

Bóg Ojciec stworzył, wybrał i zaplanował zbawienie.
Wysłany przez Ojca, Bóg Syn zrealizował dzieło zbawienia (śmierć krzyżowa i zmartwychwstanie).
Bóg Duch Święty przekonuje (o sądzie, grzechu, sprawiedliwości), pociąga człowieka - wprowadza dzieło zbawienia w życie jednostki.

Oto Jeden Bóg podzielił między siebie pracę będąc jednością co do celu i działania.

"W Chrystusie bowiem Bóg pojednał świat z sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, a nam powierzył głoszenie pojednania." - 2 Kor 5,19 (w przekładzie ekumenicznym)

bez weny...


 
Wczoraj popołudniu mnie dopadło. Nagle, znienacka, bez żadnego sygnału i możliwości obrony. Jak złapało, tak trzyma i puścić nie chce. Co takiego, pytacie?
Przeziębienie.
Temperatura 35,3 st. C. - osłabienie
Ból głowy i gardła. I stawy... .

No nic, to tylko znaczy, że jeszcze żyję :D

Pyszne myślenie o Najwyższym


 
Nie pamiętam, ale któryś punk'owy skład śpiewał (Karcer?, Inkwizycja?): "Stwórzmy Boga na swoje podobieństwo. Niech będzie mały i parszywy, wtedy wszyscy w niego uwierzą."
Podobną myśl znalazłem u Lema "Solaris": "Skąd się wzięła ta koncepcja ułomnego Boga? (...) To jedyny Bóg, w którego byłbym skłonny uwierzyć, którego męka nie jest odkupieniem, niczego nie zbawia, niczemu nie służy, tylko jest."

Człowiek jak miał problem, tak ma. Tym problemem jest pycha. Bo kimże my jesteśmy, że chcemy dyktować Bogu jaki powinien być?

"Dni człowieka są jak trawa: Tak kwitnie jak kwiat polny. Gdy wiatr nań powieje, już go nie ma I już go nie ujrzy miejsce jego. " - Psalm 103;15,16

Ale, ale! Zostawmy Lema czy punkowe "mądrości". Jak my chrześcijanie patrzymy na Boga? Czy rzeczywiście chcemy widzieć Go takim jakim jest? Czy może tworzymy czasem sobie Jego wykrzywiony obraz?

Bóg zna nas i mimo wszystko okazuje nam łaskę. Każdego dnia!

Boże dziękuję Ci, że objawiasz się takim jakim jesteś. Przebacz mi, że ograniczam Cię swoim myśleniem o Tobie i pozwól mi dostrzec to jakim Jesteś naprawdę. Chcę służyć Ci i chwalić Twoje Imię, a nie swoje o Tobie wyobrażenie. Amen.

Wnętrze kaplicy może być obcowaniem ze sztuką


 

Co powiecie na taką kaplicę (zdjęcie znalezione w przestrzeni internetu)?:


Mi się podoba, nawet bardzo. Surowo, minimalistycznie, a zarazem wyraziście. Prezbiterium tylko podwyższyć, by była lepsza widoczność i jest super.
Jeśli ktoś by chciał wybudować/podarować/kupić budynek na kaplice dla Zboru w Mielcu, może dzwonić o każdej porze dnia i nocy :D
Żeby była jasność piszę jak najbardziej poważnie.


Orientalnie


 

Gdy przyszła do nas "młodzieżówka" przynieśli nam prezenty (na nowe mieszkanie :) ). Jednym z nich jest drzewko bonsai. Marzyłem kiedyś o tym, by dbać o taką roślinkę. Teraz będę mógł, nawozić, podlewać i przycinać. Ale za nim to..., to trzeba zabrać się za czytanie co i jak :D
Dzięki wielkie.

Pisałem już na blogu o Go. Otóż bonsai i Go to jedne z nielicznych rzeczy, które mi się podobają jeśli chodzi o klimaty japońsko, chińsko, koreańskie. No może jeszcze fajni są samuraje i tatuaże yakuzy ;)
Zaś anime i mangi nie rozumiem. Tak jak i całej mentalności ludzi dalekiego wschodu.

A oto i zdjęcie zrobione dziś:




Mieleccy drogowcy


 

Co roku (tradycyjnie) zima zaskakuje drogowców. Muszę jednak przyznać, że pod tym względem Mielec zadziwił mnie in plus. Otóż zaledwie sypnęło śniegiem na drogach (głównych i osiedlowych, a przynajmniej tam gdzie byłem i widziałem) pojawiły się piaskarki. Łał! Meleccy drogowcy byli przygotowani do zimy i nie dali się zaskoczyć. A jak jest u Was?
Czy Mielec to wyjątek, czy może nauczeni doświadczeniem drogowcy wiedzą już, że jak zima to i śnieg?

Brawa dla zarządców mieleckich dróg!







Podsumowanie


 

To już prawie dwa miesiące jak jesteśmy w Mielcu. Powoli zbliża się moment pierwszej próby podsumowania tego co się wydarzyło do tej pory.
Z jednej strony dwa miesiące to niewiele czasu (nie udało mi się na przykład jeszcze odwiedzić większej części zborownków :( ), ale jednocześnie już wystarczająco, by powiedzieć kilka kazań :)
Oczywiście na blogu nie znajdzie sie jakieś szczegółowe posumowanie (a już na pewno nie znajdą się żadne informacje dotyczące osób), ale pomyślałem, że mogę umieścić tytuły wygłoszonych kazań.
A i żeby nie było. Dwaj bracia ze zboru już też usłużyli kazaniami (b. dobrymi) :)

A oto kazania (ich tytuły) wygłoszone w Zborze mieleckim (wraz z datami). Są to wszystkie kazania (także te gdy byłem tylko gościnnie):

1. "Uwielbianie u stóp krzyża" na podst. Psalmu 22, kazanie z: 11.05.2008

2. "Wybieraj mądrze, by być szczęśliwym" na podst. Psalmu 1, kazanie z: 6 VII 2008

3. "Dla kogo ten Kościół?" na podst. Rzym 16,1-16, kazanie z: 31.08.2008

4. "Czy Jezus jest naprawdę Twoim Panem?" na podst. Mateusza 7,21-23, kazanie z: 28.09.2008

5. "Kiedy Kościół rośnie?" na podst. Dz.Ap. 1,1-5, 2,36-38, 2,41-47, kazanie z: 5.10.2008

6. "Widzom wstęp wzbroniony!" na podst. Dz. Ap. 1,1-26, kazanie z: 12.10.2008

7. "Dlaczego wierzę w Jezusa?" na podst. Dz. Ap.9,1-31, kazanie z: 19.10.2008

8. "Jak wygląda zdrowy Zbór?" na podst. Dz. Ap.2,1-4,31, kazanie z: 2.11.2008

9. "W Bożych oczach cenne są łzy Jego dzieci" na podst. Psalmu 6, kazanie z: 16.11.2008

10. "Kochajmy tak mocno, by konfrontować" na podst. Dz. Ap. 5,1-11, kazanie z: 23.11.2008

Jak widać muszę jeszcze zamieścić trzy kazania lub ich fragmenty na blogu. Jak to zrobię to uaktualnię linki. Miłego (i mam nadzieję budującego) czytania i zapraszam do komentowania.


Dopisek: "Dołożyłem" pozostałe kazania i podlinkowałem je. Zastrzegam jednak, że są to skrypty, niektóre na szybko uzupełnione tak, by dało sie je czytać i jako tako rozumieć!



Kochajmy tak mocno, by konfrontować


 
Kazanie z 23 listopada 2008, Mielec:

„Kochajmy tak mocno, by konfrontować”

Główna myśl kazania: Kierowani miłością, troszczmy się o świętość braci
Tekst: Dzieje Apostolskie 5,1-11


Wstęp.
Jeśli jesteśmy szczerzy przed sobą, to musimy przyznać, że są w Piśmie Świętym fragmenty, których nie rozumiemy. Co gorsze, są tam też fragmenty, które wprowadzają nas w zakłopotanie. Oczywiście nadal wierzymy w natchnienie Słowa Bożego, ale szerokim łukiem omijamy biblijne relacje i opowieści, które burzą nasz poukładany porządek. I nie daj Boże, gdy ktoś niewierzący znajdzie taki fragment, zacytuje i pyta nas; jak należy to lub tamto rozumieć czy sądzić?
Niektórzy drżą, gdy ktoś pyta, dlaczego Bóg kazał wyrżnąć w pień jakieś całe plemię? Dlaczego używał złodzieja i kłamcę (Jakub)? Co to za mąż Boży, który doprowadza do tego, żeby niedźwiedź rozszarpał jakąś młodzież, bo ci się naśmiewali z jego fryzury, a właściwie z jej braku (Elizeusz).
Jest też w Nowym Testamencie, w Dziejach Apostolskich fragment, który można zaliczyć do tych niezrozumiałych, kłopotliwych. To historia Ananiasza i jego żony Safiry. Zanim przeczytamy ten fragment (Dz.Ap. 5,1-11), musimy spojrzeć na tło (kontekst) w jakim owe wydarzenia się dzieją. Jest to o tyle łatwe, że kontekstem do tej historii jest fragment wcześniejszy z rozdziału 4, wersety od 32 do 37. Czytamy tam o tym, iż wierzący troszczyli się nawzajem o siebie.
Boże działanie w Kościele jest nadzwyczaj praktyczne. Oto pierwsi chrześcijanie sprzedawali swoje posiadłości, uzyskane pieniądze wpłacali do wspólnej kasy, która służyła utrzymaniu ich wszystkich. Jak wielkim szacunkiem musieli cieszyć się ci, którzy cały swój majątek przekazywali wspólnocie. Józef zwany Barnabą (Syn pocieszenia pochodzący z Cypru) tak uczynił. Nic więc dziwnego, że inni również chcieli cieszyć się podobnym uznaniem zarówno apostołów, jak i innych wiernych. Cała Polska, by huczała od wieści, że np.: biznesmen Kulczyk się nawrócił, został członkiem KZ i cały swój majątek oddał Zborowi. W ówczesnych czasach nikt nie podejrzewał, że tkwi w tym jakiś haczyk, nic więc dziwnego, że tacy wierzący byli stawiani za wzór.
I oto na fali tych wydarzeń pojawia się małżeństwo, które również chce uszczknąć coś z tego szacunku, i może popularności. Ananniasz i Safira – tragiczni małżonkowie.
Przeczytajmy Dz. Ap. 5;1-11.

"1A pewien mąż, imieniem Ananiasz, ze swoją żoną Safirą, sprzedał posiadłość 2i za wiedzą żony zachował dla siebie część pieniędzy, a resztę przyniósł i złożył u stóp apostołów. 3I rzekł Piotr: Ananiaszu, czym to omotał szatan serce twoje, że okłamałeś Ducha Świętego i zachowałeś dla siebie część pieniędzy za rolę? 4Czyż póki ją miałeś, nie była twoją, a gdy została sprzedana, czy nie mogłeś rozporządzać pieniędzmi do woli? Cóż cię skłoniło do tego, żeś tę rzecz dopuścił do serca swego? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu. 5Ananiasz zaś, słysząc te słowa, upadł i wyzionął ducha. I wielki strach ogarnął wszystkich, którzy to słyszeli. 6Młodsi zaś wstali, owinęli go, wynieśli i pogrzebali. 7A po upływie około trzech godzin nadeszła i żona jego, nie wiedząc, co się stało. 8I odezwał się do niej Piotr: Powiedz mi, czy za taką cenę sprzedaliście rolę? Ona zaś rzekła: Tak jest, za taką. 9A Piotr do niej: Dlaczego zmówiliście się, by kusić Ducha Pańskiego? Oto nogi tych, którzy pogrzebali męża twego, są u drzwi i ciebie wyniosą. 10I upadła zaraz u nóg jego, i wyzionęła ducha. A gdy młodzieńcy weszli, znaleźli ją martwą, wynieśli i pogrzebali obok jej męża. 11I wielki strach ogarnął cały zbór i wszystkich, którzy to słyszeli." (BW)



1. Troszczmy się o swoją świętość.
Gdy w czytanym fragmencie znajdują się powtórzenia często oznacza, to, że Bóg chce zwrócić na coś uwagę. Zobaczmy werset piąty (b) i jedenasty to jakby refren w tej opowieści. „I wielki strach ogarnął... .” Gdyby dziś wydarzyła się ta historia, pomijając zainteresowanie mediów i policji myślę, że moglibyśmy również powtórzyć ten refren. Mam nadzieję, że podczas czytania poczuliśmy powagę (grozę?) całej tej sytuacji. Zobaczyliśmy świętość Trójjedynego Boga. O tak, myślimy sobie, w ST, gdy Izraelici grzeszyli (gdy ktoś wziął coś co było obłożone klątwą, gdy chciał dotknąć skrzyni przymierza) to rozumiemy. Ale w naszych czasach, czasach nowotestamentowych? Bracie i siostro, Bóg do którego należymy się nie zmienił! Jest święty, jest wszechmocny i potężny! Kimże my jesteśmy, że możemy podnosić swój głos do Niego i jeszcze wydaje nam się, że Go rozumiemy.
Ktoś kto próbuje posługiwać się Bogiem i Jego Królestwem do osiągania swoich celów musi pamiętać – Bóg nie da się z siebie naśmiewać. Łaska, która została nam okazana w osobie Jezusa Chrystusa uświęca nas i tylko dzięki temu mamy dostęp w modlitwie do Ojca.
Ta historia jest dla nas ostrzeżeniem. Czy dbamy o swoją świętość należycie, czy badamy swoje serce, swoje motywacje? Ananiasz oddał apostołom (do wspólnej kasy) część pieniędzy. Z tego co mówi Piotr, i w kontekście wcześniejszego fragmentu wiemy, że nie to było problemem. Problemem – grzechem było kłamstwo – tak to cała suma jaką uzyskaliśmy.
Chcę żebyśmy spojrzeli troszkę szerzej na ten grzech. Nie każdy z nas ma okazję do defraudacji pieniędzy, ale każdy z nas ma okazję do tego, żeby osiągać swoje cele.
Czy kochamy Boga na tyle mocno, by sprawdzać swoje motywacje? Dlaczego jesteś w Zborze? Dlaczego przychodzimy na nabożeństwo, godzinę biblijną? Dlaczego chcemy żyć pobożnie? Dlaczego pomagamy wierzącym, dlaczego oddajemy dziesięcinę, czy składamy kolektę?
Kochajmy Boga i sprawdzajmy swoje serca, bo chyba nikt z nas nie chciałby przejść do historii Kościoła jako „Ananiasz i Safira 2”.
Bracia i siostry ta historia zachęca nas do troski o swoją świętość. Świętość nie widzianą na zewnątrz, na pokaz. Ale czynienie rzeczy, które podobają się Bogu. Jak często zastanawiamy się czy to co za chwilę zrobię będzie podobało się Bogu?
Ta historia uczy jeszcze jednej rzeczy; Boga nie da się oszukać. On jest wszystkowiedzący. Jeśli wśród ludzi wierzących jesteśmy inni, a w domu pozwalamy sobie na „odpoczynek od chrześcijaństwa” to może przed zborem da się to przez jakiś czas ukryć, ale przed Duchem Świętym, na pewno - nie.


2. Troszczmy się o świętość braci.
Założę się, że gdyby te wydarzenia miały miejsce współcześnie Piotr miałby kłopoty zarówno z policją i prokuraturą, jak i najprawdopodobniej z władzami innych kościołów. Podniosła by się wrzawa, bo kto to widział i słyszał żeby takie rzeczy działy się w Kościele. Dziś Kościół/ Zbór nie ma za wiele środków dyscyplinujących, w ostateczności może co najwyżej wyłączyć człowieka ze Zboru.
To do czego motywuje nas ten fragment to wzajemna troska o siebie nawzajem. Jak reagujemy gdy widzimy, że ktoś zbliża się niebezpiecznie do przepaści? Żartujemy sobie z niego czy raczej ostrzegamy? Dlaczego więc nie ostrzegamy gdy nasz brat, siostra zaczyna przekraczać granicę i zaczyna postępować tak jak nie przystoi świętym?
Pomyślałem sobie, że strach przed ingerencją spowodowany jest nie właściwym stosowanie na co dzień takich fragmentów, jak: belka w oku, nie sądźcie, itp. Ale czy jesteśmy gotowi kochać naszych braci do tego stopnia by konfrontować?
Czy rodzic zastanawia się przed ostrzeżeniem dziecka, że herbata jest gorąca? Czy prawdziwy przyjaciel nie ostrzeże przyjaciela przed niebezpieczeństwem. Jeśli kochamy naprawdę brata, siostrę nie będziemy bali się co on sobie o nas pomyśli. Bardziej będzie zależało nam na uratowaniu go przed wpadnięciem w grzech.
Miłość do braci nie oznacza akceptacji dla grzechu. Mamy kochać ludzi, tym bardziej ludzi wierzących, ale nie możemy zamykać oczu i nie dostrzegać gdy ktoś igra z diabłem. Nie zrozumcie mnie, nie zachęcam do śledzenia się nawzajem, co to, to nie. W tym fragmencie nie na darmo wymieniona jest trzecia osoba Boża – Duch Święty. Jeśli Duch Święty ci objawia, a nie twoje „widzi mi się”, a nie twoja podejrzliwość. Ale jeśli to Duch Boży ci objawia, to czy kochasz brata na tyle mocno, by skonfrontować go z tym co Bóg ci powiedział? Kochajmy się tak, by dbać o swoja świętość nawzajem.
Zamiast się śledzić w niezdrowej atmosferze, może dobrze by było byś miał w zborze przyjaciela przed którym odpowiadasz. Który ma prawo ci powiedzieć, że coś widzi: „nie tak” w twoim życiu. Kogoś o kim będziesz wiedział, że robi to z miłości – upoważnij do tego swojego przyjaciela.
Niesiemy odpowiedzialność jedni za drugich. Zbór to jest to najbliższe nam środowisko, gdzie powinniśmy się najlepiej znać, ale czy jest to już to środowisko w którym miłość manifestuje się w ten sposób niezmiernie praktyczny?
Czy troszczymy się wzajemnie o swoją świętość, o siebie nawzajem?


3. Troszczmy się o świętość Kościoła.
To jakie życie prowadzimy jest świadectwem, lub anty-świadectwem. Wiemy doskonale, że łatwiej w eter rozchodzą się wiadomości złe, nasze błędy, potknięcia. Jeśli zgrzeszy wierzący, jeśli upadnie przynosi wstyd całemu Kościołowi. A w ten sposób samemu Chrystusowi. Łatwo jest w tedy dołączyć do tego grona, przekreślić tego który zgrzeszył. Trudniej zareagować wcześniej, by nie dopuścić do całkowitego upadku.
Kiedyś słyszało się o rozwodach chrześcijan, i mówiliśmy to za oceanem, w USA. Dziś to samo mamy w naszym kraju. Kiedyś zdrada, cudzołóstwo pastorów, starszych to były jakieś dalekie wieści, dziś takie rzeczy zdarzają się na własnym podwórku. Potrzebujemy siebie nawzajem, troski o siebie, potrzebujemy odważnej miłości, by napominać się, zachęcać, by konfrontować. By w ten sposób chronić depozyt wiary jaki został nam powierzony.
To co robimy jest widoczne i odbija się głośnym echem w świecie. Po tym co się wydarzyło z Ananiaszem i jego żoną nie tylko zbór, ale „i wszyscy, którzy to słyszeli” zostali ogarnięci wielkim strachem. Mówili: o tak to są święci ludzie. Tak Kościół to Boże dzieło i jest tam obecny Święty Bóg!
Obawiam się, że dziś ludzie patrząc na Kościół mówią: oni są tacy sami jak my. A my się dziwimy dlaczego nie chcą się nawracać. A my się dziwimy co robimy nie tak?
Zapomnieliśmy, że musimy troszczyć się o wydawanie dobrego świadectwa. Nie pobłażajmy sobie ze względu na to, że jesteśmy „wolni”. Apostoł Paweł był wolny, ale gotów był (i do tego zachęcał), żebyśmy byli gotowi ze względu na słabszych w wierze rezygnować ze swojej „wolności”.
Bracia i siostry jeśli zaczniemy troszczyć się o swoją świętość, jeśli pozwolimy innym troszczyć się o nas, jeśli będziemy kochać tak mocno, by konfrontować swoje życie ze Słowem Bożym, z jego światłem, wtedy będziemy prowadzili życie święte, miłe Bogu. Będziemy wtedy świadectwem dla świata.


Zakończenie.
Dzisiaj przeczytany fragment można podsumować na kilka sposobów.
Możemy powiedzieć sobie, że z nami jeszcze nie jest tak źle. Jeszcze żyjemy. Ale to oznaczało, by że nie wiele do nas przemówił ten fragment. Że może owszem rozumiemy go naszym umysłem, ale serce nie chce przyjąć dzisiejszego przesłania.
Możemy również myśleć: jak to dobrze, że dziś już takie rzeczy się nie wydarzają. Że to tylko w pierwszych latach chrześcijaństwa, ważna była świętość. Że dziś są inne czasy i Bóg przymyka oczy na nasze niedoskonałości. Również takie myślenie okrada nas z właściwego rozumienia tego fragmentu. Co gorsze zafałszowuje obraz świętego Boga i Kościoła.
Ten niewątpliwie prawdziwy, ale trudny fragment Słowa Bożego pokazuje nam, że nasze codzienne, pobożne życie, nasze motywacje i uczynki wypływające z naszego serca są pewnym miernikiem tego kto lub co jest w naszym życiu na pierwszym miejscu.
Czy troszczymy się o naszą świętość badając swoje serce, swoje motywacje?
Ps. 139:23-24: „Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje, Doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady, A prowadź mnie drogą odwieczną!”
Czy kochamy braci i siostry do tego stopnia, by nie być obojętnym na to, jak dopuszczają do sytuacji gdy grzech zaczyna nad nimi panować? Łatwo jest mówić, że ktoś upadł, ale co zrobiliśmy, gdy zaczęliśmy dostrzegać symptomy, jakieś niebezpieczne związki. Czy modliliśmy się o taką osobę? Zatroszczylismy się oferując pomoc?
Serce Ananiasza zostało omotane zanim zgrzeszył. Jeśli widzisz brata czy siostrę jak zaczyna wchodzić w coś co się Bogu nie podoba, czy kochasz go na tyle, by ostrzec go w porę? Milczenie nie jest oznaką miłości. Jeśli nie pójdziesz ostrzec powodowany miłością, jeśli zamykamy oczy to oznacza, że nie zależy nam na życiu i wieczności naszych braci.
Kierowani miłością troszczmy się o świętość swoją, braci i świętość kościoła.
Kochajmy tak mocno, by konfrontować!

Modlitwa:
Boże pozwól mi kochać braci miłością szczerą, nieobłudną, miłością która chce ich dobra. Daj mądrości bym wiedział kiedy reagować, by wspomagać duchowy rozwój i kiedy, i jak reagować, by ustrzec siebie i innych przed sidłami złego. Pozwól mi Panie kochać tak mocno innych, by nie bać się konfrontować. Jednocześnie Boże proszę byś dał mi właściwą postawę, pełną miłości, bym nie ranił lecz ratował. O to cię proszę Wszechmocny Święty Ojcze, Ciebie Jezu mój Zbawicielu i Duchu Święty, który dajesz wrażliwość i poznanie. Amen.

Pierwszy śnieg w tym roku


 
Zapewne na wszystkich (lub większości) blogach pojawia się notka o pierwszym śniegu. Nie mogę być gorszy: mam i ja :)
Niestety zdjęcia nie są najlepsze, ale marzły mi paluchy i cykałem pośpiesznie.




Widok z naszego kuchennego okna




a zima jest po to, by dzieciaki miały białą radochę...



nasza psina uwielbia śnieg (biegać po nim i go jeść :) )




a tu moja ukochana żonka

Miłego marznięcia życzę popijając herbatę z cytryną ;)

Młodzieżowo


 
Wczoraj wieczorem gościliśmy u nas w mieszkaniu grupę młodzieżową naszego kościoła. Było wesoło, "wspomnieniowo" i przyjemnie. Muzyka i świece tworzyły nastrój. Rozmawialiśmy o przyjaźni i poznawaliśmy się lepiej. Aaa, i wcinaliśmy ser z founde.
Z naszej perspektywy był to dobry czas. Ciekawe jak ocenia to młodzież? ;)




Protestanci (ewangelicy) na ziemi mieleckiej


 
Rozpocząłem wielkie poszukiwania (badania?) dotyczące ziemi mieleckiej, a dokładniej obecności protestantów na niej. Okazuje się, że w okolicach Mielca istniały Zbory (Zbór - Czermin), filiały. Zbory posiadały swoje kaplice, cmentarze. Do tej pory poszukiwania ograniczały się do szukania w google :) (Jak widać jestem dzieckiem nowej epoki).
Dziś zaś w Księgarni Dębickich zakupiłem "Leksykon Ziemi Mieleckiej, przewodnik historyczno-turystyczny" Włodzimierza Gąsiewskiego wyd.: Agencja Wydawnicza "Promocja", Mielec 2006.
Poczytamy i jeśli będzie to wyglądało obiecująco (a jak na razie tak jest) zaczniemy "kopać" dalej.

Jeśli macie jakieś informacje, możecie dotrzeć do źródeł lub możecie pomóc w jakikolwiek sposób piszcie proszę w komentarzach. Za każdą pomoc będę wdzięczny.

Ps. Generalnie zachęcam do komentowania każdego postu :)
Co prawda zastrzegam sobie przywilej moderowania, ale to z racji tego, iż chciałbym, by ewentualna dyskusja była merytoryczna.

W Bożych oczach cenne są łzy Jego dzieci


 


Wstęp.

Do niedawna w naszym społeczeństwie funkcjonował mit, o tym, iż prawdziwy mężczyzna nigdy nie płacze. Czasem można odnieść wrażenie, iż podobny mit funkcjonuje wśród chrześcijan; mit o tym, iż prawdziwy chrześcijanin, że prawdziwie wierzący zawsze jest pełen radości i szczęścia i nigdy nie może pozwolić sobie na lament i płacz.

Przeczytajmy zatem psalm męża Bożego Dawida i skonfrontujmy jego modlitwę z taką postawą.


 


"2Panie, nie karć mnie w gniewie swoim
I w zapalczywości swojej nie karz mnie!
3Zmiłuj się nade mną, Panie, bom jest słaby;
Uzdrów mnie, Panie, bo strwożyły się kości moje!
4I dusza moja bardzo się zatrwożyła. A Ty, Panie, jak długo...?
5Odwróć się, Panie, ratuj duszę moją,
Zbaw mnie przez łaskę swoją!
6Bo po śmierci nie pamięta się o tobie,
A w krainie umarłych któż cię wysławiać będzie?
7Zmęczyłem się wzdychaniem moim,
Każdej nocy zraszam posłanie moje, Łzami oblewam łoże moje.
8Zamroczyło się zgryzotą oko moje,
Postarzało się z powodu wszystkich wrogów moich.
9Odstąpcie ode mnie wszyscy czyniący nieprawość,
Gdyż Pan usłyszał głos płaczu mojego.
10Wysłuchał Pan błaganie moje,
Przyjął Pan modlitwę moją."



1. Możesz przed Bogiem rozpaczać.

Dawid nie tylko nie wstydził się swoich łez (w.7), lecz jest tak rozgoryczony, iż porównuje swoje położenie do śmierci. Czuje się tak jakby umierał (w.6).

Różne rzeczy nas zasmucają i sprowadzają do naszych serc rozpacz: choroba dziecka lub własna, kłopoty finansowe, relacje z bliskimi, które nie zawsze układają się tak jakbyśmy tego oczekiwali. Lecz to co jest najbardziej dotkliwie odczuwane przez człowieka wierzącego, to gdy nasza relacja z Niebiańskiem Ojcem zostaje zakłócona.

Dawid czuł się odrzucony przez Boga. Gdy nasza postawa jest niewłaściwa, gdy zgrzeszyliśmy czujemy się opuszczeni przez Boga. Panie gdzie jesteś? Nic bardziej nie smuci Bożego dziecka niż to, że relacja z Ojcem jest zachwiana. To tak jakby odebrać w jednej chwili cały sens życia i całą nadzieję. Dla nas chrześcijan, jeśli nie ma obok Boga to równie dobrze może nic nie być.


2. Możesz przed Bogiem wylewać swoją prośbę.

Gdy jest już tak źle, że sami nie jesteśmy w stanie sobie pomóc, ani znikąd nie nadchodzi pomoc. Mamy dwie możliwości; poddać się rozgoryczeniu i marazmowi. Albo pójść za przykładem Dawida.

Możemy zawsze zawołać do Boga. Dawid woła do Boga: uzdrów mnie, Panie jak długo będziesz zwlekał? Zbaw mnie przez swoją łaskę!

Czy byłeś już zmęczony wołaniem do Boga? Przypomnij sobie kiedy byłeś tak zrozpaczony, iż nie miałeś już sił wołać, pozostało Ci tylko wzdychanie. Nasze oczy wypłakane, poduszkę mokrą od łez można było wyżymać. Niezależnie od tego co przeżywamy i jak się czujemy możemy wznosić swój głos błagając Boga, możemy wznosić nasze ręce do nieba. Możemy przyjść do Ojca i Go prosić. Dawid woła; uzdrów, odwróć się, zbaw – uratuj, ja tu umieram, ja ginę oddzielony od Ciebie. Nie ma dla mnie żadnego ratunku poza Tobą Boże.

Nie ma rzeczy zbyt wielkiej ani zbyt małej. Z każda sprawą możemy przyjść do Ojca. Dzisiejszy postmodernistyczny świat mówi, że sam sobie dasz radę. Że możesz liczyć tylko na siebie. Biedni są ludzie, którzy ufają tylko swoim możliwościom i własnej sile. Człowiek chce osiągać sukcesy i chce się szczycić tym co osiągnął. Ale każdy ma swój kres. A im wyżej się wejdzie tym boleśniejszy jest upadek.

My mamy Ojca do którego możemy wołać, mamy Ojca, który ma otwarte ramiona. Często prośba ta jest jak okrzyk tonącego: pomocy! Bóg to znacznie więcej niż ostatnia deska ratunku. Bóg jest naszą jedyną deską ratunku.


3. Możesz od Boga oczekiwać pomocy.

„Warownym grodem jest nasz Bóg”. (s. 341 w ŚP). (tutaj możesz posłuchać - mp3)

Warownym grodem jest nasz Bóg, Orężem nam i zbroją!
On nas wybawia z wszelkich trwóg, Co nas tu niepokoją.
Stary, chytry wróg Czyha, By nas zmógł,
Moc i złości rój On na nas wiedzie w bój;
Na ziemi któż mu sprosta?
My złego nie zdołamy zmóc, Wnet zginąć by nam trzeba,
Lecz walczy za nas chrobry Wódz, Sam Bóg Go zesłał z nieba.
Kto On? - pytasz się? - Jezus On się zwie,
Pan Bóg Sabaot; On złego strzaska grot;
Innego nie masz Boga.
Choć diabłów pełen byłby świat, Co połknąć by nas chcieli,
My nie boimy się ich zdrad, Będziemy triumf mieli.
Książę ziemi tej W całej złości swej
Nie poradzi nam, Bo już skazany sam
I Słowo go powali.
Niech Bożych słów nie tyka wróg! Wziąć sobie ich nie damy;
Duch Boży z nami, z nami Bóg Z wszechmocy Swej darami!
Choć pozbawią źli Żony, dzieci, czci,
Chytra grabież ta Zysk lichy wrogom da;
Królestwo naszym będzie.

Tą pieśń napisał Marcin Luter bo wołał do Boga i doświadczył odpowiedzi. Wiele pieśni, które współcześnie śpiewamy powstało w wyniku doświadczeń. Psalm 6, jest także zapisem, że „przyjął Pan modlitwę moją” (w. 10).

Gdy jesteśmy zrozpaczeni i gdy prosimy Boga o interwencję, zawsze możemy liczyć na to, iż On nas usłyszy. A nawet znacznie więcej, ruszy nam na pomoc.

Nie bójmy się wołać do Boga, na Nim się nie zawiedziemy. Jemu możemy ufać.

Doświadczenia innych, ale i nasze życie pokazują, że Bóg przyjdzie Ci z pomocą. Ale to nie na doświadczeniach budujemy naszą wiarę i życie. My budujemy na Bożym Słowie! A ono mówi, że Bóg jest naszą nadzieją. I to zarówno w tym życiu, ale przede wszystkim u kresu naszego zmagania się z życiem. Tam czeka na nas Niebo!

My tym się różnimy od tego świata, że nawet chorzy mamy nadzieję. Nie musisz być najbogatszym człowiekiem w mieście, nie musisz osiągnąć sukcesu zawodowego. Nie to jest nadzieją naszego życia. Nasza nadzieja to Chrystus, który przygotował nam mieszkania w niebie!


Zakończenie.

Nie warto udawać przed Panem Bogiem, mamy prawo mieć chwile słabości i przeżywać trwogę. To do czego chcę nas zachęcić to, to że warto przychodzić przed Boży tron ze swoją lamentacją, ze swoimi łzami. Od razu, w tym momencie gdy tylko przechodzimy przez sytuację, w której czujemy się otoczeni. Nie czekajmy! Wołajmy szczerze do Pana. Szczególnie wtedy gdy potrzebujemy odnowić swoją relację z Bogiem! Nie zwlekajmy, aż się sytuacja polepszy, ułoży. Trzeba wołać do Boga bez zwłoki. I w takich chwilach nie wstydźmy się swoich łez. W Bożych oczach cenne są twoje łzy. W oczach Ojca cenne są łzy Jego dzieci.

Nowy Testament też wspomina o rozpaczy, smutku. Posłuchajmy 1 P 1,3-7 (s. 397/1316). Nasz smutek, trudna sytuacja będzie przez Boga wykorzystana by nas wzmocnić. By nasza wiara była wypróbowana! Doświadczenia są po to, byśmy poszli dalej w naszym poznaniu Pana i naszej dojrzałości.

Gdy do ostrygi (małży) dostanie się obce ciało (ziarenko piasku), to ostryga (małża) otacza to ciało obce specjalną otoczką. Ciało obce jej przeszkadza, więc trzeba coś z nim zrobić. Ta otoczka jest coraz grubsza, aż człowiek wydobywa ostrygę (małże) wyjmuje z niej perłę. Gdy do naszego życia wkradnie się rozpacz otoczmy ją łzami, i pozwólmy Bogu zrobić z nich perły.

Możesz być szczery przed Bogiem. Kiedy rozpaczasz nie ukrywaj i nie wstydź się swoich łez. Wręcz przeciwnie, zobacz i oczekuj na to co Bóg może uczynić. Bo w Jego oczach cenne są twoje łzy.


-----
Kazanie wygłoszone 16 listopada 2008 r. w Mielcu

Trójjedyność Boga (cz.14)


 

I ponownie książka "W Trójcy Jedyny" Stuart Olyott (wyd. ewangeliczne).

" - Ilu jest Bogów? - zapytano kiedyś małego chłopca.
- Jeden - odparł.
- Skąd wiesz?
- Bo miejsca wystarcza tylko dla jednego, który wypełnia niebo i ziemię"


"Szema Israel, Adonaj Elohejnu, Adonaj Echad....."
"Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym Bogiem, Pan jedyny..."






Trójjedyność Boga (cz.13)


 
Jeszcze raz (tym razem cytat) o analogii. Z książki "W Trójcy Jedyny" Stuart Olyott (wyd. ewangeliczne).

"(...), od samego początku chrześcijaństwa wielu ludzi próbowało wynaleźć i stosować analogie i podobieństwa, aby uczynić prawdę o Trójcy zrozumiałą (na przykład - trzy liście koniczyny; umysł, uczucia i wola jednego człowieka; słońce, jego promienie i ciepło itp.). Wszystkie te porównania były jednak w jakiś sposób niedoskonałe. Mówiły o Trójcy albo mniej niż Biblia, albo więcej, albo inaczej. Musimy pogodzić się z tym, że doktryna Trójcy nie ma analogii. Nie ma żadnego sposobu, by ją zilustrować. Nie istnieje nic podobnego do niej. Jest to pierwsza i największa tajemnica. Jak bowiem skończony obraz mógłby ukazać nieskończonego Boga? Rozważamy tu samą istotę Boga, On zaś jest ponad wszelkim śmiertelnym rozumem."


Trójjedyność Boga (cz.12)


 
Z książki "Bóg Ojciec, Bóg Syn" - dr. Martyn Lloyd-Jones, wyd. LEGATIO:

"Jest ona (doktryna o Trójcy Świętej - przyp. mój) ponad wszelką wątpliwość doktryną najbardziej tajemniczą, a zarazem najtrudniejszą ze wszystkich. Żadna z doktryn nie ukazuje nam tak bardzo naszej całkowitej zależności od objawienia zawartego w Piśmie, jak właśnie ta. Nie ma chyba człowieka, któremu taka nauka mogłaby przyjść do głowy. Wypływa ona bezpośrednio z Pisma Świętego i nie posiada żadnego innego źródła. Człowiek myśli o Bogu, czesem tworzy swoich bogów, ale nikt sam z siebie nie wymyśliłby Trójcy."
[...]
"Jak powinniśmy do niej podejść? Przede wszystkim , nie możemy poddać się pokusie rozważenia jej w kategoriach filozoficznych. Mówię o tym, bo wielu osobom wydaje się, że mogą ją wyjaśnić przy pomocy takiej właśnie terminologii. Posługują się nawet ilustracją, która porównuje doktrynę o Trójcy do słońca i wychodzących zeń promieni. Inni porównują ją do ziarna, gleby i kwiatu, gdzie widać jedność, a zarazem różnice - trzy są w jednym, a jedno jest w trzech, jak twierdzą.
Uważam jednak, że wszystkie poczynania, idące w kierunku zrozumienia tej doktryny na sposób filozoficzny, nie tylko nie pomagają, ale stanowią dla nas niebezpieczeństwo. Wydaje mi się, że jedyna rzecz, którą możemy uczynić, to przyznać, że stoimy przed tajemnicą objawioną w Piśmie Świętym. Nie łudźmy się, że ją zrozumiemy. Zaniechajmy nadziei na ogarnięcie jej przy pomocy naszego umysłu, bo nas ona przewyższa. Powinniśmy po prostu spoglądać na nią zadziwieni, z lękiem i uwielbieniem, i poddać się zachwyceniu."
[...]
"Czytając Biblię z pewnością zauważycie, (...), że nie ma w niej żadnego fragmentu mówiącego wyraźnie o Trójcy. Nie znajdziemy nigdzie stwierdzenia, że Bóg jest w trzech Osobach jako Ojciec, Syn i Duch Święty. Jednak poprzez implikację, (...) możemy odnaleźć tę doktrynę tak w Starym jak i Nowym Testamencie. Wskazówki odnoszące się do niej są wszędzie, nawet w najbardziej niespodziewanych miejscach."
[...]
"Otóż Biblia wskazuje, że Osoby Trójcy są współwieczne i że w jej ramach nie istnieje jakiekolwiek podporządkowanie. Kiedy Syn nazwany jest Synem, nie znaczy to wcale, że jest On podporządkowany albo mniejszy niż Jego Ojciec. Fakt, że jest Synem znaczy, że jest równy swojemu Ojcu. Jest "odblaskiem chwały i odbiciem Jego istoty" (Hebr. 1;3), a nie osobą podporządkowaną Mu lub inną od Niego. Jest taki sam, równy Ojcu, którego jest Synem. (...) Trójca istnieje w Bóstwie od wieczności. (...) Prawda Pisma Świętego, prawda chrześcijańska, zmusza nas do twierdzenia, że istnieją trzy osoby, ale nie trzej Bogowie. Wielka to i wieczna tajemnica."


Mieleckich wodociągów przygotowanie do zimy


 


Ciekawe na jakim etapie przygotowania drogowców?

Trójjedyność Boga (cz.11)


 
Bóg jest doskonały. Z tego krótkiego zdania wynika, że Bóg nie potrzebuje niczego (i nikogo). Nie zmienia się, nie potrzebuje rozwoju. A to oznacza, że stworzył człowieka nie dlatego, że musi (musiał) lecz dlatego, że chce kogoś kochać!

Dlaczego piszę o miłości w kontekście Trójjedyności Boga?
Dlatego, że wyznając, iż Bóg jest miłością (1 Jana 4;8,16) musimy uświadomić sobie, iż w jakiś sposób miłość Boża musiała się wyrażać także w czasie gdy nie było jeszcze człowieka ani ziemi.
Miłość jest czynna w działaniu (to nie tylko deklaracja, lecz i postępowanie z nią zgodne). Miłość potrzebuje drugiego podmiotu, by być pełną, prawdziwą (nie egoistyczną). Trójjedyność Boga (trzy Osoby - jeden Bóg) jest jedyną odpowiedzią na twierdzenie, iż Bóg jest (prawdziwą) miłością.

Tylko Bóg Wszechmogący; Ojciec, Syn i Duch Święty jest źródłem prawdziwej miłości.

Prawdziwa Perełka w Mielcu


 
Pisałem już (w poprzednich postach tu i tutaj), iż znaleźliśmy klimatyczny lokal gdzie można zjeść, wypić kawę a przede wszystkim odpocząć.
Klimat, muzyka, jedzenie i obsługa (właściciele?/pracownicy?) - pierwsza klasa.
I guzik mnie obchodzi, że ktoś uzna to za reklamę. Prezentuję zdjęcia żebyście wiedzieli gdzie jest ten fajny lokal.




Może się tam spotkamy?


Kanodziejstwo to odpowiedzialność


 
"...my zaś pilnować będziemy modlitwy i służby Słowa" - Dz.Ap. 6;4

Kaznodzieja stając przed wiernymi każdej niedzieli musi odpowiedzieć sobie na wiele pytań. Zarówno tych dotyczących jego samego (postawy, etyki i moralności, wdrażania w życie swoich słów) jak i pytań dotyczących samego przesłania. Konieczność ciągłego sprawdzania we własnym sumieniu czy padają właściwe odpowiedzi wynika m.in. ze słów "a powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu" (Mat 12;36) czy "bądźcie wykonawcami Słowa, a nie tylko słuchaczami, oszukującymi samych siebie" (Jakuba 1;22).
Innym fragmentem, który nie może pozostać bez refleksji to Jakuba 3;1: "Niechaj niewielu z was zostaje nauczycielami, bracia moi, gdyż wiecie, że otrzymamy surowszy wyrok. "

Te fragmenty (jak i inne) wskazują na wagę zwiastowania Słowa Bożego. Kazanie bowiem nie jest pogadanką czy tylko "zapełniaczem" nabożeństwa. Kazanie jest spotkaniem z żywym słowem, z Jezusem Chrystusem.

Tym większa jest odpowiedzialność kaznodziei (słuchaczami zajmiemy się kiedy indziej ;) ). Odpowiedzialność ta dotyczy przede wszystkim wierności zwiastowanemu Słowu. To zaś w prostej linii prowadzi nas do narzędzi jakie stosujemy podczas egzegezy tekstów Biblii. Pismo Święte to bowiem objawienie się Wszechpotężnego Boga (którego nie sposób w pełni zrozumieć) człowiekowi, który jest omylny. Nie wolno więc podchodzić do kaznodziejstwa w sposób lekkomyślny.

Módlmy się więc, by nasi duszpasterze (pastorzy, kaznodzieje) wierni byli pełnemu nauczaniu Słowa Bożego. By zwiastowali rzeczywiście to co Bóg chce mówić do swego Kościoła, a nie to co im się wydaje. Nie swoją (ludzką) naukę, lecz Boże Słowo!

A jesli mamy to powołanie, ten przywilej zwiastowania. Nie traktujmy lekko odpowiedzialności stania za kazalnicą! Dokładajmy starań, by być wiernymi Bożemu objawieniu się.

Takie będziemy mieli Zbory jakie mamy zwiastowanie (jakich mamy kaznodziejów)!

Trójjedyność Boga (cz.10)


 
I tym razem posłużymy się gotowym materiałem pochodzącym ze strony: http://watchtower.org.pl/studium-fundamenty.phtml. Jest to studium, które "zostało przygotowane szczególnie dla Świadków Jehowy, aby pomóc znaleźć im odpowiedzi w samej Biblii zamiast tego, co jest im mówione w ich publikacjach! Zostało ono przygotowane na podstawie materiału zawartego w książce "Awake! to Watch Tower" vol. 1 (s. 238-245). Autor książki - Doug Harris - mimo iż nigdy sam nie był Świadkiem Jehowy od lat zaangażowany jest w pracę pośród sekt w brytyjskim ośrodku apologetycznym Reachout Trust ."
Mimo, iż całość przydatna jest w pracy z osobami z Organizacji ŚJ, to prezentowany fragment przydaje się w studium dotyczącym Trójjedyności Boga.

Ojciec - Jezus - Duch Święty

5 Mojżeszowa 6:4

  1. Ilu mamy tu 'Bogów'?
  2. Dlaczego Twoim zdaniem hebrajskie słowo oznaczające Boga - Elohim - jest w liczbie mnogiej? Porównaj 5 Mojż.4:31 "Pan twój Bóg (liczba mnoga - Elohim) jest Bogiem (liczba pojedyncza - El) miłosiernym".

Jan. 6:27

  1. Kto jest Bogiem zgodnie z tym wersetem?

Jan 20:28

  1. Kto jest Bogiem zgodnie z tym wersetem?

Dzieje Apostolskie 5:3-4

  1. Kogo okłamał Ananiasz zgodnie z wersetem 3?
  2. Kogo okłamał Ananiasz zgodnie z wersetem 4?
  3. Zatem kto jest Bogiem zgodnie z tymi wersetami?
  4. Biblia mówi że jest tylko jeden Bóg. Równocześnie stwierdza, że trzy osoby są tym Bogiem. Jak to wytłumaczyć?

Galacjan 1:1

  1. Kto wzbudził Jezusa z martwych?
  2. Teraz przeczytaj Jan 2:19-21. Kto tutaj wzbudził Jezusa z martwych?
  3. Następnie przeczytaj Rzymian 8:11. Kto tutaj wzbudził Jezusa z martwych?
  4. Czy mogą trzy różne osoby wzbudzić Jezusa z martwych? Jeśli nie, to jak to wyjaśnić?

Pytania podsumowujące:

  1. Czy Biblia uczy, że jest więcej Bogów niż jeden?
  2. Czy Biblia uczy, że Ojciec jest Bogiem?
  3. Czy Biblia uczy, że Jezus jest Bogiem?
  4. Czy Biblia uczy, że Duch Święty jest Bogiem?
  5. Teraz ogólnie, co Biblia uczy odnośnie Jehowy, Jezusa i Ducha Świętego?

Trójjedyność Boga (cz.9)


 
W kolejnym odcinku posłużę się fragmentem cudzego autorstwa.
Poniższy cytat pochodzi z opracowania Jarosława Zabiełły "Trójjedyny Bóg".
Całość (3 części) dostepna na: http://watchtower.org.pl/jz-trojca.php



Co rozumiemy przez Trójcę?


Jednym z powodów dla których niektórzy odrzucają określanie Boga terminem Trójcy Świętej jest często niezrozumienie tego, czym ta koncepcja jest. Aby coś krytykować trzeba wiedzieć, co się krytykuje. Nie mogę nie zgadać się z... "nie wiem czym". Jaka zatem treść ukrywa się za tajemniczym hasłem Trójca Święta? Zanim do tego dojdę, spróbujmy przyjrzeć się kilku błędnym koncepcjom na ten temat, czyli co przez Trójcę nie rozumiemy:

Tryteizm (słowo powstałym ze złożenia dwóch terminów greckich: tri + theos, czyli trzech bogów) = jest to pogląd twierdzący, że w Bogu istnieją nie tylko trzy hipostazy (byty), ale też trzy boskie natury, trzy istoty - innymi słowy: trzej bogowie. Nie istnieje więc jeden lecz trzej bogowie: Ojciec, Syn i Duch Święty. Jak widać tryteizm jest w rzeczy samej politeizmem, wiarą w istnienie wielu bogów. Czasami przeciwnicy Trójcy zarzucają trinitarianom wiarę w trzech Bogów. Nie rozumieją, że walczą z tryteizmem a nie z koncepcją Trójcy.

Sabelianizm (modalizm) = pogląd głoszący, że Bóg istnieje tylko w osobie Ojca a Syn i Duch Święty to jego atrybuty, sposoby wyrażania się, nie istniejące jako osoby. Innymi słowy jest tylko jedna osoba Boga, który raz w historii objawił się jako Ojciec. Potem na ziemi przybrał rolę Syna, a póżniej Ducha Świętego. W związku z tym, że Bóg w tym poglądzie przejawiał się na 3 różne sposoby, pogląd ten też określa się jako modalizm (od łac. modus czyli sposób).

Damianityzm = Trójca Św. składa się z trzech osób, ale żadna z nich pojedyńczo nie jest Bogiem. Cała Trójca jest Bogiem, którego częścią jest każda z Osób. Czyli ani Ojciec ani Syn ani Duch pojedyńczo nie jest Bogiem. Bogiem są tylko razem.

Monarchianizm = Głosi, że Ojciec, Syn i Duch nie są w tym samym stopniu Bogiem. Syn jest Bogiem niższym, a Duch jeszcze niższym (niektórzy pozbawiają Ducha osobowości sprowadzając go jedynie do energii czy przejawu Boga).

Po tym krótkim przeglądzie zdefiniujmy pojęcie Trójcy Świętej. Przez Trójcę Świętą rozumiemy pogląd głoszący, że istnieje tylko jedna istota Boża o pluralnej (mnogiej, tu: potrójnej) osobowości. Tzn. istnieje tylko jeden Bóg lecz ten Bóg nie posiada jednej lecz trzy osobowości (krócej: osoby) określane jako: Ojciec, Syn albo Duch Święty. Te trzy Osoby są współwieczne (tzn. nie było nigdy takiego czasu, że istniał Ojciec a nie było Syna czy Ducha Świętego), i jakościowo sobie równe co do natury (stąd każda z nich jednak może być określana Bogiem) choć funkcjonalnie są różnie (czyli Ojciec nie jest Synem i vice versa).

Słowo Trójca kojarzy się niektórym z trzema bogami (tryteizmem), dlatego może lepiej zamiast słowa Trójca będę mówił o Trójjedynym Bogu. Ten pogląd jest powszechny zarówno w kościele katolickim, prawosławnym jak i w kościołach protestanckich (np. baptyści, luteranie, kalwini, anglikanie, kościoły Wolnych Chrześcijan, Chrześcijanie Ewangeliczni, kościoły ewangelickie, reformowane, kościóły Chrystusowe), oraz kościołach z tzw. "trzeciej fali chrześcijaństwa" jak np. kościoły zielonoświątkowe. Ogólnie rzec można, że z nauką tą zgadzają się właściwie wszystkie kościoły chrześcijaństwa.

Wielu wskazuje na to, że koncepcja Trójjedyności Boga jest skomplikowana i trudna do wyobrażenia. Zgadzam się, ale kto powiedział, że poznanie natury Nieskończonego powinno być czymś prostym i łatwym? Jak do tej pory nauka nie za bardzo sobie daje radę ze zrozumieniem Bożego stworzenia, a przecież zrozumieć skończone stworzenie jest czymś niezrównanie prostszym od poznania nieskończonego Stwórcy!

Więcej: http://watchtower.org.pl/jz-trojca.php

Kręgle czyli w dobrym towarzystwie czas płynie szybciej


 


Wieczór spędziliśmy razem z przyjaciółmi ze Zboru. Poszliśmy na kręgle. Dla mnie i Małgosi był to drugi raz gdy graliśmy. I nie istotne jak nam szło, znacznie ważniejsze, ze było miło wesoło i sympatycznie. A poniżej kilka zdjęć z naszych wyczynów :D











Polowanie


 
Jesień potrafi być piękna, kolorowa i o dziwo pełna nadziei.



Czarna (nasz pies) zadomowiła się w Mielcu. Pomogły jej w tym wiewiórki. Każdy spacer na Górkę Cyranowską to okazja na polowanie. Oczywiście bezkrwawe polowanie. Czarna uwielbia gonić i jest strasznie zdziwiona gdy wiewiórka znika. Do małej łepetyny naszej psiny (i mamy rymy :) ) nie dociera, że wiewióry uciekają na drzewo :D
Ja też upolowałem jedną wiewióreczkę.






Trójjedyność Boga (cz.8)


 
Dziś cytat (fragmenty) z książki "Miniatury Egzegetyczne" (wyd. Instytut im. T.B. Barratta, W-wa 2001), autorstwa Edwarda Czajko.

"Trynitarianie" (s. 24)
"Ef. 1;17, Ef. 2;18, 1Kor 13;13.
Te i wiele, wiele innych miejsc Nowego Testamentu mają nam przypominać, że chrześcijaństwo (...) ma charakter trynitarny. Wierzymy w jednego Boga w trzech osobach: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Odrzucamy unitarianizm, zarówno, teologiczny czyli odnoszący się do Ojca, jak i chrystologiczny czyli odnoszący się do Syna - Pana naszego Jezusa Chrystusa. [...]

(...) my w ruchu zielonoświątkowym, odrzucając zielonoświątkowy antytrynitaryzm, reprezentowany przez wspólnoty tzw. "Jesus only" (Tylko Jezus), (...) często w praktyce: w modlitwie, w porządku naszych nabożeństw itp. o zasadzie trynitarności zapominamy. Oczywiście powołujemy się wówczas na tekst z listu do Kolosan 3,17: "Wszystko, cokolwiek czynicie w słowie lub w uczynku, wszystko czyńcie w imieniu Pana Jezusa". Ale nawet i ten wiersz kończy się następująco: "dziękując przez niego Bogu Ojcu". Niektórzy kaznodzieje nasi o trójjedyności Boga zbawienia naszego przypominają sobie, w najlepszym przypadku, jedynie podczas chrztu wiary, gdy chrzczą "w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego" (Mt 28,19).

[...] Pamiętajmy więc, że (...) sprawcą zbawienia naszego jest Trójjedyny Bóg. A w tym pamiętaniu niech nam błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn, i Duch Święty."


Spacer "drogą do bobra"


 

W Nadleśnictwie Mielec, w Leśnictwie Cyranka istnieje "Droga do Bobra" [link]. Jest to projekt edukacji przyrodniczej - ścieżka. Korzystając z chwili wolnego czasu wybraliśmy się z Małgosia na spacer (oczywiście z psiną też).
Całej trasy nie przeszliśmy (byliśmy umówieni i trzeba było wracać). Ale jeszcze tam wrócimy :)



Tu na zdjęciu widać opadłe igliwie. Wygląda jak koc, albo śnieg :)

Jest takie miejsce (40i30na70)


 
Zespół: 40i30na70
utwór: JEST TAKIE MIEJSCE

Jest takie miejsce

Jest takie miejsce na ziemi, którego nie ma na mapie,
Dlaczego nie ma mnie tam?
Dlaczego nie ma mnie tam?


Ref.: Miłość
Wolność
Radość
Szczęście
Pokój
Prawda
Światło
Droga

Jest takie miejsce na ziemi, którego nie ma na mapie,
Nigdy nie dojdziesz tam sam?
Nigdy nie dojdziesz tam sam?

Ref.: Miłość
Wolność
Radość
Szczęście
Pokój
Prawda
Światło
Droga

Pozwól DRODZE to cię znajdzie.

Posłuchaj:
40i30na70 -  Jest takie miejsce


To była "przerwa muzyczna" ;)

Święty spokój


 

Mam chwilę słabości, więc się przyznam.
Lubię cmentarze. A dokładniej lubię wybrać się na spacer po cmentarzu. Spokój jaki tam panuje nastraja mnie zawsze do myślenia. Lubię sobie przycupnąć na jakiejś ławeczce w bocznej alejce i oddać się refleksjom.
Ot chociaż by tym najbardziej oczywistym.
O przemijaniu, o śmierci i wieczności. I zaczynam tęsknić.
W zasadzie nie byłem jeszcze w niebie ;) , ale przebywanie w Bożej obecności daje "poczuć" niebiańską rzeczywistość. I tęsknię do czasu gdy znajdę się u Ojca w domu.
I dlatego (m.in.) lubię spacery po cmentarzu.
I może dlatego, że "mieszkańcy" nekropolii nie narzucają swego towarzystwa, a ja najlepiej odpoczywam w ciszy i samotności :)


Na zdjęciu pomnik z międzyrzeckiego cmentarza

Trójjedyność Boga (cz.7)


 
I przyszedł czas na moje kazanie (oczywiście w temacie Trójcy). Zostało wygłoszone 24 czerwca 2007 r. w Międzyrzecu Podlaskim.


Trójjedyny Bóg

Wstęp.
Ilustracja: Mały Jaś wrócił z niedzielnego nabożeństwa i wraz z rodzicami zasiadł do obiadu. To była dobra chrześcijańska rodzina, głowa rodziny – ojciec dbał o rozwój duchowy żony i dzieci, więc podczas niedzielnego obiadu zawsze rozmawiali o nabożeństwie. Ale nie o tym jak siostra była ubrana, i że Kunegunda znów przyszła z nowym chłopakiem, a Franek miał dziurawe spodnie. Każde z nich miało okazję opowiedzieć o tym co Bóg do Niego mówił, o tym co przeżył i o tym czego się nauczył. Rozmawiali o kazaniu (a tam zawsze były dobre kazania). Wszyscy już coś powiedzieli, tylko mały Jaś był jakiś milczący. Na pytanie co było na szkółce niedzielnej, odpowiedział bardzo poważnie: dziś dowiedziałem się jaki jest Bóg! Wszyscy byli ciekawi; Jasiu jaki więc jest Bóg?
Bóg – mówi Jaś – jest mały i zielony. Trochę przerażeni rodzice próbują tłumaczyć, ze Bóg jest wielki, wspaniały, jest Duchem. Ale Jaś swoje: Bóg jest mały i zielony! Przerażony ojciec dzwoni do siostry, która miała szkółkę i pyta o czym była lekcja.
Lekcja była o tym jaki jest Bóg, że jest Jeden, ale w trzech osobach: tak jak koniczyna.

Wyznanie wiary:
„Wierzymy w Boga w Trójcy Świętej jedynego, w osobach Ojca i Syna, i Ducha Świętego. „ - credo KZ

„Trzy osoby jednej substancji, mocy i wieczności stanowią Trójcę Świętą-Bóg Ojciec, Bóg Syn i Bóg Duch Święty. Ojciec nie pochodzi od nikogo, nie został z nikogo zrodzony. Syn jest odwiecznie z Ojca zrodzony. Duch Święty od Ojca i Syna odwiecznie pochodzi.„ - Westminsterskie Wyznanie Wiary (AD 1646).

I. Problem z zobrazowaniem Trójcy (analogie wprowadzają zamęt)

„Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego,” - Mt 28;19

Doktryna „Trójcy”, czy jak wolę mówić Trójjedynego Boga, nie jest łatwym tematem. Ale zachęcony tym co mówił wykładowca historii Kościoła, wieloletni pastor, żebyśmy nie bali się poruszać wielkich spraw bożych, postanowiłem, że mimo wszystko zmierzę się z tą największą, najbardziej niezrozumiałą dla nas ludzi i jednocześnie wspaniałą tajemnicą dotyczącą naszego Boga.
Kiedy próbujemy mówić o Trójjedynym Bogu, bardzo często próbujemy ubrać w słowa, przedstawić w formie obrazu coś co jest niepowtarzalne. Niestety każda analogia, każda próba przedstawienia Boga za pomocą jakiejś ilustracji kończy się z reguły jak w tej anegdocie z koniczyną. Nie istnieje nic co mogłoby w pełni oddać obraz Trójcy, co więcej każdy z obrazów, który zdarzyło lub zdarzy słyszeć (słońce z promieniami, stany skupienia wody, etc.), wprowadzić może na boczny tor, sprowadzić do błędu. Analogie albo mówią mniej o Trójcy niż Biblia, mówią zbyt dużo, albo mówią inaczej. Z tego powodu próby przedstawiania Trójjedynego Boga, w sposób obrazowy wyrządzają więcej szkody niż pożytku.
Żyjący w starożytności św. Augustyn, biskup Hippony, próbował zgłębić tajemnicę Trójcy. Gdy szedł brzegiem morza, zauważył dziecko, które przelewało wodę morską do dołka wykopanego w nadbrzeżnym piasku. Spytał: chłopcze co robisz? „Chce przelać morze do dołka”. Biskup zaczął się śmiać gdy nagle zdał sobie sprawę, że robi dokładnie to samo. Augustyn, rozmyślający nad tajemnicą Trójcy, usłyszał wewnętrzny głos, który mówił: „Prędzej to dziecko przeleje morze, niż ty zrozumiesz Trójcę Św.”.
Stając przed Bogiem musimy uznać swoja ograniczoność, nie będziemy w stanie pojąć niezgłębionych tajemnic Bożych do końca. A to zmusza nas do pokory, może czas spojrzeć na Boga, jako na istotę potężną, absolutną pełną majestatu i chwały, dopiero wtedy będziemy umieli docenić Jego ofiarę, Jego miłość, miłosierdzie i Jego zniżenie się do naszego poziomu.

II. Problem ze zrozumieniem Trójcy (błędne koncepcje)

„Łaska Pana Jezusa Chrystusa i miłość Boga, i społeczność Ducha Świętego niech będzie z wami wszystkimi” - 2 Kor 13;13

Ponieważ tak trudno przedstawić i zrozumieć koncepcję Trójjedynego Boga, przez wieki historii Kościoła narodziło się kilka niewłaściwych podejść do tematu. Czasem łatwiej coś zrozumieć przyglądając się i mówiąc jakie coś nie jest. Więc spróbujemy powiedzieć czym nie jest Trójca.

1.Tryteizm.

Nierozumienie „Trójcy” powoduje, iż chrześcijanom czasem stawia się zarzut wiary w trzech Bogów. Tym właśnie jest tryteizm, ale „Trójca”, nie oznacza, że jest 3 bogów, Bóg jest jeden. To dlatego wolę termin Trójjedyność, bo on wskazuje na istotna cechę Trójcy; Bóg jest jeden. Mówiąc o Bogu, powinniśmy myśleć o Nim jako Jedym-w-Trzech i Trzech-w-Jednym. Bardzo często organizacja ŚJ zarzuca chrześcijaństwu tryteizm, ale świadczy to tylko, że nie chcą pochylić się przed Bożą wielkością, i nie są w stanie przyznać, że są rzeczy które nie są jasne dla nas ludzi.

2.Monarchianizm (Arianizm)

Jest to odrzucenie prawdy, iż istnieją trzy Osoby, które w równym stopniu są Bogiem. Pojawia się stopniowanie; Jezus bogiem mniejszym, lub w ogóle nie jest uważany za Boga, Duch Święty to tylko jakaś emanacja, lub „boży oddech”. Jednym słowem, albo zaprzeczają całkowicie Bóstwu Jezusa, lub Ducha Świętego, albo próbują umniejszać. Na przykład, że Jezus jest pierwszym stworzeniem, Ojca, a Duch Święty pierwszym, którego stworzył Jezus.

3.Modalizm (sebeliznizm)

Ten pogląd jest chyba najpopularniejszy i niestety bardzo często pojawia się w naszych kręgach. Ja modalizm nazywam „trójcą na chłopski rozum”. Tyle, że ten „chłopski rozum” jest zbyt mały, żeby pojąć prawdę i nieświadomie, niechcący, niejako przy okazji popadł w herezję.
W skrócie wygląda to tak, że owszem, twierdzimy, iż jest Jeden Bóg, widzimy różnice w działaniu Osób, ale poprzestajemy tylko na owym działaniu. Zwolennicy tego poglądu uważają, że Bóg podobny jest do aktora, który jedynie odgrywa pewne role, i raz występuje pod postacią Syna, a innym razem Ducha Świętego.

III. Problem w spotkaniu z Trójcą (niewłaściwe postawy, modlitwy)

„według powziętego z góry postanowienia Boga, Ojca, poświęconych przez Ducha ku posłuszeństwu i pokropieniu krwią Jezusa Chrystusa: Łaska i pokój niech się wam rozmnożą.” - 1 Piotra 1;2

To o czym mówimy, może wydawać się czysto akademickie, oderwane od naszego życia. Ale nie do końca tak jest. Nasze poglądy, wpływają na to jak postępujemy. Nasza teologia i spojrzenie na Trójjedynego Boga wpływa na to w jaki sposób odnosimy się do Boga, jak się modlimy.
Ale chyba najważniejsze jest to, iż wiara w Trójcę jest podstawą zbawienia. Istnieje coś co nazywamy „ekonomią zbawienia”. Nie oznacz to, ze musimy rozumieć wszystkie niuanse i subtelności doktryny, żeby być zbawionymi. Największe i najtęższe głowy w historii Kościoła miały z tym problem, i choć naszym głowom też nic nie brakuje, to w chrześcijaństwie wszak nie chodzi jedynie o wiedzę, lecz przede wszystkim o wiarę.
Ekonomia Zbawienia oznacz, że każda z Osób Boga, bierze udział w zbawieniu człowieka. Bóg Ojciec – zaplanował ratunek i posłał Syna. Bóg Syn – ofiarował siebie i zapłacił swoją śmiercią. Bóg Duch Święty – pracuje nad sercem grzesznika, by przekonać go o potrzebie nawrócenia. Jedyny Bóg, działa dziś i dziś ciągle zbawia.

Zakończenie.

Ale są też dwie ważne prawdy, które należy podkreślić rozważając temat Trójcy.

Miłość:
słyszałem opinię, że Bóg musiał stworzyć człowieka, by dzielić się miłością. Bóg nic nie musiał, w obrębie siebie, trzech Osób, jest relacja oparta na doskonałej miłości. Bóg chciał się podzielić miłością z innymi, dlatego powołał do życia ciebie i mnie. Już akt stworzenia i powołania nas do istnienia to wyraz Jego miłości i łaski.

Jedność:
„są trzy osoby, ale jest jeden Bóg”, oto opisowo przedstawiona „Trójca”. Pomiędzy Osobami istnieje doskonała jedność, widzimy to zarówno w planie zbawienia, w opisach zmartwychwstania Jezusa, w eschatologicznym planie dla ludzkości.

Już swoją osobą Bóg stawia nas przed wyzwaniami; jedność i miłość w małżeństwie, kościele.
Wierzymy w naukę o Trójjedynym Bogu, nie dlatego, że jest logiczna czy oczywista, bo ciężko o niej tak powiedzieć. Wierzymy w Trójcę bo Bóg objawił w Niej jaki naprawdę jest.
W jednej z książek znalazłem stwierdzenie: "staraj się zrozumieć i wyjaśnić Trójcę, a stracisz rozum; odrzuć ja i zapomnij o niej, to stracisz duszę"(1

------
(1 - „Podstawy naszej wiary” Konstanty Wiazowski, s. 69

Trójjedyność Boga (cz.6)


 
"Jest taka tajemnica wśród prawd naszej wiary, o której nader rzadko się mówi, o której nie lubią wspominać także kaznodzieje. Tajemnica Trójcy Świętej jest bowiem w powszechnym, choć nigdyy w ten sposób niesformułowanym przekonaniu, czymś w rodzaju tabu, czego lepiej nie tykać, bo i tak nic nie da się zrozumieć, a wgłębiając się w nią za bardzo można łatwo dostać zawrotu głowy, a nawet - kto wie - czy nie stracić wiary. [..] A tymczasem jest to podstawowa tajemnica chrześcijaństwa, odróżniająca je w sposób zasadniczy od innych wielkich religii monoteistycznych, takich jak islam czy judaizm. Jeżeli więc rezygnujemy z niej tak łatwo, odkładając dla wygody niejako "na bok" należałoby się może zastanowić, czy nadal jesteśmy jeszcze w pełni chrześcijanami?" - Anna Świderkówna, Bóg Trójjedyny w życiu człowieka

"Trójca jest tajemnicą piękna naszego Boga. Jeśli jej zaprzeczymy, mamy zaraz Boga bez blasku, bez radości (i poczucia humoru), Boga pozbawionego piękna"
- Karl Barth, Dogmatyka

"Mówimy o Bogu. Cóż dziwnego, jeśli nie rozumiesz? Jeśli rozumiesz, nie jest to z pewnością Bóg!"
- św. Augustyn