| Home | 365/2012 | in my eye | VW T3 Westfalia | Zbór w Mielcu |

Post bez tytułu (z braku pomysłu)



Jestem przemęczony. Ten tydzień obfitował w wielką ilość wydarzeń, zarówno pozytywnych jak i... pozytywnych inaczej. Mam nadzieję, że jutro uda mi się trochę wypocząć (teoretycznie poniedziałki powinienem miec wolne). Dzisiejszy dzień pełen pracy (dzięki Bogu ten obfitował w pozytywne wydarzenia) właśnie się kończy.

Dzisiejsze nabożeństwo połączone było z uroczystością błogosławieństwa dziecka. (Jak będą zdjęcia, nie omieszkam dać znać ;) ) Nie ukrywam, że byłem podekscytowany i lekko zestresowany (z kilku przyczyn, kto był ten wie, a kto nie wie ten się dowie jak będą zdjęcia :D ). Oczywiście było też kazanie (link poniżej), a po nabożeństwie pyszne ciacho i dobra kawa.

A teraz link to wspomnianego tekstu. W zasadzie dziś nie umieszczę skryptu kazania, bo było ono oparte na tekście, który już na blogu się pojawił. I wystarczy! (Co prawda, dzisiejsze kazanie było zmodyfikowane, ale i tak w skrypcie nie byłoby to widoczne). Więc jeśli ktoś jeszcze nie czytał, a bardzo ma ochotę, to zapraszam do przeczytania tekstu: "Krocząc śladami Mistrza".



Mężowie miłujcie żony (swoje)



Żona jest lekko poirytowana (tak kazała napisać, że lekko, ale ja swoje wiem), że siedzę przed komputerem. Kazała napisać, że Ją kocham.

Piszę więc (bez żadnego zewnętrznego przymusu, bom chłop na schwał, a nie pantoflarz), że kocham (bardzo) moją żonkę!

Kocham na poważnie, choć sam wpis jest żartem ;)


Spotkanie z katechumenami



W piątki wieczorem (ustalając na bieżąco) spotykam się z katechumenami. I wyznam, że... lubię te spotkania ;)

Link do zdjęć (aż trzech)


Szukając dziury w całym...



Czytam książkę "Mój własny świat". Autor Robin Knox-Johnston był pierwszym człowiekiem, który non-stop opłynął świat. Jego kecz "Suhaili" wypłynął z portu 14 czerwca 1968 r., a powrócił (do Falmouth w Kornwalii) dziesięć i pół miesiąca później (22 kwietnia 1969 r.). Książka jest formą reportażu z podróży. Znalazłem w niej słowa, które niosą pewne uniwersalne przesłanie, niekoniecznie związane z żeglarstwem, a raczej z każym kto przykłada swą rękę do jakiegoś dzieła.
"Cokolwiek zrobisz w życiu, zawsze pojawiają się ludzie, którzy znajdują rozkosz w doszukiwaniu się twoich błędów. Na szczęście takie komentarze najczęściej wydają ludzie najmniej upoważnieni do zabierania głosu."*


Zdjęcie "Suhaili" pochodzi z: http://www.robinknox-johnston.co.uk/

---
* Mój własny świat, Robert Knox-Johnson, Wyd. Morskie, Gdańsk 1973 r., s. 65



A niebo nad nami...

Wszystkim spragnionym wiosny, słońca i spacerów to zdjęcie nieba dedykuję.



Jak stało się to?






Musze się przyznać do pewnej "słabości". Lubię hymny. Rozumiem potrzebę śpiewania refrenów, które może "i lepiej", bo prościej oddziaływują na człowieka (poprzez melodię) i są bardziej "dopasowane" do współczesnej kultury. Jednak ja i tak wolę hymny. Mój ulubiony śpiewnik to Śpiewnik Pielgrzyma.
Gdy byłem w szpitalu i lekarze powiedzieli mi, że mam przed sobą co najwyżej dwa miesiące życia, (możesz o tym przeczytać więcej: tutaj (plik pdf)) czytałem sobie teksty pieśni ze Śpiewnika Pielgrzyma przeznaczone na pogrzeb. Ich treść, słowa niosły mi nadzieję. Nadzieję życia wiecznego i przygotowywały do "przejścia na drugi brzeg".
I właśnie za teksty i ich przesłanie przede wszystkim lubię hymny. To nie są pieśni w stylu: 7x11 (siedem słów śpiewanych jedenaście razy). Niosą ze sobą pewną opowieść. Opowieść, która przybliża do Boga. Ale i "podniosłość" hymnów oddziałuje na mnie bardzo pozytywnie.
Nie, nie chce dyskredytować współczesnych "pieśni uwielbiających", czy namawiać czytelników na zmianę preferencji.
Chciałbym natomiast zachęcić do wysłuchania hymnu Charlesa Wesleya "And Can It Be?", który znalazłem na blogu proteologia. Pod podanym linkiem znajduje się tłumaczenie Mateusza Wicharego.


Niedzielna "imprezka"




Tej niedzieli na nabożeństwie mieliśmy gości. Z tej okazji po oficjalniejszej części nabożeństwa mieliśmy czas przy kawie i ciastku. A gościliśmy braterstwo Skrzypczaków.

Prezbiter Marek jest pastorem Zboru w Rzeszowie i opiekunem prawnym Zboru mieleckiego (przez okres pełnienia przeze mnie urzędu p.o. pastora).
Wizyta naszych gości to wielka radość dla Zboru i mnóstwo wspomnień. Pastor Marek wraz z żoną służyli w Mielcu w latach 1994-2000.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć w galerii Zboru. Bezpośredni link: http://mielec.kz.pl/galeria/0009_nabo_gosc_MS_2009/index.html

A za tydzień (w niedzielę) zapraszamy na uroczystość błogosławieństwa dziecka :D

Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 21



Ostatni (21) rozdział Ewangelii wg. św. Jana. Rozdział o przebaczeniu!
Przebaczeniu, które obejmuje wszystko (nawet zdradę), które ciągle trwa, a dostępne jest dzięki śmierci Jezusa na krzyżu i dzięki pustemu grobowi (zmartwychwstaniu). O przebaczeniu, które nie tylko obdarza łaską, usprawiedlliwia lecz także mówi "pójdź za mną".

Jeśli doświadczyliśmy przebaczenia potrafimy przebaczać innym. Oto nasze powołanie - wezwanie na każdy dzień: "dzielmy się" przebaczeniem!
Nie oglądając się na innych (czy są lepsi czy gorsi, czy "zasługują" czy nie), lecz czerpiąc siły z relacji z Jezusem, prowadzeni Duchem Świętym nieśmy Ewangelię nadziei - Ewangelię przebaczenia!


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 20



Rozdział poprzedni (19) byłby niekompletny jeśli nie byłoby rozdziału kolejnego. Dwudziesty rozdz. Ewangelii wg. św. Jana to relacja niezwykłego wydarzenia przekazana przez naocznych świadków. Tym wydarzeniem (najdonioślejszej wagi) jest zmartwychwstanie Jezusa.

Uczniowie nie spodziewali się tego. Ich rozumienie było niekompletne, i mimo wcześniejszych zapowiedzi Jezusa są zaskoczeni.
Opis Jana pokazuje podekscytowanie, podniecenie i sprzeczne uczucia, które towarzyszyły uczniom gdy Pan Jezus zmartwychwstał. Strach, bezsens i beznadzieja zaczyna ustępować miejsca budzącej się wierze i nadziei.

Jezus ukazuje się uczniom. Jego zmarwychwstanie dokonało się w ciele. I ma tu miejsce wydarzenie związane z Tomaszem. Często mówi się o Tomaszu w kontekście jego "niewierności". A przecież pozostali uczniowie też widzieli przebite ręce i bok Jezusa (w.20). Tomasz nie był inny. Zastanawiając się dlaczego to wydarzenie jest podkreślone przez Jana doszedłem do wniosku, że wcale nie chodzi o "zdyskredytowanie" Tomasza i ukazanie jego "niewiary". A raczej o podkreślenie wiary tych, którzy "nie widzieli, a uwierzyli" (w. 29). A więc naszej wiary!

Kiedyś napisałem wiersz:

"list do sędziego"

Jak Łazarz powstały z grobu,
- witajcie znowu,
Moja głowa na srebrnej tacy
w rekach pięknej pani
Niewierny Tomasz
przez miliony osądzany,
a chciałem tylko
szukać prawdy
i być dokładny,
- No, ale przecież
sam J. powiedział...
- tak, lecz On miał
do tego prawo,
w przeciwieństwie do Ciebie


Znamienne są słowa Jana, który podaje nam cel spisania Ewangelii, która nie jest biografią, tylko zapisem wydarzeń historycznych czy moralizatorskim esejem (a już na pewno nie filozoficznym). Celem Jana było spisać to co będzie użyteczne byśmy uwierzyli w Jezusa (i Jezusowi), by osiągnąć życie wieczne (ww. 30,31).



Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 19



Ten rozdział to opis śmierci krzyżowej naszego Pana i złożenie do grobu Jego ciała.

"Obfitość dowodów historycznych i medycznych wyraźnie wskazuje, iż Jezus umarł, zanim zadano mu ranę w bok, i przemawia na rzecz tradycyjnego poglądu, że włócznia, pchnięta między prawe żebra, przebiła prawdopodobnie nie tylko prawe płuco, ale i osierdzie oraz serce, ostatecznie potwierdzając śmierć. Stąd też teorie oparte na założeniu, że Jezus nie umarł na krzyżu, są sprzeczne z obecną wiedza medyczną" - William D. Edwards, Lekarz
Z apostolskiego wyznania wiary: " (...) umęczon pod Poncjuszem Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, (...)"
Z nicejskiego wyznania wiary: "(...) stał się człowiekiem; za nas także ukrzyżowany pod Poncjuszem Piłatem, umęczony i pogrzebany został; (...)"


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 18



Rozdział kolejny (18) Ewangelii wg. św. Jana to opis Wielkiego Piątku.
Zdrada.
Proces przed arcykapłanami.
Zaparcie się Piotra.
Proces przed Piłatem.

Te straszne chwile musiały mieć miejsce. Musiało się to stać. Wszystko zmierza w jednym kierunku: na Golgotę! Dla naszego zbawienia!

Można zadać pytania: dlaczego Piotr się zaparł? Gdzie byli w tym czasie pozostali uczniowie?
Ale możemy tez zadać sobie pytanie; jak byśmy zachowali się w tedy. I czy dziś nie zdarza nam się zachowywać podobnie?

Panie wybacz nam, że są chwile gdy zdarza nam się zaprzeć Ciebie. Może nie tak jednoznacznie jak Piotrowi, ale w naszym milczącym pozwoleniu na zło, w nie czynieniu dobrze. Wybacz i zmiłuj się nad nami słabymi.


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 17



Siedemnasty rozdział to zapis arcykapłańskiej modlitwy Jezusa.
O co modli się Pan Jezus?

Wyraża swą ufność Ojcu i deklaruje, że zrobił to co do Niego należało. Ale ma też świadomość tego co Go czeka. Z tego też powodu modli się o uczniów (a następnie o Kościół: tych, którzy uwierzą), by byli jedno!
Nasza jedność (w różnorodności) jest szczególnym wyzwaniem. Nie żyjemy przecież w idealnym środowisku, które nam sprzyja. Lecz pozostajemy na "świecie", gdzie panuje wrogi Bogu system wartości.
Naszą motywacją, a zarazem siłą do trwania w jedności jest miłość, która została nam objawiona.


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 16



Szesnasty rozdział ewangelii wg. św. Jana pozwolę sobie skomentować bardzo krótko tylko jedną myśl w nim zawartą.

Pan Jezus podkreśla (kolejny raz) konieczność posłania (po swoim wniebowstąpieniu) Ducha Świętego. Tym razem Duch Święty przedstawiony jest jako ten, który przekonuje o grzechu, sprawiedliwości i sądzie (ww. 8-11).

Tak, mamy świadczyć o Jezusie (o tym czego Bóg dokonuje i jaki jest w naszym życiu). Tak mamy zwiastować ewangelię (dobrą nowinę o Panu naszym). Ale tym, który przekonuje (pracuje w ludzkich sercach) jest Duch Święty. Nie naszym zadaniem jest przekonywanie. Nie wolno nam stosować psychomanipulacji (żadnych tricków i metod)! Mamy pozwalać, by w dziele zwiastowania Duch Święty wykonywał swoją pracę!

A czy w Twoim sercu Duch Święty wzbudził przekonanie co do grzechu, sprawiedliwości i sądu?



Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 15



Jezus jest krzewem winnym, a Ojciec jest rolnikiem (winogrodnikiem). Tak rozpoczyna się kolejny rozdział Ewangelii wg. św. Jana.

Wszczepieni (włączeni) w Chrystusa musimy w Nim trwać (mieć społeczność). Tylko wtedy będziemy zdolni przynosić Bogu chwałę (owoce). Tylko wtedy gdy jesteśmy "podłączeni do źródła" nasze starania nabierają wartości.

Jeśli trwamy (przez wiarę) w Jezusie możemy być pewni Bożej miłości. Miłości, która może z nas wypływać na innych. To jest przykazanie miłości (Jakub pisze, że jest to królewskie przykazanie).

Wersety 14,15 to cudowne słowa. Jeśli czynimy (żyjemy) tak jak Jezus nam nakazuje jesteśmy Jego przyjaciółmi. Już nie nazywa nas sługami, ale nazywa nas przyjaciółmi.
Chcesz mieć Jezusa za przyjaciela? Trwaj w jego miłości!

Przyjaźń z Jezusem to nie przyjaźń tego świata. System wartości tego świata, za którym stoi Boży przeciwnik - szatan jest przeciwny Jezusowi i Jego uczniom. Jest przeciwny tym wszystkim, którzy wszczepieni w "krzew winny" przynoszą obfity owoc.

Żeby zaś trwać "w Chrystusie" potrzebujemy obecności Ducha Świętego - Ducha Prawdy, który posłany od Ojca daje świadectwo o naszym Mistrzu i Zbawicielu - Jezusie.


"Budujesz czy niszczysz?" - suplement do kazania

Jak rozbijać Zbór?
krótka, lecz skuteczna instrukcja

  • Nie przychodź!
  • A jak już przychodzisz – przyjdź późno!
  • Gdy przychodzisz – przyjdź ponury i kwaśny!
  • Po nabożeństwie mów: „nic z tego nie miałem”!
  • Nie podejmuj się obowiązków. Zdecydowanie wygodniej jest stać z boku i krytykować!
  • Odwiedzaj często inne kościoły, aby pokazać swojemu zborowi i pastorowi, że nie jesteś do nich przywiązany. Nie ma to jak niezależność!
  • Siedź ładnie z tyłu i nigdy nie śpiewaj. A gdy już śpiewasz, czyń to bez entuzjazmu i koniecznie przeciągaj!
  • Nie wspieraj Zboru materialnie. Poczekaj, aż będą finansowe kłopoty, ale i wtedy nie składaj ofiary. Zaczekaj co będzie dalej!
  • Nigdy nie módl się i nie wspieraj duchowo pastora. Nawet jeśli poruszyło Cię kazanie – nie mów mu o tym. Wielu kaznodziejów zostało przecież zrujnowanych przez pochlebstwo!
  • Dobrze jest powiedzieć pastorowi i innym o wszystkim złem, które może się wydarzyć. Niech mają zajęcie na długi czas!
  • Nie przyprowadzaj przyjaciół.
  • Jeśli ktoś weźmie się do pracy zrób protest. Pokaż, że Zbór rządzony jest przez dobraną klikę!
  • Jeśli Zbór pracuje harmonijnie i cicho nazwij to „duchową apatią” albo „powolnym zamieraniem”, albo każdym innym określeniem, które się szybko przyjmie!

Pamiętaj jednak na słowa Jezusa:
„... zbuduję Kościół Mój,
a bramy piekielne nie przemogą go”

(Mt 16,18)

"Budujesz czy niszczysz?" - kazanie

Kazanie wygłoszone 15 marca 2009r., Mielec.
p.s. Skryptu kazania z poprzedniego tygodnia nie ma. Ubiegłej niedzieli byłem z usługą w Rzeszowie.
------------------------

„Budujesz czy niszczysz?”
Główna myśl kazania: Przyłóż ręki do budowania bożej świątyni
Tekst: 1 Kor 3,16-17

Wstęp

Zwykle zniszczenie następuje w wyniku złego, destrukcyjnego działania. Czasami jednak nie potrzeba żadnej aktywności, wystarczy bierność, aby coś zostało zniszczone. Wystarczy bierność!
1 Kor. 3:16-17 (str. 1228)
„Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że Duch Boży mieszka w was? Jeśli ktoś niszczy świątynię Bożą, tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta, a wy nią jesteście.”


Często odbieramy ten jeden aspekt tego fragmentu, że nasze ciała są świątynią Ducha Świętego. I oczywiście jest to prawda, ale nie możemy zapomnieć, że jeśli czytamy te wersety w kontekście całego listu widzimy, że ap. chciał podkreślić coś jeszcze. Wszyscy wierzący zgromadzeni razem tworząc zbór tworzą świątynię Bożą. Czytamy, że gdzie dwóch lub trzech gromadzi się w imię Jezusa tam On jest obecny. Te dwa aspekty osobisty i wspólnotowy nie mogą się zwalczać (być przeciwstawne), ale muszą się uzupełniać, gdyż jeden wynika z drugiego.


1. Świątynia Boża w Koryncie

Apostoł Paweł tak, pisał do Koryntian (1,2):
„Zborowi Bożemu, który jest w Koryncie, poświęconym w Chrystusie Jezusie, powołanym świętym, wraz ze wszystkimi, którzy wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa na każdym miejscu, ich i naszym...”
i ww. 5, 6, 7a, 8.

Paweł zaczyna swój list pisząc do świętych, ukazując im ich duchowy status. To kim są w Chrystusie pokazuje, że zbór to świątynia Boża. Kościół w Koryncie to Boże dzieło.
Ale przecież my wiemy z dalszej lektury tego listu jak wyglądała rzeczywista sytuacja w Koryncie.
Wystarczy spojrzeć na tytuły poszczególnych akapitów, żeby przekonać się, że chrześcijanie w Koryncie:
- byli zafascynowani ludzkimi filozofiami, które stały w opozycji wobec Bożego objawienia zawartego w Piśmie Świętym
- byli podzieleni, kłócili się kto jest bardziej duchowy, tworzyli stronnictwa ulubionych sług Bożych
- pośród nich była niemoralność, procesowali się między sobą, dochodziło do zgorszeń, zaniedbań, samowoli
- nawet podczas nabożeństw były nieprawidłowości i to dotyczące używania darów duchowych, jak i podczas Wieczerzy Pańskiej

Rezultatem ich działań, ich postawy było niszczenie kościoła. Niszczyli zbór – w w. 17, rozdz. 3 czytamy, że niszczyli świątynię Bożą!

Może dojść do tego, i w Koryncie miało to miejsce, że ci którzy mają budować zaczynają niszczyć.
To tak jakbyśmy wzywali karetkę, a w jej miejsce przyjechał grabarz.
To tak jakby zamiast leku podać truciznę.
Jesteśmy powołani do tego, by budować Boże królestwo i, by budować Bożą świątynię jaką jest ten Zbór!


2. Sposoby niszczenia świątyni

Czytając ten list znalazłem 4 rzeczy (o których chcę powiedzieć), a które niszczą Kościół.

1.1Kor 5,7-8 – osobisty grzech. Być może wydaje nam się, że to co przeżywamy w naszej komorze nie wpływa na innych. Nie prawda. Mamy do czynienia z rzeczywistością duchową. Grzech jednej osoby, brak pokuty i przebaczenia działa jak kwas, który zatruwa to co było zdrowe.

2.1Kor 3,1-3 i 6,6-8 – konflikty. Nie chodzi o to byśmy we wszystkim się ze sobą zgadzali. Ale czy twój brat/siostra jest ważniejsza dla Ciebie od twoich racji? Czy mamy ugodową naturę, która szuka chwały Boga i dobra dla ludzi. Czy też we wszystkim musimy pokazać, ze my mamy racje. Chcemy mieć ostatnie zdanie.

3.1Kor 8,9-13 – powodowanie zgorszenia i gorszenie się. Jakże łatwo nas zgorszyć! Jak On mógł tak powiedzieć, zrobić – to, to mnie gorszy. Nie znamy całej sytuacji, ale to nie przeszkadza nam się zgorszyć – to jedna postawa. Druga to: jestem wolny, wszystko mi wolno i nie będę patrzył na słabszych. A przecież powinniśmy być gotowi do ustąpienia ze swoich praw dla dobra innych.

4.1Kor 9 – powinniśmy przeczytać cały rozdz., ale powiemy sobie tylko w skrócie, że mówi on o prawach, które należały się apostołom – doszło do zaniechania i bierności. Przestali szanować (okazywać szacunek) tych, których Bóg powołał. Dotyczyło to także wsparcia finansowego. Bierność (nie czynienie dobra) to także sposób na niszczenie Bożej świątyni.
Czym jest bierność? To skupienie uwagi na czymś innym niż budowanie. Jakub w swoim liście (4,17) powiada: „kto więc umie dobrze czynić, a nie czyni, dopuszcza się grzechu”.


3. Świątynia Boża w Mielcu

Kochani to co dotyczyło Koryntian dotyczy także i nas wierzących mieszkańców Mielca.
To zaszczyt być świątynią Bożą w tym mieście. To zaszczyt być częścią Bożego Kościoła! Tak, to prawda, że póki co trwa jeszcze budowa, nie wszystko więc wygląda jeszcze dobrze. Ale jest to święta budowla – jest to święty Kościół, bo sam Chrystus go buduje!
A każdy kto jest w Chrystusie, kto do Niego należy przykłada swoją rękę do budowania bożego dzieła! Co więcej nie tylko jesteśmy powołani, by budować, ale jesteśmy odpowiedzialni za wysoką jakość .

1 Kor 3,11-15.

Musimy sobie odpowiedzieć, czy przykładamy ręki do Bożego dzieła? Czy budujemy solidnie? Czy może niszczymy Zbór Pański poprzez kłótnie, animozje, swój osobisty grzech albo przez zaniechanie?
Jeden z najsmutniejszych widoków to zniszczony, zaniedbany dom, który miał służyć rodzinie, ale teraz tylko straszy. Mieszkają w nim koty, wiatr wyje. Ma powybijane okna, sypiący się tynk i przeciekający dach.
Budujesz czy niszczysz Boży kościół w Mielcu?


Zakończenie.

Bóg dziś wzywa nas byśmy podjęli budowę. Byśmy zakasali rękawy i nie oglądali na innych.

Aggeusza 1,2-14

Nie patrzmy na to jak dziś wygląda, ale spójrzmy na przyszłą chwałę odbudowanej świątyni naszego życia i życia Zboru!
Wers 8 wzywa nas byśmy poszli w góry (do Pana – na kolanach, w modlitwie, pokucie), byśmy przynieśli materiał (świętość, pobożność, miłość i troskę o drugich) i budowali do Pański – Zbór w Mielcu!

Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 14



Nie wszystko jesteśmy w stanie dziś rozumieć. Jeszcze nie wszystko wiemy. Ale jest dla nas szansa, że Duch Święty "wprowadzi nas we wszelką prawdę".

Najpierw Tomasz. Na słowa Pana Jezusa: "znacie drogę, dokąd Ja idę", Tomasz odpowiada, że nie wie (nie wiedzą) dokąd.
Następny jest Filip, który ciągle prosi: pokaż nam Ojca. Ciągle nie rozumie, że kto poznał Jezusa poznał i Ojca, bo po to przyszedł Jezus, by nam Ojca objawić.
A na koniec Judasz (nie Iskariota), który pyta: czemu nie światu, ale nam się objawisz?

Uczniowie nie rozumieli wszystkiego, tak jak i my dziś jeszcze nie wszystko pojmujemy. Ale i dla nich i dla nas jest ta sama nadzieja. Dla nich zapowiedź przyjścia Parakleta, dla nas "dostępność" Ducha Świętego.

I lektura Słowa Bożego i życie nasze musi być poddane pod prowadzenie Ducha Świętego, tak, byśmy w pełni mogli wykonywać wolę Ojca. Bo kochać to być posłusznym. Już to rozumiesz?


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 13



Lektura trzynastego rozdziału Ewangelii wg. św. Jana to spotkanie z postawą Jezusa, która cechowała się wielką pokorą i miłością.
Umycie nóg uczniom przez Jezusa - oto wzór dla nas jak patrzeć na innych. Służba to nie forsowanie swoich pomysłów i swojej osoby lecz relacja z innymi oparta na patrzeniu na drugą osobę jako na tą, której gotowi jesteśmy "umyć nogi". Jeśli "myjemy nogi" innym nie jesteśmy w stanie na nich patrzeć podejrzliwie. Nie da się złościć czy denerwować. To relacja oparta na czymś zupełnie odmiennym od tego co widzimy na co dzień.

Także i wydarzenie podczas wieczerzy pokazuje, że choć Jezus wiedział kto go zdradzi do końca dawał Judaszowi szansę. Do tego stopnia, że siedzący przy posiłku nie rozumieli co się dzieje. "Miłość wszystko zakrywa...".

Ten rozdział to ukazanie miłości. Ale nie tej ckliwej, delikatnej. Ale miłości stanowczej, gotowej na poświęcenie i miłości, która nie ma końca.


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 12



Dwunasty rozdział Ewangelii wg. św. Jana rozpoczyna się z tymi samymi bohaterami, którzy wzięli udział w wydarzeniach opisanych w rozdziale poprzednim.
Maria (siostra Łazarza) namaszcza stopy Jezusa drogim olejkiem. Jest to zapowiedź śmierci. Oto zaczyna się kolejny etap służby Jezusa. Zaczyna się droga ku Golgocie.

Gdy Jezus wjeżdża do Jerozolimy tłum, który przybył na święto gotuje Mu wspaniałe powitanie. Jezus jedzie na osiołku, a ludzie skandując Hosanna wychodzą Mu na spotkanie z liśćmi palmowymi w dłoniach. Istne powitanie króla. A wszystko to bo widzieli znak: wskrzeszenie Łazarza. Niestety zarówno samo ich postrzeganie Jezusa jako Mesjasza nie odpowiadało planom Boga, jak i wezwanie Jezusa (ww. 44-50) było dla nich zbyt trudne do pojęcia.

Jakże często nam zdarza się, że śpiewamy żywe refreny, śpiewamy Alleluja, ale brak nam wierności i determinacji żeby przyjmować Bożą wolę, taką jaką ona rzeczywiście jest. Nie chcemy dla siebie rzeczy trudnych. Nie podobają nam się wyzwania. Zadowalamy się podniosłym lub radosnym nastrojem nabożeństwa. A naszym celem wszak jest iść za Chrystusem i być posłusznym Jego słowom (przestrzegać ich) - ww. 46-48.


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 11



Jeśli to co do tej pory robił Jezus nazywamy znakami i cudami, to jak nazwiemy relację z jedenastego rozdziału Ewangelii wg. św. Jana?

Bliski przyjaciel Jezusa, Łazarz umiera. gdy Jezus (ze zwłoką) wyrusza do Marty i Marii (sióstr Łazarza) jeden z uczniów wyraża, to co i w naszym życiu się pojawia: rezygnacja. "Pójdźmy i my, aby razem z nim umrzeć."
Tak wierzymy, że Jezus jest zmartwychwstaniem w dniu ostatecznym (jak Marta), ale czy nasza wiara przekłada się na codzienne życie. Innymi słowy czy teoria współgra z praktyką?

A może zadowalamy się tylko "suchą teologią" nie dopuszczając do głosu Ducha Świętego, który chce, by teologia miała wpływ na naszą codzienność?

Od tego wydarzenia faryzeusze i uczeni w Piśmie postanawiają Jezusa zabić (w. 53).
Znaki i cuda, które miały wskazywać na Jezusa i potwierdzać Jego misję wypełniły się. Od teraz wszystko już zmierza na Golgotę...


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 10



Pasterz i owce. Tak można by zatytułować rozdział dziesiąty Ewangelii wg. św. Jana.
Jezus w swojej ilustracji porównuje siebie (i swoją służbę) do pracy pasterza. Dobrego pasterza, który troszczy się o swoje owce. A owce znają Jego głos i chcą za Nim podążać.

I ponownie słowa Jezusa wzbudzają ferment - dochodzi do rozłamu wśród żydów. Niektórzy posunęli się nawet do stwierdzenia, że Jezus ma demona (jest opętany).

Jezus jako dobry pasterz oferuje siebie. Czy tylko my chcemy być Jego owcami, być w Jego stadzie?
A jeśli już jestem, to czy ciągle idę za głosem pasterza czy też kuszą mnie pastwiska "za płotem"?


Kto pragnie niech pije...



Lektura Pisma Świętego to fascynująca przygoda. To spotkanie z żywym Chrystusem, który posila i wzmacnia. Mija dziesiąty dzień naszego wspólnego czytania Ewangelii wg. św. Jana - ja czuję się podniesiony i zachęcony. Mam nadzieję, że i w Tobie Duch Święty, w oparciu o Słowo Boże wykonuje swoją pracę.


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 9



W rozdziale dziewiątym Jan opisuje jedno wydarzenie wraz z jego konsekwencjami.

Jezus w dzień szabatu przywraca wzrok niewidomemu od urodzenia. Nakłada na jego oczy błoto i nakazuje mu się obmyć w sadzawce. To wydarzenie staje się pretekstem do przesłuchania przez faryzeuszy najpierw samego "ex niewidomego", a także jego rodziców (mimo, że był dorosły).

Ciekawą rzeczą, którą widzimy już na samym początku jest to, że na pytanie uczniów kto zgrzeszył on czy jego rodzice, że jest niewidomy Jezus odpowiada, że przyczyna jest zupełnie odmienna. Widzimy raczej, że Bóg dopuścił (dozwolił) na ten stan, by objawiła się chwała Boga.

Dlatego nie wolno nam mówić, że każdy kto choruje (ma kłopoty) sprowadził je na siebie grzechem (lub niewiarą). Zamiast oskarżać powinniśmy iść "po rozum" do Pisma Świętego (zarówno te wydarzenie, jak i księga Hioba) i nieść pocieszenie i nadzieję. Możemy też modlić się o uzdrowienie (ratunek).

To, że ów człowiek został "uzdrowiony"* jest tylko częścią historii. Czytamy dalej, że Jezus postawił go przed wyzwaniem. A ten uwierzył i oddał pokłon. Gdy Bóg przychodzi do naszego życia jest zainteresowany każdą dziedziną i każdym aspektem naszego istnienia.
Uzdrowienia (cuda, znaki) nie są sztuką dla sztuki. Mają cel - wskazywać na Jezusa, by człowiek doświadczył nowego narodzenia. By chwała Boża się objawiała!

---
* pisze uzdrowiony w cudzysłowie, bo nie wiem jak zakwalifikować cud, który dokonał Jezus. Wszak ten człowiek nie widział od urodzenia!

Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 8



Przy okazji rozdziału ósmego ewangelii wg. św. Jana zostawiając na boku dyskusje Żydów z Jezusem chciałbym skupić się przede wszystkim na historii opisanej w wersetach 1 do 12.

Nauczyciele Prawa i faryzeusze przyprowadzają do nauczającego w świątyni Jezusa kobietę przyłapaną na cudzołóstwie (ciekawe gdzie się podział współwinny mężczyzna?).
W rzeczywistości pytanie, które stawiają: "W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. Ty natomiast, co powiesz na to?" jest wystawieniem na próbę.
Jezus najpierw rozprawia się z oskarżycielami: "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem." A następnie samą kobietą.

I tu jest sedno dzisiejszego rozważania.
Jezus nie potępia grzesznika, lecz oferuje mu przebaczenie. Lecz jest jeszcze coś. owo "idź i od tej chwili nie grzesz więcej", jest wezwaniem dla otrzymujących przebaczenie.
Twoje grzechy zostały Ci przebaczone, ale Twoje życie musi odtąd nabrać nowego wymiaru. Musimy porzucać "uczynki ciemności" i zbliżać się do "światłości świata", do Jezusa. Werset 12 jest wezwaniem: idź za Jezusem. Prowadź swoje życie tak, by jemu się podobać i On był najważniejszy.


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 7



Po chlebie (rozdz. 6) przyszedł czas na wodę ;)
Gdy Jezus przyszedł na święto, najpierw zaczął nauczać co doprowadziło tłumy do skrajnych postaw (w. 19 i 25). Zaś ostatniego dnia święta (najważniejszego dnia) Jezus uczynił publiczne wezwanie. Wzywa do siebie wszystkich "spragnionych". Jest to obietnica Ducha Świętego dla wszystkich, którzy uwierzą.
Samo to wezwanie powoduje rozdźwięk pomiędzy ludźmi. Jedni dostrzegali w Nim proroka inni pogardzali Nim ze względu na pochodzenie lecz byli i tacy, którzy widzieli w Nim Chrystusa.

Ci, którzy wierzą Jezusowi (i wierzą w Niego ;) ) mają obietnice Ducha Świętego. To dzięki Niemu mamy dostęp do Boga. To dzięki Niemu mamy pewność zbawienia.

Czy dajesz się prowadzić Duchowi Świętemu? A przecież to On pomaga nam uwielbiać w pełni Jezusa, i to On czyni z nas świątynię.


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 6



Szósty rozdział Ewangelii wg. św. Jana, który czytaliśmy wczoraj wieczorem (6 marca, godz. 19:00) prawie cały traktuje o chlebie.

Rozpoczyna się opisem cudu rozmnożenia chleba i ryb. Widzimy Jezusa zatroskanego o podstawową potrzebę człowieka - zaspokojenie głodu. Nakarmionych zostaje 5000 mężczyzn. Ten cud (znak) staje się przyczyną do tego, że Jezus musi "uciekać"/ oddalić się od tłumu, który chce obwołać Go królem. Ucieka w samotność, na górę. Zapewne spędzając ten czas na odpoczynku i relacji z Ojcem.
Gdy powraca "na scenę" wydarzeń, lud żąda znaku.

Tacy jesteśmy my. Ciągle nam mało. Uważamy, ze nasze potrzeby są najważniejsze i powinny być zaspokajane. Jezus stara się przenieść akcent ze znaków na istotę, które te znaki miały wskazywać. Mówi (w. 29): wierzcie we Mnie.
Ludzie zaś (jakże monotematycznie) domagają się znaku wracając do pokarmu - do manny, którą jedli ich ojcowie na pustyni.
Jezus odpowiadając pozostaje przy temacie jedzenia. Wskazuje, że On "jest chlebem". Chlebem, który daje życie wieczne.

Zatroskani o swoje co dzienne potrzeby zapominamy czasem, że równie istotne są nasze duchowe potrzeby. Ważny jest dla naszego życia pokarm, który "daje" nam życie fizyczne, jak i ważny (o ile nie istotniejszy, bo rzutujący na naszą wieczność) jest "chleb duchowy", którym jest Jezus.

W wyniku rozmowy Jezusa ze słuchaczami, wielu uczniów się zgorszyło i odeszło.
Nie zrozumieli. Słowa Jezusa przerosły ich i ich wyobrażenie. Zetknęli się z kosztem uczniostwa i zrezygnowali. Jezus zaś pyta pozostałych uczniów czy i oni chcę odejść?

Mamy wolną wolę. Możemy (i robimy to) co dziennie podejmować decyzję. Iść dalej za Jezusem, czy odejść? Nasz wybór determinuje naszą wieczną przyszłość.
Dalej w ww. 68,69 padają słowa Piotra, które powinny być też naszym wyznaniem.
Jak wielka determinacja brzmi w tym wyznaniu.

Kiedy jest nam źle, kiedy przestajemy rozumieć i ogarniać swoim "małym rozumkiem" to co dookoła nas się dzieje. Gdy czujemy się skrzywdzeni i odrzuceni przez ludzi, wołajmy: "Panie! Dokąd pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego."

Chcemy trzymać się Jezusa za wszelką cenę. Bo tylko On jest naszą nadzieją. To On nadaje naszemu życiu cel.

Życie bez Boga jest jak latająca łopata - bez sensu!


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 5



Podczas lektury Pisma Świętego stawiamy sobie pytania; dlaczego, kto, w jakim celu? Odpowiedzi na takie (i wiele więcej) pytania pozwalają nam rozumiec tekst, a dzięki temu "odkrywamy" co Bóg chiał powiedzieć ówczesnym, a nastepnie co chce powiedzieć nam dziś.

Czasem jednak nie znajdziemy odpowiedzi na wszystkie nasze pytania. Tak jest na przykład podczas lektury piątego rozdziału ewangelii wg. św. Jana. Dlaczego Jezus uzdrowił tylko jedną osobę przy sadzawce? Przecież nie wątpimy, że miał współczucie dla wszystkich cierpiących.
czasem jednak i brak odpowiedzi na nasze pytania jest wskazówką, by odkryć to co rzeczywiście mówi Słowo Boże.

Uzdrowienie człowieka cierpiącego od 38 lat spotkało się z oburzeniem ze strony religijnej części świadków wydarzenia. Przepis dotyczący sabatu był ważniejszy w ich mniemaniu od tego człowieka. jakże często zdarza nam się być mało wrażliwymi na ludzkie cierpienie, w imię naszej poprawności teologicznej (a w zasadzie naszego wyobrażenia) czy jakże popularnej ostatnio poprawności politycznej.
A jednak dla Jezusa, ważny jest człowiek, a nie źle interpretowany przepis.

To wydarzenie posłużyło również, by wskazać na Boga Ojca.
Co więcej, Jezus "siebie czynił równym Bogu" i "Boga nazywał własnym ojcem" (w. 18). To było nie do pomyślenia dla słuchaczy. Dlatego też czytamy wypowiedź Jezusa gdzie podkreśla swoją wyjątkowość, która jednak nie polega na tym co sadzą o Nim inni ludzie. Jezus polega całkowicie na tym co myśli o Nim Ojciec.

Jakże często ulegamy ludzkim opiniom, tym co sobie inni o nas pomyślą. Ale nasza tożsamość wynika z tego kim jesteśmy w Bogu.
I to prawda, że nie żyjemy w próżni, że relacje z ludźmi są istotne (kształtują nasze myślenie o sobie). Ale o ile zdrowsi bylibyśmy w myśleniu o sobie i w naszych relacjach gdybyśmy głównie polegali na tym jak patrzy na nas Bóg.

Jak werset kluczowy w tym rozdziale wybrałbym słowa Jezusa: "badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie".
Chrześcijanie ewangelikalni często szczycą się swoją znajomością Pisma. I to dobrze, że je znamy i chcemy poznawać lepiej. Dobrze jest znać fragmenty Słowa Bożego na pamięć. Ale nie uprawiajmy sztuki dla sztuki. Oglądając liście na drzewach nie zapominajmy patrzeć na cały las. Wgłębianie się w szczegóły często prowadzi do pychy i podziałów. A lektura Słowa Bozego, opieranie na nim swojego życia powinno przybliżać nas do osoby naszego Zbawiciela i Boga.
Chrześcijaństwo to życie/ doswiadczenie oparte na Słowie Bożym.
Nie zamieniajmy relacji z osobą Jezusa jedynie na wiedzę o Nim!


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 4



Czwarty rozdział ewangelii Jana to zapis dwóch wydarzeń, które dotyczą zupełnie różnych ludzi. Różne środowisko, różna pozycja społeczna, a nawet płeć.

Najpierw Jezus rozmawia z kobietą samarytańską. Już samo to jest dziwne. Raz, że rozmawia z kobietą. Dwa, że jest to przedstawicielka grupy z którą żydzi nie chcieli mieć relacji. Uważali ich za gorszych. W dodatku wiemy, że życie miała co najmniej poplątane.
Kolejną osobą, która "występuje" w tym rozdziale jest dworzanin, któremu zachorował syn. Jakże odmienna pozycja od kobiety samarytańskiej.
Zarówno jedna jak i druga osoba jednak dla Jezusa jest ważna. Jego pragnieniem i powołaniem (pokarmem) jest czynić wolę Ojca (w. 34 - kluczowy w tym rozdziale).

My również jesteśmy różni. Różnią nas doświadczenia życiowe, jesteśmy w różnym wieku. Mamy różne wykształcenie, pasje, hobby. Różni nas grubość portfela i poglądy polityczne. Ale do każdego z nas przychodzi Jezus, który z na o nas prawdę. Wie jacy jesteśmy i czego potrzebujemy. Wie jak użyć i wykorzystać to co w nas "siedzi", żeby zaoferować nam swoje miłosierdzie i łaskę.

To co nas łączy to ta sama nadzieja, złożona w osobie Jezusa Chrystusa. W obecności Boga (w światłości, która oświeca) każdy z nas ma szansę i każdy jest ważny; i syn osoby na pozycji i człowiek przez innych pogardzany.

Patrzmy na siebie nawzajem ( w Zborze) i na innych tak jak patrzy Jezus.


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 3



Trzeci rozdział, a dokładniej werset 16 tegoż, jest każdemu ewangelikalnemu chrześcijaninowi dobrze znany.

"Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny."

Rozmowa Jezusa z Nikodemem to wspaniała nauka dla nas.
Rozpoczęcie życia z Bogiem nie polega na samozaparciu, dokonywaniu heroicznych świętych czynów. To nie praca nad charakterem. To zrodzenie z nieba, które następuje gdy człowiek pokutuje (opamięta się) i wierzy. Sam Bóg odradza nas w sposób duchowy do życia z Nim.

Duchowe narodziny to postawienie osoby Boga - Jezusa na pierwszym miejscu swojego życia.
Widzimy to zarówno w słowach Jezusa, gdy wspomina wywyższonego węża na pustyni, jak i w słowach Jana Chrzciciela: "On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym".

Zrodzeni przez Boga przeznaczeni jesteśmy do tego, by całe nasze życie wskazywało, że Jezus ma być na pierwszym miejscu. Lecz nie chodzi tu tylko o słowa, deklaracje. Trzeci rozdział kończy się wersetem (przekład ekumeniczny):
"Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne, kto zaś nie jest posłuszny Synowi, nie doświadczy życia, ale gniew Boży pozostaje nad nim."

Duchowo zrodzeni przez Boga jesteśmy przeznaczeni, by nasze życie prowadzone było w posłuszeństwie Jemu (Jego Słowu). Posłuszeństwo (dobre uczynki, pobożne życie, wypełnianie nakazów) wynika z naszej relacji z Bogiem.

Nawrócenie to nie odmówienie modlitwy grzesznika. Nawrócenie do Boga to postawienie Jezusa w centrum życie, ze wszystkimi tego konsekwencjami (kosztami).


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 2


Drugi rozdział Ewangelii wg. św. Jana rozpoczyna się od wesela. I tam pośród radości, śmiechu i szczęścia. Pośród zwyczajnych ludzi i zwyczajnych spraw Jezus dokonuje swojego pierwszego cudu. Zamiana wody na wino staje się znakiem dla uczniów, że Ten za którym poszli jest szczególny. Może jeszcze nie wszystko rozumieją, wielu rzeczy nie wiedzą, ale objawiona Boża chwała rozpala ich serca i umysły. Zaczynają wierzyć.
Pójście za Chrystusem, to nie tylko intelektualne przekonanie o Zbawicielu. To także rozpalone serce, gotowe na spotkanie z Najwyższym, gorliwe, by miłość przekuwać w czyn.
Potrzebujemy "znaków", które nie będąc podstawą naszej wiary (nie w widzeniu, a w wierze pielgrzymujemy) są budulcem rozpalającym naszą fascynację Jezusem i naszą gorliwość o świętość.

Rozmowa Jezusa z Marią podczas wesela nie ma na celu zdyskredytowania jej osoby (nie mamy kultu świętych ze względu chociażby na naukę dekalogu - tylko Bóg jest godzien chwały i czci). Prawie obcesowe potraktowania matki ma raczej podkreślić osobę Jezusa. Pismo Święte jest chrystocentryczne (Chrystus jest w centrum nauczania, bo On jest objawieniem się Boga). Dlatego też Jezus podkreśla swoją odrębność. Jest nie tylko człowiekiem. Jest odwiecznym Bogiem, drugą osobą Trójcy, który jako światłość przychodzi na świat.

Chcemy by Jezus stał w centrum naszego życia - duchowego, rodzinnego, zawodowego, a także w pasjach i hobby.
Również w centrum życia zborowego, by stał, nie plan, metoda, sposób, lecz Zbawiciel Jezus Chrystus - Pan Kościoła.

Chcemy mieć gorliwość o swoją świętość i czystość (pobożne życie) taką jaką ukazuje nam Jezus rozwalając stragany handlarzy w świątyni.

Chcemy, by znaki i cuda się wydarzały jako potwierdzenie Ewangelii, byśmy budowali nimi swą wiarę, lecz nie chcemy na nich polegać w pierwszej mierze.

Zdając sobie sprawę, że Jezus wie co jest w naszych sercach chcemy poddawać się Jemu licząc na przebaczenie, miłosierdzie i przemianę. Tak, by On był na pierwszym miejscu, i jemu płynęła wszelka chwała i cześć.


Ewangelia wg. św. Jana, rozdział 1



Lektura pierwszego rozdziału Ewangelii wg. św. Jana ukazuje nam odwiecznego Boga - Jezusa Chrystusa, który przychodzi na świat.
Jest On "prawdziwą światłością", która oświeca każdego człowieka. Jezus przychodzi na świat, do całej ludzkości, ale pochyla się nad konkretną osobą. Przykładem tego jest Natanael.
Nie wiemy o czym Natanael myślał pod drzewem figowym. I nie potrzebujemy spekulować. Widzimy zaś wyraźnie, że Jezus potrafi nawiązać intymną, duchową więź z każdym człowiekiem.
Czyż to nie zachęta dla nas?
Chrystus chce mieć relacje z każdym z nas. Każdy z nas jest dla Niego ważny. Nie tworzymy masy o nazwie "wszyscy". Przez wiarę mamy "osobistą" relację ze Zbawicielem.
Tym, którzy wierzą dał prawo stać się dziećmi Bożymi (w.12).

Jakże odświeżająca prawda.
Tak jak przyroda za oknem, która budzi się pod wpływem wiosny. Tak w moim sercu rozbudza się na nowo miłość do Jezusa.
Kiedy patrzę za okno, gdzie słońce daje coraz wyraźniej znać o sobie i zmieniającej się aurze, z ponurej kończącej się zimy na odświeżające wiosenne poranki, myślę o Chrystusie moim Panu, który dla mojego życia jest światłem rozświetlającym drogę.



Wspólnotowe czytanie Ewangeli wg. św. Jana



Gdy Nehemiasz odbudowywał Jerozolimę, jednocześnie "odbudowywano" relację Izraelitów z Bogiem.
Środkiem do odnowy było odczytywanie przed ludem Słowa Bożego. Odczytane przez Ezdrasza Słowo doprowadziło lud do pokuty.
Wzorując się na Nehemiaszu i Ezdraszu chcemy w marcu wspólnie czytać Słowo Boże.

I tak, każdego dnia miesiąca (od 1 do 21) jako Zbór czytamy jeden rozdział Ewangelii wg św. Jana.

Zapraszamy do wspólnego czytania o godz. 19:00 w kaplicy lub ewentualnie samodzielnie w domu (o 19:00 lub innej dogodnej porze).

Czytajmy z modlitwą, a Pan sam będzie wzbudzał w nas serca gorące.



"Wycieczka" do Jasła


Dziś przed południem odwoziliśmy do Jasła Małgosi koleżankę. Nie mieliśmy czasu i zaraz musieliśmy wracać do Mielca. Zdążyłem tylko "cyknąć" kilka fotek. Niestety wszystkie są prześwietlone. Ich jakość pozostawia więc wiele do życzenia. Ale przecież ja się dopiero uczę :D
A poważnie, nie miałem czasu, więc dobrze, że jest choć to co jest.

„Jaką chcesz być owcą?” -kazanie


skrypt kazania z 1 marca 2009, Mielec


„Jaką chcesz być owcą?”
Główna myśl kazania: Zrób krok by być bliżej Jezusa i Jego Kościoła

Wstęp

Ps. 95:7: “Bo On jest naszym Bogiem, a my ludem Jego pastwiska, stadem w Jego ręku. (…)” (przekł. ekumen.)
Ps. 95:7: “On bowiem jest Bogiem naszym, A my ludem pastwiska jego i trzodą ręki jego. (…)” (BW)


Czytając Słowo Boże – Biblię odkrywamy Boże prawa, prawdy i jeśli zdrowo wzrastamy, w sensie duchowym, to przyjmujemy je do siebie. Kiedy czytam, że Bóg czegoś ode mnie wymaga, to w pierwszej kolejności muszę tą prawdę stosować do swojego życia, a nie do życia brata czy siostry siedzącej obok. Bóg gdy mówi, mówi do konkretnej osoby; do ciebie, a nie do niewierzących.
Pewne prawdy dotyczą zarówno pojedynczych wierzących, jak i całego kościoła – zboru.
Chociażby Wieczerza Pańska, przeżywamy ją zarówno indywidualnie, wewnątrz naszego serca, ale, by doświadczyć jej w pełni powinniśmy przeżywać ją jako całą wspólnota. Nowotestamentowe listy pisane są do zborów. Do konkretnych lokalnych kościołów.
Gdy czytamy Słowo Boże widzimy, iż pojedynczy człowiek należał do wspólnoty. I tak, mamy plemiona izraelskie, naród żydowski – jako całość, wspólnota synagogalna i wreszcie; Kościół Powszechny - Kościół Jezusa Chrystusa. A wnikając głębiej; konkretny zbór.
W czasach nowotestamentowych, w czasach pierwszych chrześcijan, nie do pomyślenia byłaby sytuacja, iż człowiek wierzący nie jest częścią jakiejś lokalnej wspólnoty. Niestety dziś zdarza się to nad wyraz często. Mamy opory przed ponoszeniem odpowiedzialności za kościół, tu i ówdzie słyszy się: po co mi członkostwo. Ale brak oparcia w kościele, w zborze często prowadzi do tragedii. Na pustkowiu duchowe życie zamiera. Jest podatne na wypaczenia, bo jest brak korygowania przez współbraci.


1. Kościół Bożą owczarnią

Tak się Bogu spodobało, iż postanowił powołać do istnienia Kościół; “(…) i na tej skale zbuduję Mój Kościół, a potęga śmierci go nie zwycięży” (Mat. 6:18, przekł. ekumen.) mówi Pan Jezus.
Gdy Boże Słowo mówi o Kościele, często używa obrazów. Najpopularniejszy to oczywiście obraz ciała (Rzymian 12). Obraz świątyni, rodziny itd. .
Jest jeszcze jeden obraz:
Jan. 10:7-16: „7. Jezus więc ponownie oznajmił: Zapewniam, zapewniam was, Ja jestem bramą dla owiec. 8. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, ale owce ich nie posłuchały. 9. Ja jestem bramą. Jeśli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony, wejdzie i wyjdzie, i znajdzie pokarm. 10. Złodziej przychodzi tylko po to, aby ukraść, zabić i zniszczyć. Ja przyszedłem, aby miały życie, i to w obfitości. 11. Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz oddaje swoje życie za owce. 12. Najemnik, który nie jest pasterzem i owce nie są jego własnością, gdy widzi zbliżającego się wilka, porzuca owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. 13. Jest bowiem najemnikiem i nie martwi się o owce. 14. Ja jestem dobrym pasterzem i znam Moje, a Moje Mnie znają. 15. podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. I życie swoje daję za owce. 16. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. Je także muszę przyprowadzić i będą słuchać Mojego głosu. I będzie jedna owczarnia, i jeden pasterz.” (przekł. Ekumen.)


Pan Jezus mówi, że “będzie jedna owczarnia, i jeden pasterz”. Mówi; to Ja jestem tym dobrym pasterzem, i mam owczarnię – Kościół. Kościół, w którym wszyscy są jedno przez Ducha Świętego.
Bracia i siostry mimo że jesteśmy różni. Mamy różne podejścia, reprezentujemy całą gamę temperamentów i doświadczeń (także tych duchowych) jesteśmy jednością, bo jesteśmy złączeni Duchem Świętym.


2. Jesteśmy Bożymi Owcami

Jeśli mamy obraz owczarni, to prosto i jasno widzimy, że Jezus jest pasterzem, a my Jego owcami.
Biblia porównuje nas do owiec, ale niestety nie jest to komplement. Najzwyczajniej owce są głupie, krnąbrne i nieposłuszne. Dlatego właśnie potrzebują pasterza. Tylko pasterz i jego pomocnicy utrzymują stado owiec razem i nie pozwalają mu oddalić się z pastwiska. Ciekawe w postawie owiec jest to, że gdy pasterz podchodzi do owiec stają się potulne, słuchają, garną się do jego rąk, ale gdy ten je mija i odchodzi, znowu każda „lezie” w swoją stronę.
Bóg jest naszym pasterzem, a myśmy owcami pastwisk jego.
I tak jak prawdziwe stado owiec potrzebujemy pasterza. A naszym pasterzem jest oczywiście Jezus.
Pozwólcie drodzy, że opowiem nam historię ze Szkocji1.
Pewien pasterz miał 7 000 owiec, był sam, a do pomocy miał 3 psy. Gdy chciał, by stado ruszyło w jakiś kierunku, gwizdem wydawał komendę psu. Duży owczarek biegł i nie wydając żadnych dźwięków; ani szczekania, ani warczenia zataczając ósemki naganiał stado w odpowiednim kierunku. Pies został pochwalony za dobra pracę. Po pewnym czasie stłoczone do tej pory stado owiec zaczęło rozchodzić się we wszystkich kierunkach. Stary Szkot zagwizdał ponownie, tym razem najmłodszy pies wybiegł i szczekając zaganiał stado, by się zebrało na powrót razem. Pies również został pochwalony, wrócił na swoje miejsce, by chwilę później, znów przywołany gwizdem, wybiec na pastwisko, by samotnie biegającą owcę zagonić do stada.
Stado owiec poruszało się, jedna za drugą zbite razem, skubały trawę. Nadszedł czas powrotu z pastwiska. Szkot znów zagwizdał, tym razem na najstarszego psa. Ten nie biegał dookoła stada, nie szczekał, tylko podgryzał. Podgryzał te owce, które były przywódcami stada i w ten sposób nadawał kierunek całemu stadu.(1
Są różne owce w stadzie:

Owce pustelniczki.
To owce, które nie potrafią lub nie chcą poddać się życiu w stadzie. Gdy wszystkie się pasą, ta ma ochotę wtedy pobiegać, zawsze woli iść w innym kierunku niż całe stado. Jest samotna. Nie idzie za owcami – przewodniczkami, ma własne kierunki i motywacje, z trudnością podporządkowuje się dyscyplinie. To samotnik z wyboru, inne owce stronią od niej. Ma własne cele, odrębne od celów całego stada. Taka owca zawsze wie najlepiej kto zawinił, i kto co źle robi. Myśli wyłącznie o swoich celach, i by jej było wygodniej.
Owca-pustelniczka odmawia łączenia się z innymi owcami i nie chce dostosować się do zasad obowiązujących w zagrodzie. Nie podążają za wizją Zboru, za liderami, ale mają swoje wewnętrzne motywacje, które nimi kierują. Tacy wierzący uważają, że wiedzą trochę lepiej od pasterza co jest dla nich dobre. Są to wolne duchy, które w żaden sposób nie potrafią podporządkować się dyscyplinie. To oczywiście wpływa negatywnie na całe stado. Wprowadzają w stado, do zboru zamęt. Nie dość, że nie współpracują ale jeszcze często nieświadomie utrudniają pracę.

Owca „spod płotu”
Jak sama nazwa wskazuje owca ta lubi chodzić wzdłuż płotu. Dlaczego, bo u sąsiada zawsze trawa jest bardziej zielona. Taka owca trzyma się z dala od stada, chce więcej swobody i samodzielności. Najchętniej to przeskoczyła by płot, lub się podkopała, by korzystać z tego co ona chce, a nie z tego co przygotował jej pasterz.
O tak, w tamtym zborze jest dobrze, a tu u nas, ee.. szkoda gadać. Owce takie często stoją z boku, nie angażują się, więcej bardzo często są nie doinformowane. Nie wiedza co się dzieje w ich własnym zborze, ale doskonale wiedzą czym żyją okoliczne zbory i jakie konferencje są i gdzie. Te owce najczęściej padają łupem jakichś nowinek, ale niestety niczego ich to nie uczy. Inni strzygą ich runo, a gdy ono tylko odrośnie, a znów są gotowe iść na inne pastwisko. Często taka owca znajduje naśladowczynie, które za nią wymykają się dziurą na inne pastwiska.

Owca samotnica.
Ta owca, choć podobna trochę do pustelniczki, ma jedna cechę wyróżniającą ją. Ma silną osobowość. Nie potrafiąc podporządkować się stadu, odseparowuje się sama, a również często pociąga za sobą inne owce. Ona wie lepiej; od owiec przewodniczek, a nawet od pasterza. Wie gdzie jest soczystsza trawa, smaczniejsza woda.
Jest to silna osobowość nie potrafiąca podporządkować się autorytetowi. Odczuwa to jako zamach na swoją niezależność. Bardzo często wokół owcy samotnicy gromadzą się inne owce, zauroczone charyzmą i osobowością samotnicy. Niestety to te owce najczęściej są powodem rozłamów i podziałów.

Po prostu owca.
Są też owce, „właściwe” te, które idą za głosem pasterza, lecz czasem zapominają o kierunku. I zaczynają się błąkać. Są to owce, które potrzebują ciągłej opieki, ale garną się do pasterza tylko w tedy gdy ten jest blisko. Pasterz odchodzi owca zaczyna się skupiać na czymś innym. Na przykład zaczyna martwić się wilkami i tylko głos czy dotyk pasterza może ją uspokoić. Takich owiec jest najwięcej w Zborze.

Owce przewodniczki.
One trzymają się najbliżej pasterza, i wystarczy, by mądry pies je skierował w odpowiednią stronę, a stado podąży za nimi.
Taką owcą był np.: Jan, który zawsze był przy Panu Jezusie. To te owce są potencjalnymi przywódcami w przyszłości. To za nimi podąża stado. Mają charakter lidera, ale też zaufanie pasterza.


3. Owce mają obowiązki.

Patrząc na stado owiec może nam się wydawać, ze owce nic nie robią – tylko skubią trawę. Ale one mają swoje obowiązki. My członkowie Zboru również mamy pewne obowiązki.
Jako ludzie wierzący musimy po pierwsze wzrastać. Owce muszą jeść. My też musimy się karmić. Po pierwsze Bożym Słowem tym pokarmem, który jest zdecydowanie smaczniejszy niż trawa. Musimy karmić się modlitwą i społecznością z ludźmi wierzącymi. Bez tych rzeczy wychudniemy i umrzemy.
To, że jesteśmy w zborze nakłada na nas kolejny obowiązek. Musimy troszczyć się o siebie nawzajem. Owca o owcę. Każdy o każdego w relacjach pojedynczych. Brat z bratem, a siostra z siostrą. Ale musimy także troszczyć się o dobro całego stada. Całego zboru. Dobra owca nie będzie obmawiała swojego zboru, pastora, braci nawet jeśli w zborze nie dzieje się najlepiej. Dobra owca będzie szukała rozwiązania i tego w jaki sposób można coś zmienić.

Jakimi jesteśmy owcami? Jaką jesteś siostro, bracie owcą? Które cechy zauważasz u siebie? Lubisz trawę spod płotu, nie lubisz być pod autorytetem?
Każdy z nas jest owcą w Bożym stadzie. I każdy ma swoje miejsce.
Jaką jesteś owcą, a jaką chciałbyś/ chciałabyś być?


Zakończenie.

Mat. 18:12-14: “12. Jak się wam wydaje: Jeśli właścicielowi stu owiec zabłąkałaby się jedna, to czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu w górach i nie pójdzie szukać tej zabłąkanej? 13. A jeśli uda mu się ją odnaleźć, zapewniam was, że cieszy się z niej bardziej niż z tych dziewięćdziesięciu dziewięciu, które się nie zabłąkały. 14. Tak też nie chce wasz Ojciec, który jest w niebie, aby zginął jeden z tych najmniejszych.” (przekł. Ekumen.)

W przypowieści o zaginionej owcy czytamy, że dobry pasterz zostawił całe stado i poszedł szukać tej jednej (Mat 18,12-14 i Łuk 15,1-7). Tej która się zgubiła.
Jak myślimy, jaka była ta owca, co zginęła? Raczej nie była to owca przewodniczka, bo ta raczej by się nie zgubiła (przecież pilnuje się pasterza), a po za tym zaraz by zauważył jej zniknięcie. A może owca ze środka stada? Też raczej, nie. Kazali iść to idę. To była, któraś z tych trzech typów owiec. Może samotnica, może owcą-pustelnicą? Ale tak jakoś wydaje mi się, że mogła to być owca „spod płotu”. Zobaczyła gdzieś dalej soczystą trawę i chciała się tam dostać i wlazła w jakieś krzaki, lub dół z którego już nie umiała się wydostać. Ale Jezus jest dobrym pasterzem i nie zostawi takiej owcy na pastwę losu. Idzie, może kolejny raz i odnajduje, opatruje rany i chce, żeby wreszcie ta owca poszła po rozum (nie koniecznie do głowy).
Psalm 23 mówi nam, że Bóg dba o swoje owce, ma o nie staranie. Ma dla owiec najlepsze pastwiska, najlepszą wodę, prowadzi nas ścieżkami gdzie nie połamiemy nóg.

Jest dla nas nadzieja!
Niezależnie od tego jaką jesteś owcą, to Pan Jezus jest dobrym pasterzem. On jest tym, który życie swoje położył byś miał życie wieczne. On jest tym, który pójdzie po ciebie nie zależnie od tego w co i gdzie się zaplączesz.
Kościół to wszystkie takie owce, i te samotnice, pustelniczki i spod płotu, a także ta cała masa „właściwych”. Niezależnie od tego jaką jesteś owcą, jeśli jesteś w Kościele to jesteś w dobrym miejscu. Bo owca musi żyć w stadzie.
Ale to jest jedna część radości.

Musimy się tylko rozwijać.
Bóg chce żeby owce się rozwijały, żeby owce z pod płotu garnęły się do środka stada, żeby owce szaraczki, te w środku stada, stawały się przewodniczkami. Bóg chce żebyśmy rozwijali się w naszym życiu duchowym, ale także w naszej służbie.
Jedyne co musisz zrobić to zwrócić się do pasterza. Musisz przyjść do Jezusa, i podążać za Nim.
Owce muszą znać głos swojego pasterza”
Jan 10:16: “(…) I będą słuchać Mojego głosu. I będzie jedna owczarnia, i jeden pasterz” (przekł. ekumen.)
Jan 10:10: “(…) Ja przyszedłem, aby miały życie, i to w obfitości.” (przekł. ekumen.)




----
1 J.L. Beal, M. Barber, Duszpasterstwo, ZKE, W-wa 1984, s. 9.