| Home | 365/2012 | in my eye | VW T3 Westfalia | Zbór w Mielcu |

Upiększamy bloga!




W ramach dalszego ciągu akcji upiększania świata (a przynajmniej bloga), dziś wieczorem zdjęcie mojej siostrzenicy. Prawda, że Wiki jest ślicznym dzieckiem?
Jest też wdzięcznym "obiektem" do focenia. Ciągle się uśmiecha i robi minki. Wręcz pozuje :)
Ciekawe po kim odziedziczyła urodę? Może po mamie, której zdjęcie jest w poprzednim poście? ;)



Prywata na blogu czyli ciąg dalszy




Ciąg dalszy fotek z wypadu do Sandomierza. Tym razem moja siostra. Czyli nic dodać, nic ująć :)


"Mur berliński" w Mielcu



W poście "Sztuka czy wandalizm?" zastanawiałem się nad powyższym w kontekście graffiti. W reakcji Karola (pozdrawiam) napisała, że więcej graffiti znajdę na tak zwanym "murze berlińskim" za stadionem. Wybrałem się więc na spacer. Z niego pochodzą niniejsze zdjęcia. Także to na górze, które prezentuje "skatepark". Trochę zaniedbany, trochę pozostawiony sam sobie, ale jacyś użytkownicy jednak na nim byli. I jeździli, co widziałem i sfociłem ;)

Zdjęcia zaś poniższe to twórczość umieszczona na "murze berlińskim".




Poniższe zdjęcie to walka graffiti i wandalizmu. Ktoś się namęczył stworzył piękną rzecz, (rysunek psa), a potem przyszedł ktoś z czarnym sprayem i postanowił zostawić po sobie ślad. A raczej ślad swojej głupoty.




Jak się Wam podobają powyższe? Graffiti to sztuka czy wandalizm? Zachęcam do wypowiedzi.


Do nieba...




Dziś na zdjęciu Patryk, mój siostrzeniec. Na starówce w Sandomierzu umieszczona jest kotwica na łańcuchu, który wznosi się do nieba. Zapewne wszyscy odwiedzający Sandomierz mają z nią zdjęcie ;) Oczywiście my też sfociliśmy wspomniany obiekt, a to jeden z utrwalonych momentów.

Sama kotwica wygląda tak, jakby Niebo zarzuciło kotwicę, żeby nie odpłynąć zbyt daleko od Ziemi. I wydaje mi się, że to ważna myśl: czy "Niebo" zarzuciło kotwicę w Twoim sercu? czy tez pozwalasz, by dryfowało z dala od Ciebie?

Ot taka luźna myśl przebiegająca po głowie galopem.


"Żyjmy w zgodzie z Boża konstytucją" - kazanie



„Żyjmy w zgodzie z Boża konstytucją”
Główna myśl kazania (koncept homiletyczny):
Żyjmy i mówmy jak Boże Słowo!
Tekst: Dzieje Apostolskie 18;1-17


Wstęp


Czy zastanawiałeś się, co kieruje twoim życiem? Co ma na ciebie największy wpływ?
Są ludzie, którzy robią to co się podoba ich najbliższym, bo nie chą ich urazić, albo po prostu tak im wygodniej. Są tacy, którzy kierują się tym co usłyszą w telewizji. Czasem zdarza się spotkać kogoś kto jest święcie przekonany, że to co piszą w gazetach musi być prawdą. Są i tacy, co wierzą i robią tylko to w czym czują się dobrze, co sprawia im przyjemność. Jeśli coś zaczyna być mało przyjemne, zaczyna być męczące, zostawiają to.
Gdy apostoł Paweł przybył do Koryntu, zetknął się z Akwilą i jego żoną Pryscyllą. W związku z sytuacją jaka panowała w zborze korynckim podjął pracę zawodową tak, by móc się utrzymać. Wszedł w spółkę ze wspomnianym małżeństwem. Razem pracowali, razem mieszkali. Wiódł normalną egzystencję, zapewne niewiele różniącą się od naszej. No, może częściej odwiedzał wierzących, co tydzień, w dzień świąteczny chodził do synagogi, by tam opowiadać o Chrystusie. By na podstawie Pism (Starego Testamentu) dowodzić, że Jezus jest Mesjaszem.
Gdy Tymoteusz i Sylas dotarli do Pawła, przynieśli ze sobą ofiary innych zborów, tak, że mogli się utrzymać i apostoł mógł oddać się „całkowicie słowu” - głoszeniu Jezusa. Mimo starań i „pracy pełnoetatowej” spotkał się z dość ostrą reakcją. Te wydarzenia przekonały go, że powinien poświęcić więcej czasu na głoszenie dobrej nowiny poganom (nie żydom).
Ww. 9,10 i 11: „I rzekł Pan do Pawła w nocnym widzeniu: Nie bój się, lecz mów i nie milcz, bo Ja jestem z tobą i nikt się nie targnie na ciebie, aby ci uczynić coś złego; mam bowiem wiele ludu w tym mieście. I przebywał tam rok i sześć miesięcy, nauczając wśród nich Słowa Bożego.”
Z powodu oddania się „służbie Słowa” Paweł spotyka się ze sprzeciwem Żydów, którzy stawiają go przed sądem. Ale okazuje się, że Galion prokonsul Achai, nie chce mieć nic wspólnego ze sporną sprawą. Sprawa zakonu, Słowa jest mu zupełnie obojętna.


1. Mimo obojętności [12-17]...

Czasem spotykamy w swoim życiu ludzi, dla których Biblia jest obojętna.
Przeczytajmy ww. 12-17!
Sam nie należę do ludzi, którzy są bardzo emocjonalni. Nie, to nie znaczy, że nie mam emocji. Ale jakoś tak nie szczególnie lubię je uzewnętrzniać. Im więcej ludzi tym mi trudniej, no chyba, że są to te negatywne emocje, jak: złość, czy nerwowość.
Ale szczerze mówiąc gdy mam do czynienia z ludźmi obojętnymi na ewangelię, dziwnie się czuję.
Gdy ja czytam Boże Słowo, to z reguły ono stawia mnie przed jakimś wyzwaniem. Bo można się z Biblią zgadzać, nie zgadzać, ale trudno jest być w stosunku do jego przesłania obojętnym.
A jednak spotykamy takich ludzi, którzy mają właśnie takie podejście do Biblii. Mi takie osoby sprawiają najwięcej kłopotu. Bo to nie wiadomo, czy mówić, milczeć? Robić swoje?
Najgorsze jest jednak, gdy spotykamy „wierzących”, którzy są obojętni na Boże Słowo. Oczywiście żaden chrześcijanin tak bezpośrednio tego nie powie. Ale nasza obojętność przejawia się wtedy gdy mówimy; już to słyszałem, znam to, co nam ciekawego dzisiaj powie pastor na kazaniu? Słyszeliśmy setki, a może i więcej kazań. Tak wiele razy czytaliśmy te same historie, że możemy stać się obojętni.
Boże Słowo stawia nas przed wyzwaniem, zmusza nas do refleksji. Nie chce pozostawić nas obojętnym. Chce nas przemieniać!
I mimo obojętności ludzi, lub może lepiej pozornej obojętności naszym zadaniem jest głosić Słowo Boże. Także przez swoje życie, poprzez realizowanie Bożych norm. Dlatego z tego miejsca będziemy ciągle zwiastowali tą samą „starą Biblię”, nie jakieś nowinki, nowości. Ale te same odwieczne prawdy dotyczące przebaczenia i Chrystusowego krzyża!


2. Mimo sprzeciwów [5-8]...

Ale jeśli nie jesteśmy zobojętniali na Boże Słowo, to zapewniam, że jeśli tylko żyjemy zgodnie z Bożymi standardami, to wcześniej czy później spotkamy się ze sprzeciwem. Ludziom nie podoba się często to, że my chcemy prowadzić życie święte i moralne. Może związane jest to z tym, że żyjąc według Słowa Bożego stajemy się solą ziemi, a może lepiej powiedzieć solą w oku.
Czytanie ww. 5-8.
Czasem pojawia się pokusa, żeby trochę złagodzić wydźwięk biblijnej nauki. Kiedyś rozmawiałem ze swoim znajomym. Zadał mi pytanie; co wasz kościół myśli o „wolnych związkach”, o parach żyjących jak małżeństwo bez ślubu. Jaka prosta odpowiedź; biblia jasno stwierdza, że jest to grzech. Ale jak to powiedzieć człowiekowi, który żyje w takim związku? A my nie chcemy stracić z nim relacji, bo chcemy żeby się nawrócił? Nie możemy rozwadniać ewangelii. Ludzie muszą wiedzieć z czego mają się nawracać i dlaczego. Mimo sprzeciwów, agresji i niezrozumienia musimy skupić się na tym co jest podstawą naszego życia, na Bożym Słowie. Ono jest wyznacznikiem co jest dla nas dobre i co nam wolno. To Boże Słowo jest pionem, dzięki któremu wiemy czy zgrzeszyliśmy. To Boże Słowo stawia przed nami wyzwania. To jest nasza konstytucja według której chcemy żyć!


3. Mimo codziennej bieganiny [1-4]...

Apostoł Paweł, gdy przybył do Koryntu i zanim przyjechali do niego jego towarzysze z darem z Filippi, podjął pracę. A mimo tego, ciągle stał na straży Słowa Bożego. Głosił je, ale i nim żył.
Czytanie ww. 1-5!
Jakże często wracamy z pracy do domu, i jedyne na co mamy siły to telewizor i drzemka. Tak, to prawda, że żeby czytać Boże Słowo trzeba włożyć w to trochę wysiłku. Żeby je właściwie rozumieć, trzeba jeszcze więcej czasu i sił. Ale mimo co dziennej bieganiny Bóg nas zachęca, byśmy stanęli twardo na skale jaką jest Chrystus. I wbrew naszym współczesnym mistycznym ciągotom, oznacza to, że musimy stać na gruncie Słowa Bożego. Nie wystarczy je znać! Trzeba nim żyć.
Kochani ja nie mówię tu o czytaniu. Ale czytaniu ze zrozumieniem! Z modlitwą, zadaniu sobie trudu, by odkryć co Bóg chce Ci powiedzieć. A to oznacza, że trzeba czytać z modlitwą!


4. mów i nie milcz - żyj Słowem [9-11]

Nawet apostoł Paweł, który wydaje nam się duchowym herosem czuł się zmęczony i potrzebował zachęty. Pracował zawodowo, pracował i służył, potem na pełen etat był zaangażowany w służbę Słowa, i kiedy zetknął się ze sprzeciwem, potrzebował Bożej zachęty. Bóg przemówił do Niego w nocnym widzeniu.
Czytanie ww. 9-11.
Wielu z nas może być zniechęconych. Czytamy Pismo Święte, Kościół funkcjonuje, wiele spraw w naszym życiu biegnie jakby z rozpędu, może już dawno nic nie wyczytałeś z Biblii dla siebie. Czujesz się znużony i przygnębiony codziennymi troskami i zmaganiami! Dziś, ja jestem na tym miejscu, żeby przekazać nam to co Paweł w tedy usłyszał. Chcę przekazać słowa zachęty, które kieruje do swego Kościoła Duch Święty: „Nie bój się, lecz mów i nie milcz.”!
Boże Słowo jest naszą konstytucją i naszym prawem, w nim jest zapisana nasza nadzieja i podmiot wiary. Bracie, siostro, mimo naszego znużenia, Bóg dziś do nas mówi: „nie ukrywaj, że wierzysz Biblii, nie ukrywaj tego, że jesteś wierzący. Bądź wierny!”
Jeśli otwieramy swoje usta, niech słowa będą odzwierciedleniem nauki Biblii. Nasze uczynki niech będą ugruntowane w nauce Słowa Bożego.
Apostoł Paweł w reakcji na to Słowo pozostał w Koryncie 11 roku. Pozostał tam mimo, że nie było łatwo, pozostał, by nauczać Bożego Słowa.
Musimy mieć podobna postawę; niezależnie gdzie się znajdę, będę żył Słowem Bożym, bo tylko w nim jest objawiony mój Pan i Zbawiciel Jezus Chrystus. Bo w taki sposób mogę spotkać się z Chrystusem. Bo w ten sposób mogę Mu służyć!
Biblia to nie jest zbiór mądrych powiedzonek, ani nie jest to traktat teologiczny. To sposób w jaki Twój i mój Ojciec chce do nas mówić!


Zakończenie

Może i niektórym ludziom dobrze jest żyć opierając się na opiniach innych. Może opracowali metodę „nie wychylania się”. Mówią i robią tylko to co nie narazi ich na śmieszność, na drwiny, na trudności. Ale to powoduje, że ich życie bardziej przypomina chorągiewkę, która miotana jest w każdą stronę przez wiatr.
Ale naszym powołaniem jest, to o czym czytamy w liście do Efezjan:
Ef 4;13-15: „aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej, abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa,”
Jeśli zaś chcemy być pewni, że nasze życie zmierza we właściwym kierunku. Że nasze małżeństwa, nasza praca, nasze relacje z innymi ludźmi mają i będą miały sens, to mamy tylko jedno wyjście; żyć tak jak naucza Boże Słowo. Mówić jak Słowo i wierzyć jak Słowo nas przekonuje.
Nie dajmy się zwieść. Biblia nie jest przestarzała. Ona ciągle zawiera Słowo Boga, który dziś nam przypomina, tak jak apostołowi Pawłowi;
„Nie bój się, lecz mów i nie milcz, Bo ja jestem z Tobą...”
Módlmy się, by Bóg przydał nam wiary i siły, by żyć Bożymi prawdami i zasadami na co dzień. By nie zadowalać się tym, że coś wiemy. My chcemy, by Duch Święty ożywiał w nas Słowo Chrystusowe!


Światło i cień? Więcej cienia




Dziś w drodze powrotnej z Sandomierza wstąpiliśmy jeszcze do Baranowa Sandomierskiego. I oto co tam popełniłem ;) oczywiście między innymi. Żeby było ciekawiej to był jeszcze dzień (g.16:43).

Zdjęcie przedstawia fragment późnorenesansowego zamku w Baranowie, zwanego małym Wawelem. Była to siedziba rodu Leszczyńskich zbudowana według projektu Santi Gucciego (lata 1591-1606).

W kolejnych postach inne zdjęcia z Baranowa i Sandomierza. Do zobaczenia... ;)

Aaaa, i jak Wam się podoba fotka?
Nie musicie pisać, że super, extra (jak na naszej-klasie.pl ;))
Ale kilka słów krytyki lub zachwytów, by się przydało :D


Niepodległości - aleja, nie święto



Było już zdjęcie al. Niepodległości (w kierunku wiaduktu) (tutaj). Dziś ta sama aleja tyle, że "z drugiej strony" czyli od wiaduktu. Nieskorzystałem (jeszcze) z podpowiedzi (dzięki Marku ;) ), by zrobić zdjęcie z pasa zieleni rozdzielającego jezdnie. Ale i na to przyjdzie pora :)

A teraz druga fotka (również al. Niepodległości).



Sztuka czy wandalizm?



Lubicie grafiti?
Generalnie uważam, że grafitti to sztuka. Ale myślę tu o prawdziwych malowidłach, a nie o bohomazach w stylu "Marek kocha Kaśkę", "my tu byli", czy "Stal Mielec". Oczywiście miejsce też jest ważne, bo jak ktoś namaże na kamiennicy (co gorsza odnowionej) to jest to wandalizm, a nie sztuka. Są jednak miejsca, które warto, by udostępnić tej miejskiej formie artyzmu.
Jakie są Wasze odczucia/myśli/uwagi dotyczące "malowania na murach"?
A może ktoś wie gdzie w Mielcu są ciekawe "malunki"?

Zdjęcie powyżej przedstawia moją psinę na tle murka na Górce Cyranowskiej. Niestety jest to przykład wandalizmu, a nie sztuki. Chodzi mi o murek, a nie o zdjęcie ;)

Ponizej "murek" w całej okazałości.




Muzyka serc



W Zborze (parafii) w Mielcu już się zdradziłem, że moja ulubiona muzyka to reggae. Dlatego też już bez żadnego krygowania się mogę wrzucić na bloga i zachęcić do słuchania.


Christafari-Christafari from UNDERLOC on Vimeo.

I dzięki Miśku za link. Proszę o jeszcze ;)

Kaczeńce




I robi się fotoblog z bloga/u. Ale cóż czy wiosna nie jest piękna?
Jeśli to nie kaczeńce niech mnie ktoś poprawi. Ale ktoś dla mnie ważny twierdzi, że to kaczeńce. A ja wolę mieć spokój, więc się zgadzam :D
Google też twierdzi, że to jednak kaczeńce ;)

Może i dzisiejszy wpis nie jest zbyt ambitny, ale czy wszystko musi być ambitne? Na pokaz? Ten wpis jest egoistyczny. Dla mnie. Ot taka chwila słabości.
Często macie swoje chwile słabości? I co wtedy robicie?
Zakupy, samotna wycieczka do lasu czy gorąca kąpiel?

Ja się zaszywam z książką, albo wymykam z psem do lasu. A ponieważ nie mam dziś na to czasu to pozostanę przy powyższym poście (od postu/a - notki nie od postu - powstrzymaniu się od posiłków i skupieniu uwagi na Bogu) ;)






Czarna na zielonym



Nie mam sił nic pisać. Dzięki temu pojawia się trochę zdjęć :)
Niestety trochę prześwietlone, ale za to minka mówi wszystko.
Nasza psina, prawie w całej okazałości.



Breń Osuchowski - spacer




A dziś na dzień dobry zdjęcie mojej żoneczki. Nie wiem jak Wam, ale mi jej widok sprawia przyjemność. I od razu dzień zaczyna się lepiej :)
Zdjęcie zrobione pod Mielcem, a dokładniej wioska nazywa się Breń Osuchowski. Ot taka ciekawostka.


Wsi spokojna, wsi wesoła...



Dziś po emocjonującym nabożeństwie (uczta duchowa), po sutym (i bardzo smacznym) obiedzie pojechaliśmy ze znajomymi na wieś. To był wyśmienity pomysł. I była to super okazja do zrobienia kilku zdjęć. Tak więc nie długo zarzucę bloga zdjęciami kwiatków, listków i innej ogólnie rozumianej przyrody :)
Ale dziś tylko jedno zdjęcie, które kojarzy mi się z pięknymi polskimi widokami. Ot taka sielankowa wieś, a w tle słychać Chopina ;)


Lubicie takie widoki?



„Gdy dochodzi do konfliktu” - kazanie




kazanie z 19 IV 2009, Mielec:


„Gdy dochodzi do konfliktu”
Główna myśl kazania: Wykorzystajmy różnice dla dobra Kościoła.
Tekst: Dzieje Apostolskie 15;36 – 16;5


Wstęp


O pewnych rzeczach bardzo rzadko słyszy się z kazalnicy. Nie często się zdarza, by pastor, starszy zboru, duchowny kościoła zdradzał jakąś swoją tajemnicę, z czegoś się spowiadał publicznie. Ja dziś spróbuję to zrobić.
Jesteście gotowi? Bo zaciekawieni, na pewno...
Szczerze mówiąc nie pamiętam kiedy pierwszy raz się z kimś pokłóciłem. Nie pamiętam też o co, ale to wcale mi nie przeszkodziło w tym, żeby nauczyć się dobrze kłócić. Nawet nie pamiętam kiedy i o co pokłóciłem się z Małgosią, ale uwierzcie mi tu też jestem coraz lepszy. Robię postępy...
Jak znam życie, każdy z nas robi postępy w tej dziedzinie. Niestety.

Marcin Luther King powiedział, że „umiemy latać w powietrzu jak ptaki, pływać w wodzie jak ryby, ale nie znamy prostej sztuki życia razem jak bracia”.
I coś w tym jest. Chciałbym byśmy przeczytali fragment Słowa Bożego; Dzieje Apostolskie 15;36 – 16;5.


1. Różne konflikty (początki)

Oto apostoł Paweł rozpoczyna swoją drugą podróż misyjną. Wyobraźcie sobie, rozpoczynacie nowy etap w swoim życiu i pierwsze co się wydarza to konflikt. Zaczęliście małżeństwo; ślub i wesele, a po nich przychodzi noc poślubna – tu jest wszystko w porządku, ale budzicie się rano w niedzielę i zaczynacie się kłócić o to kto ma zrobić śniadanie. Nie najlepszy początek!
Kłótnia z Barnabą to nie najlepszy początek na krucjatę misyjną.
Rozpoczynacie nową pracę. Pierwszy dzień, poznajecie współpracownika z którym macie tworzyć dwu osobowy skład. I zaczynacie się kłócić, bo... .
Albo dalej, przypomnijmy sobie początki naszego chrześcijaństwa; gdy zdarzyło nam się zgrzeszyć. Coś zakłóciło relację z Bogiem, nastąpił konflikt. Ooo, to nie najlepszy sposób na rozpoczęcie życia z Bogiem. Albo pomyślcie o dniu wczorajszym, lub poprzednich. „Nie już nie zrobię tego, lub tamtego, bo to się Bogu nie podoba”, ale wczoraj (albo kilka dni temu) znów to zrobiłeś. Nie najlepszy start...
Wydawało ci się, że trafiając do Kościoła trafiłeś do raju. Dość szybko jednak ta ułuda znika. Pierwsza kłótnia, pierwszy konflikt.
W każdej z tych sytuacji, a można mówić o wielu więcej; np.: o służbie, konflikt powoduje, że chcemy się zatrzymać i zawrócić! Zadajemy sobie pytania: „czy ja dobrze zrobiłam wychodząc za mąż, czy ja się dobrze ożeniłem?” „A może ta praca, to nie jest moje miejsce?” „Może lepiej dam sobie spokój z chrześcijaństwem? Z Kościołem, służbą?”
To jedna z możliwości, niestety choć łatwiejsza nie jest właściwa. Chcę powiedzieć, że można spojrzeć inaczej na konflikt. że można inaczej podejść do nieporozumienia!


2. Twórcze konflikty (rozwój)


Jak? W twórczy sposób. Wykorzystać tą często złą sytuację do rozwoju. Do tego, żeby nie stać w miejscu, ale iść dalej.
Konfrontacja z grzechem...
Ktoś ci wskazuje na twój grzech lub postawę nie podobającą się Bogu. Łatwiej się zbuntować: wyjmij belkę ze swego oka, zostaw moje ździebełko.
Misjonarze też czasem walczą. Nie musimy w służbie być tacy sami...
Ale są też inne rzeczy, po prostu z kimś się nie zgadzamy. Mamy inny pogląd na jakąś rzecz. Możemy się obrazić i założyć ręce i nic nie robić. Możemy ogłosić stan zagrożenia jedności.
Ale możemy też „rozdzielić się”, i robić to samo, ale „po swojemu”. Możemy podejść do sprawy w sposób twórczy, inny tak by sprawa Bożego Królestwa była bogatsza, ubogacona.
Czyżby apostoł Paweł był konfliktowym, porywczym człowiekiem? Może to tylko przez Barnabę?
My byśmy zareagowali: nie będzie nad tym Bożego błogosławieństwa. Jeszcze nie zaczęli, a już problem, to co będzie działo się dalej?
Wyobrażam sobie, jak apostoł Paweł krzyczy; „To mój pomysł i będzie po mojemu!” Jeśli było to możliwe to może nawet trzasnął drzwiami. Przekład ekumeniczny podaje, iż doszło do ostrego starcia.


3. Zakończone konflikty (happy end)

Zadziwia mnie to co wydarzyło się dalej. Apostoł Paweł nie rezygnuje, Barnaba zabiera Marka na Cypr. Co więcej Paweł dobiera sobie Sylasa i...
15;40 „... polecony przez braci łasce Pana”.
Co więcej w ostatnim wersie czytanego dziś fragmentu dowiadujemy się, że odwiedzone Kościoły były umacniane w wierze i rozwijały się ilościowo.
Ciekawym zagadnieniem jest dlaczego Paweł nie chciał wziąć Marka (kuzyna Barnaby Kol 4;10), dlaczego był tak nieprzejednany. Tym bardziej, że później ich drogi się zeszły.
Ale celowo pomijam ten wątek, bo chcę skupić naszą myśl na tym (i tylko na tym), że nawet konflikt może zakończyć się happy endem. Że nieporozumienie nie musi być (i tu mówię do siebie) powodem do pozostawienia wszystkiego, poddania się i rezygnacji. Ale przeciwnie, może oznaczać rozwój. I to znowu, w każdej z tych dziedzin, które wymieniłem, a i w wielu innych.
Jeśli patrzymy na Boga i Jego niwę; zbór będziemy potrafili przejść i odwrócić w zwycięstwo konflikty. Natomiast jeśli patrzymy na siebie, na swoje ambicje, na swoje potrzeby i racje, to konflikt, nieporozumienie doprowadzi do zniszczeń. Zostaną zniszczone relacje, zaufanie i Boże dzieło!


Zakończenie.

Amerykański prezydent powiedział: „Nie pytaj co kraj może zrobić dla Ciebie, ale to co ty możesz zrobić dla kraju” Jak spróbuję przeinterpretować te słowa w kontekście nieporozumień:
„Nie pytaj co Kościół, bracia mogą zrobić dla Ciebie, spytaj co Bóg może zrobić z Tobą?”
Jak wyjść z konfliktu, nie z twarzą, ale z chwałą dla Boga? Z korzyścią dla Bożego Królestwa?
Może Bóg chce Cię zmienić? Skonfrontować, byś stanął na nogi, a może chce twojego rozwoju, byś nie oglądał się na innych, ale sam wziął sprawy w swoje ręce i zrobił tak jak Bóg cię do tego powołuje.
To czego nie wolno nam robić to obrażać się na tą osobę, na cały świat i Boga. Nie wolno nam zamykać się we własnej skorupie, nawet jeśli wydaje ci się, że miałeś rację. Specjalnie nie mówiłem o racjach Barnaby i Pawła.
Tylko to nie jest proste, dlatego moje wyzwanie na dziś brzmi: wołajmy do Boga, pytając co możesz ze mną uczynić? Bym nawet w trudnych konfliktowych sytuacjach skupiał się na Tobie Ojcze i na Twoim dziele. Na Twojej woli, a nie na sobie samym.
I dopiero skupienie się na miłosiernym Bogu (zamiast na problemie, albo drugiej osobie) pozwoli nam na rozwój duchowy i rozwój naszej służby, tam gdzie Bóg nas postawił, czy to w domu, pracy zawodowej czy Kościele.



Ćwicz się w pobożności




"(...) wszystko, co stworzył Bóg, jest dobre, i nie należy odrzucać niczego, co się przyjmuje z dziękczynieniem; albowiem zostają one poświęcone przez Słowo Boże i modlitwę. Gdy tego będziesz braci nauczał, będziesz dobrym sługą Chrystusa Jezusa, wykarmionym na słowach wiary i dobrej nauki, za którą poszedłeś. A pospolitych i babskich baśni unikaj, ćwicz się natomiast w pobożności. Albowiem ćwiczenie cielesne przynosi niewielki pożytek, pobożność natomiast do wszystkiego jest przydatna, ponieważ ma obietnicę żywota teraźniejszego i przyszłego. Prawdziwa to mowa i warta chętnego przyjęcia; 10gdyż trudzimy się i walczymy dlatego, że położyliśmy nadzieję w Bogu żywym, który jest Zbawicielem wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących." - 1 Tym 4,4-10

Dobrze jest zadbać o swoją kondycję fizyczną (w zdrowym ciele zdrowy duch). Dobrze jest spędzić czas z przyjaciółmi na świeżym powietrzu. Ale czy podobnie uważamy, że dobrze jest ćwiczyć się w pobożności?

Apostoł Paweł zachęca nas byśmy unikali "pospolitych i babskich baśni". Jakże łatwo jest dyskutować o teoriach. Sprzeczać się i udowadniać swoją rację. Nawet wtedy gdy chodzi o poglądy "biblijne". Jedni zabraniają związków małżeńskich, drudzy kładą nacisk na pokarmy (dni). Ale my zamiast tego (pustej gadaniny, która nie ma oparcia w Słowie Bożym, a jedynie o nie zahacza) mamy dbać o swoją pobożność. Czym ona jest?

Termin eusebeia określa właściwą postawę wobec Boga i boskich spraw, postawę, która nie prowadzi do przesądów, a która nadaje Bogu należne mu miejsce w życiu, umyśle i kulcie. * Wpisuje się to w kontekst w jakim padają słowa o pobożności. Byli tacy, którzy dbali o wszystko, ale nie o to czego chce Bóg. Wiedzieli jak inni powinni żyć, ale nie dbali o to jak sami powinni żyć żeby podobac się Bogu. Żyć w społeczności ludzi!

Czy chcemy żyć pobożnie czy tylko chcemy wszystkim pokazać jak dużo wiemy (choć nie zawsze wiemy właściwie). Czy dajemy wszystkim rady czy też żyjemy tak jak radzi nam Bóg?

Ot takie pytania w wyniku refleksji podczas dzisiejszej lektury Słowa Bożego.

A, zdjęcie? Zdjęcie zrobiłem wczoraj.


---
* William Barclay, Ważniejsze słowa NT, Słowo Prawdy 1988r.


Idę, patrzę, "A-leją"...



I ciąg dalszy zdjęć z wczorajszego dnia. Tym razem "nowsza" część Mielca, a dokładniej al. Niepodległości. Oczywiście już pisałem (pokazywałem fotki) z Niepodległości (z racji, że jest najbliżej mnie) w postach 'znajdź brakujący element' i 'Mielec - miasto kontrastów'.
Nie wiele mogę napisać o samej alei, która w godzinach szczytu (powrotów ze strefy) jest zatłoczona, a w pozostały czas świeci pustkami. Zamiast ją opisywać wystarczy, że w przyszłości pokażę budynki postawione wzdłuż niej. Od razu będzie wiadomo na jaki okres przypadł rozwój Mielca :D
A teraz życzę miłej soboty, odpoczynku i relaksu. A ja zabieram się do pracy...
CU


Mieleckie "prawie" molo




Był Międzyrzec to teraz czas na Mielec. To co widać na zdjęciu to prawie molo. Z tym, że to już przysłowiowe "prawie" robi naprawdę różnicę :)

Jest to wejście na kładkę biegnąca nad Wisłoką. Kładka jest nowa. I ma ograniczenia. Nie wolno przechodzić nią grupą większa niż 4 osoby na raz. Pomiędzy grupami ma być odstęp czasowy: 5 minut. na samej kładce są dospawane bariery, które mają za zadanie umożliwić egzekwowanie zakazu/nakazu.

Takie ciekawe rzeczy dzieją się w Mielcu :D
A poważnie, przespacerowałem się dziś kilkoma małymi ulicami starego Mielca. Jest cudnie! Jeśli miałbym możliwość wybierać miejsce mieszkania wybrałbym właśnie tą część (tylko dom musiałby być albo nowy, albo odnowiony) - takie tam luźne marzenio-myśli - z gatunku "prawie". ;)



W zielonym stawie



Pisałem już na blogu o pałacyku Potockich i parku w Międzyrzecu. Nie będę się więc powtarzał, a dodam jedynie, że park od długiego czasu był zaniedbany. Pamiętam jednak, że gdy chodziłem do podstawówki (zerówka i pewnie pierwsza, druga klasa) często robiliśmy klasowe spacery do parku. Było tam wtedy ślicznie.
Potem pamiętam już tylko śmieci i bandy wyrostków. Na terenie parku jest kilka stawów, które były zarośnięte. Jednym słowem park raczej nie zachęcał do spacerów.
Ostatnio jednak władze miasta postanowiły przywrócić park do stanu "używalności". Gdy byłem tam na początku kwietnia widać było posadzone nowe drzewka wzdłuż odnawianych alejek. Chaszcze zostały usunięte, śmieci wywiezione. Mówiąc szczerze kibicuję tym zmianom. Gdyby tak alejki nadawały się dla nóg w szpilkach i kółek w wózkach, gdyby jeszcze zadbano o oświetlenie. To tylko chwila i zrobi się super miejsce na niedzielne (i nie tylko) spacery.
Ruszyły też prace nad doprowadzeniem do ładu (wyglądu) stawów. Oby tak dalej!

Poniższe zdjęcie prezentuje stan z początku kwietnia jednego ze stawu (przy głównej alejce). Co prawda woda jeszcze zielona, ale przecież zielony to kolor nadziei :D .
Więc z ową nadzieją oczekuję na dalsze pozytywne zmiany w moim rodzinnym miasteczku.



ps. chyba nie musze dodawać, że zdjęcie ja robiłem ;)


Akrobata




Niestety jakość zdjęć pozostawia wiele do życzenia. Były robione przez okno i na zoomie, ale chciałem przede wszystkim pokazać tego "małego" akrobatę.








1% z Twojego podatku



Niewielkim kosztem własnym (małym wpisem w PITa) możesz komuś pomóc. Może pomożemy razem im?


Stworzyli dom dla dzieci, dali swe serce i umiejętności. Zawsze przyda się im pomoc. A poza tym to nasi przyjaciele ;)
Blog rodziny zastępczej z Wiśniewa
Link do artykułu o rodzinie

Jeśli chcesz pomóc:

Dane do wypełnienia PIT-u:

Nazwa OPP:
Fundacja Rodzinnej Opieki Zastępczej JA I MÓJ DOM w Łodzi

Numer KRS:
KRS 0000199423

W polu "Informacje uzupełniające - cel szczegółowy" wpisz:
1% OPP: RZ Wiśniew


Nie sądź książki po okładce


Jak w tytule!




Może dlatego Bóg patrzy w serce?
On wie co w nas "siedzi", nie sugeruje się pozorami!

Przy foceniu




Rzadko widziałem fotki robiących zdjęcia przy pracy. A tu takie szczęście :) Mogę przedstawić fotki, które prezentują mnie przy cykaniu.
Prawda, że profesjonalnie wyglądam? :D











"Nowa perspektywa" - kazanie



„Nowa perspektywa”
Kazanie Wielkanocne '09
Główna myśl kazania (koncept homiletyczny):
Wydarzenie Wielkiej Nocy zmienia nasze patrzenie
Tekst: Mat 28:1-20


WSTĘP

W te wielkanocne przedpołudnie chcemy przyjrzeć się fragmentowi, który jest nam zapewne dobrze znany. I choć w całej historii śmierci i zmartwychwstania Naszego Pana stoi niejako w tle, to nie przez przypadek znalazł się w kanonie Biblii. Bóg nie pozostawia biegu spraw przypadkowi. Gdy On czyni swoje dzieło, można być pewnym, że wszystkie szczegóły mają sens i cel. Nie zawsze zadaliśmy sobie trud odkrycia tego sensu, ale on na pewno tam jest.

Czytanie fragmentu: Mt 28:1-20

Cudowne pojawienie się aniołów pozwoliło kobietom zmienić perspektywę patrzenia.
Gdy ja zdejmuję okulary, to widzę pięknie rozmazane kolorowe plamy. Ale gdy zakładam je z powrotem, to uwierzcie, że odczuwam kolosalną różnicę; to tak jakbym na stare rzeczy spojrzał w nowy sposób.
I właśnie z czymś takim mamy do czynienia w tym fragmencie. W niedzielny poranek, gdy rozpoczynał się nowy „pracujący” tydzień kobiety szły do grobu. Pogrążone w żałobie, smutku, przepełnione rozpaczą. Gdy odchodzą najbliżsi przeżywamy traumę związaną ze śmiercią. Ale psychologia mówi, że traumę taką przechodzi człowiek tez, gdy następuje rozwód, a nawet odejście z domu i usamodzielnienie się dziecka. Podobny stan jest wtedy, gdy tracimy pracę (źródło utrzymania).
Są w naszym życiu chwile gdy widzimy wszystko w czarno szarych barwach. Przypomnijmy sobie gdy po raz pierwszy zobaczyliśmy kolorowy obraz w telewizorze: to, to tak wygląda?
Spotkanie z Bogiem, a szczególnie dzisiejszy wielkanocny poranek to dobra okazja, by w nowy sposób spojrzeć: na siebie, na fakty i na przyszłość.


1. SPÓJRZ NA SIEBIE [ww. 5-6]

Chyba najtrudniej jest wejrzeć w siebie. Człowiek nie jest w stanie zrobić tego czym groził nam nauczyciel od przysposobienia obronnego; mawiał on, że jak się zdenerwuje to wyjdzie z siebie i stanie obok. Gdy jesteśmy w centrum wydarzeń nie potrafimy spojrzeć z dystansem na siebie. Nasze uczucia, nasze myślenie i nasz ogląd świata determinują to co robimy.
Kobiety idące do grobu nie pamiętały o zapowiedziach Jezusa. Zmartwychwstanie? Jakie zmartwychwstanie – ich mistrz umarł, zabity okrutną śmiercią, a one idą dopełnić obowiązku. Idą zająć się balsamowaniem. Jakże często to co przeżywamy w co dziennym życiu jest podobne do odczuć i myśli owych kobiet; strach, lęk przed przyszłością.
Ale pojawia się anioł, który mówi, że to nie jest czas strachu.

- to nie jest czas strachu
„Wy się nie bójcie”. My także musimy sobie powtarzać to zdanie. To nie jest czas strachu. Chrystus zmartwychwstał i Chrystus panuje. Jeśli tylko z całych sił szukamy w swoim życiu tego czego chce Bóg, to nie jest to dla nas czas strachu.
Jakże często śpiewamy pieśni o szukaniu: „Szukam Ciebie Jezu”. Ale czy rzeczywiście szukamy właściwie? Kobiety szukały ukrzyżowanego, myślały, że szukają umarłego. Ale ten, który umarł żyje!
My również szukamy w swoim życiu wielu rzeczy i czasem pozwalamy, by przesłoniły nam to co najważniejsze. Nieraz jesteśmy tak zabsorbowani pracą, by zarobić na potrzeby rodzinę, że zapominamy o tym, by spędzać czas z najbliższymi.
Czasem jesteśmy tak zajęci sprawami dziejącymi się w Kościele, że nie mamy czasu na społeczność z Bogiem. I wtedy pojawia się strach, ale zmartwychwstały chce nam dziś przekazać: to nie jest czas strachu!

- to nie jest czas zdziwienia
Jak wielkie musiało być ich zdziwienie gdy to usłyszały. Jak wielkie zdziwienie musiało je ogarnąć, gdy sam Chrystus je pozdrawia (w.9). Ale to co czytamy, w tym fragmencie to, to że Jezus ma dla nich polecenie – ma zadanie.
Bracia i siostry, są ludzie, którzy na swej drodze spotykają Boga, poznają prawdę i po roku dwóch, i 10 latach ciągle stoją z otwartymi ustami zadziwieni. Ale nie tak być powinno. To pierwsze zadziwienie, pierwsze zaskoczenie to jedno, a po nim następuje powołanie. A po nim przychodzi wezwanie Chrystusa do działania.
Pan Jezus mówi nie bójcie się! Dziś w wielkanocny poranek Chrystus mówi nam „nie bójcie się”! To nie jest czas strachu: „ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata”. Nie stójmy zadziwieni, lecz zróbmy krok do przodu.
Nasze życie to działanie, to mówienie innym o Chrystusie, to świadectwo naszej pracy i sumienności. Panujący Jezus ma też wiele do zaoferowania naszym małżeństwom i rodzinom. Boże prawdy są wspaniałe i niejednokrotnie jeszcze nas zaskoczą i zadziwia, ale po tym pierwszym wrażeniu musimy zrobić krok dalej. Zrobić krok wiary. Dla każdego z nas to inny aspekt; zmierzenie się z chorobą, nałogiem. Zmierzenie sie z relacjami z ludźmi. Zrezygnowanie z czegoś lub podjęcie zobowiązań. Ale do każdego z nas Jezus dziś mówi, słowa które napełniają nas otuchą: „Dana mi jest wszelka moc na ziemi i na niebie”.
My nie mamy sił – to prawda, my nie mamy możliwości, zaplecza – to też prawda. Ale prawdą też jest to, że On, nasz Bóg ma wszystko czego potrzebujemy!


2. SPÓJRZ NA FAKTY [w.6]

Skąd możemy brać siły i pewność? Anioł do kobiet w wersie 6 powiada: „chodźcie, zobaczcie miejsce gdzie leżał”.
wiara chrześcijańska oparta jest na faktach
Co to oznacza, że nasza wiara ma oparcie w fakcie historycznym? To oznacza, że dziś nie świętujemy świat rodzinnych (jak uważa większość Niemców), że Wielkanoc nie polega na szukaniu słodyczy, które ukrył wielkanocny zając.
My dziś wspominamy i radujemy się z tego, że grób był pusty.
Wczoraj była sobota, około dwa tysiące lat temu, ciało Chrystusa leżało w grobie, co się działo więcej? Biblia milczy i moglibyśmy co najwyżej spekulować o co chodzi z tym stwierdzeniem, że Jezus „zstąpił do piekieł”. Ale jedno jest pewne. Na długo w grobie nie pozostał. I to my świętujemy, że z żywym Bogiem możemy mieć relację na co dzień. Że tamtego dnia jeszcze silniej rozbłysła światłość i zaczęło się nowe. Nasza wiara ma oparcie w tym, że Jezus naprawdę żył i naprawdę żyje dziś.
Kiedy mamy gorsze dni, nic się nie zmienia, kiedy wpadamy w tarapaty, nic się nie zmienia. Nawet gdy opadają na nas wątpliwości – Chrystus nadal żyje, panuje i króluje.
wiara jest sprawdzalna
Psalmy niejednokrotnie zachęcają nas, byśmy wspomnieli Boże dzieła. Nasza wiara to nie pobożne życzenia i złudna nadzieja. Nadzieja położona w zmartwychwstałym Chrystusie to nadzieja żywa, która jest sprawdzalna.
Czasem niektórzy chcą by pokazać im Boga, a wtedy uwierzą. Nasza odpowiedź to, po pierwsze pusty grób, a po drugie doświadczenie. Tak, doświadczenie pustego grobu!
Chrześcijaninem nie jest ten, który jest przekonany o słuszności tej czy innej racji. Chrześcijanin to ten, który pozwala, by żyjący Bóg zmieniał jego życie.
Co to oznacza, że wiara jest sprawdzalna? To dobrze znane nam słowa: „po owocach poznacie”. Nasze życie wskazuje na to, że Chrystus zmartwychwstał, a przy najmniej powinno wskazywać!
Masz prawo do dni gorszych, masz prawo, by twoja wiara osłabła na chwile, ale masz też prawo i przywilej pójść i jeszcze raz spotkać się z Chrystusem, który żyje. Masz prawo przypomnieć sobie miejsce gdzie leżał i to, że już Go w grobie nie ma. Chrystus daje nam prawo, byśmy przyszli do Niego i się Go uchwycili na nowo.


3. SPÓJRZ NA PRZYSZŁOŚĆ [w.7]

A jeśli już spotykamy się z Bogiem, to nasze dzisiaj i nasze jutro musi się zmieniać. Werset 7. naszego tekstu powiada, iż anioł zapowiada to co się zdarzy za chwilę. Idźcie powiedzcie uczniom, że Jezus was poprzedza. Chwilę później słyszą to z ust samego Jezusa.
Zmartwychwstały Chrystus pozwala nam spojrzeć w przyszłość:

- tam jest nadzieja
Ale jest to szczególna przyszłość. Bo tam jest nadzieja. Ludzie chcieli by znać swoje jutro pod warunkiem, że to „jutro” będzie dobre dla nich samych. Wierzący mogą wiedzieć, że nawet jeśli nasz jutrzejszy dzień nie będzie na medal, to mamy Chrystusa, który będzie przy nas. Jeśli będzie trzeba to zainterweniuje, jeśli taka będzie konieczność to będzie czynił swoje.

- tam jest zajęcie
Jeśli spoglądamy w przyszłość to nie widzimy tam braku zajęcia. Lecz wprost przeciwnie. W Bożym Królestwie jest tyle pracy, że dla każdego znajdzie sie zajęcie. Tu nie ma bezrobotnych. Nawet niebo to nie słodkie leniuchowanie, lecz uwielbianie Boga.
Kobiety nie miały poprzestać na radości ze zmartwychwstania, od razu dostały zadanie. Co więcej, gdy Jezus objawia sie uczniom także daje zadanie; wielka ewangelizacja się rozpoczyna.

- tam jest Chrystus
I wreszcie to, co chyba najważniejsze. Anioł mówi idźcie, i gdy one są temu posłuszne na swej drodze spotykają Chrystusa. Czy jeśli patrzysz w przyszłość swojego życia, czy widzisz tam miejsce dla Jezusa?
Czy jest miejsce dla Boga w twoim małżeństwie? Czy pozwolisz być Bogu blisko na twojej emeryturze? Czy jest miejsce dla Chrystusa w miejscu do którego chcesz wyjechać?
Czy w twojej przyszłości jest miejsce dla zmartwychwstałego Jezusa? I drugie pytanie; czy będzie On miał coś do powiedzenia, czy zabierzesz Go tylko na doczepkę?


ZAKOŃCZENIE

W świetle zmartwychwstania Kościół widzi obietnicę - gdziekolwiek pójdzie, wszędzie tam jest Chrystus.
Zmartwychwstanie Chrystusa to fakt historyczny, na którym się opieramy. Ale jeśli tylko na wiedzy o tym fakcie opieramy swą wiarę, to będzie ona niepełna i może doprowadzić do suchego życia. Wielkanoc powinna uświadamiać nam, że ze zmartwychwstałym Panem powinniśmy mieć na co dzień relację - kontakt. Tylko wtedy nasze życie nabierze soków i rumieńców.
Ale zmartwychwstanie wpływa także na nasz wzrok. Rzeczy nabierają kształtów i kolorów. Widzimy je we właściwej perspektywie, odległości.
Najtrudniej jest chyba spojrzeć w nowy sposób na siebie i swoje życie. Bo to może oznaczać nowe wyzwania, nowe obowiązki. To oznacza ciężką pracę i wyjście ze swojej wygodnej szuflady.
Chciałbym w te święta, zachęcić nas do modlitwy, ale także do głębszej refleksji. Kiedy już najedzeni, po spacerze z rodziną, zamiast usiąść przed TV, zamkniemy się w swojej komorze. Pozwólmy Bogu, by objawił nam dziedziny życia, na które musisz spojrzeć w nowy sposób. Rzeczy, które może musisz zacząć robić w nowy sposób? Może z większym entuzjazmem i radością, a może z rozwagą i odpowiedzialnością.
Niech ta Wielkanoc i doświadczenie kobiet, u grobu powstałego z martwych Chrystusa nie przejdzie obok twojego życia obojętnie. Prośmy Boga Ojca, by pozwolił nam ujrzeć Chrystusa i Jego plany względem naszego życia w nowy – w Jego sposób.



Wielkanoc 2009 - nabożeństwo




Podczas dzisiejszego wielkanocnego nabożeństwa. Usługa przy Wieczerzy Pańskiej. I tyle...
No może jeszcze:
Chrystus zmartwychwstał!
Zaprawdę zmartwychwstał!!

A i może jeszcze:
Dużo radości i Bożej obecności w codzienności :)

a następny post to będzie skrypt z dzisiejszego kazania

Nabożeństwo Wielkiego Piątku






Żeby była jasność. Nie ja zrobiłem to zdjęcie. Może dlatego jest takie ładne ;)
Zapraszam do oglądania foto relacji z nabożeństwa wielkopiątkowego.
Link do galerii.

A dla tych , którzy zainteresowani są jak zielonoświątkowcy świętują Wielkanoc link do starego (ubiegłorocznego) wpisu: zielonoświątkowa Wielkanoc.

Wielkanoc 2009 - życzenia



Ponieważ wielkanocny czas to dla mnie sporo zajęć, dlatego już dziś wszystkim odwiedzającym bloga (i tym sporadycznie odwiedzającym też, i tym co nie chcą komentować też ;) ) życzę Bożego błogosławieństwa.
Nadzieja,którą jest Chrystus powinna być z nami każdego dnia.
Tego Wam i sobie życzę.






Zwycięstwo na zdjęciu



Gdy zakładałem blog nie do końca wiedziałem co na nim będę umieszczał. I nadal tak jest, że trudno określić jego charakter. A to trochę luźnych myśli się pojawi, a to jakaś refleksja po lekturze książki. Trochę informacji o tym co się u mnie dzieje poprzeplatanych jest kazaniami (skryptami) czy też informacjami z życia kościoła, któremu służę. Od pewnego czasu pojawiają się też zdjęcia. I choć nie jest to fotoblog (i raczej się nim nie stanie, bo trzeba się by było przenieść) to jednak lubię umieszczać swoje zdjęcia. Im będzie cieplej, a ja będę mógł (będę miał czas) chodzić po Mielcu, tym więcej będzie zdjęć. Ale to tylko tak gwoli luźnej (bardzo) zapowiedzi.
A teraz zdjęcie. Przedstawia ono moją siostrzenicę Wiktorię (Wictorię? Victorię?) :)





Zdjęcia, zdjęcia w galerii




Jak kogoś interesuje, to zapraszam do galerii Zboru gdzie znajdują się zdjęcia z dwóch "imprez" zborowych. Jedno wydarzenie to nabożeństwo piątkowe z gośćmi, a drugie to grill.
Tu podaje tylko link do strony galerii, skąd można wejść do poszczególnych foto-relacji. Zachęcam do oglądania.


Eskapada do M-c Podl.




W poniedziałek w południe wyruszyłem do Międzyrzeca. Dotarłem przed 19:00. We wtorkowe przedpołudnie załatwiałem sprawy związane z przedłużeniem prawa jazdy. Kilka chwil spędziłem z rodzicami (na zdjęciu). A potem wyruszyłem do Mielca. Przed 20:00 byłem już w domu.
Prawo jazdy załatwione, a ja zmęczony. Jednak jazda (choć lubię) była męcząca.
Dlatego dziś tylko taka niewielka notka.


Bo potrzebna jest współpraca



Jesteśmy otoczeni ludźmi. Nie uciekniemy od kontaktów. Często jesteśmy zmuszeni wręcz z korzystania z pomocy innych. Na przykład jeśli chodzi o samochód musze zdać się na mechaników, bo sam mogę co najwyżej zmienić koło czy dolać płyny.
Dlatego skazani jesteśmy na współpracę. Mamy talenty, którymi możemy służyć innym, a inni pomagają nam. Tak jest na każdym szczeblu naszych relacji. Także w Kościele. Jesteśmy powołani do tego, by być blisko siebie, być współpracownikami. Gdy pracujemy razem możemy oczekiwać większych efektów.

Powyższe myśli sprowokowane zostały pewną sytuacją gdzie została mi odmówiona współpraca. Otóż obiekt zdjęcia kompletnie nie chciał współdziałać ze mną ku dobremu (zdjęciu). Z kilku zdjęć do użytku nadało się tylko jedno, gdzie gołąb ustawił się bokiem. Ale generalnie to się na mnie wypiął, jak na zdjęciu drugim.







„Co robić gdy wszystko idzie źle?” - kazanie



Kazanie z dzisiejszej niedzieli (05.04.2009).

„Co robić gdy wszystko idzie źle?”

Koncept egzegetyczny:
Mimo spotykanych przeciwności Paweł głosił Słowo tam gdzie się dało.
Koncept teologiczny:
Bóg wie o przeciwnościach, które nas spotykają,
i chce błogosławić naszą wierność.

Główna myśl kazania (koncept homiletyczny):
Bądźmy wierni Bogu pomimo przeciwności!

Tekst: Dzieje Apostolskie 16;6-17;15


Wstęp


Urodził się 11 lutego 1847 roku w Ohio. Stał się niemal takim samym symbolem Ameryki jak hamburger czy coca-cola. W szkole spędził tylko kilka miesięcy, był najgorszym uczniem. Nauczyciel twierdził, że jest opóźniony w rozwoju. W domu zadręczał matkę pytaniami. W końcu kupiła mu książkę z doświadczeniami dla młodych czytelników. 9-letni chłopiec przeprowadził wszystkie, potem eksperymentował sam. Chciał uzyskać prąd, pocierając 2 koty o siebie. Nakarmił kolegę proszkiem do sporządzania napojów musujących, wierząc, że gaz wytworzony w żołądku uniesie go w powietrze. Jako 12-latek sprzedawał gazety w pociągu. Kiedy nadeszła wiadomość o wielkiej bitwie, podczas trwającej właśnie wojny secesyjnej, wpadł na pomysł, jak zarobić duże pieniądze. Poprosił telegrafistę, aby przekazał wiadomość o bitwie do wszystkich stacji wzdłuż trasy. Zamiast 100 egzemplarzy gazety, zabrał tym razem 1500. Już na pierwszej stacji sprzedał dwieście. Wszyscy chcieli przeczytać o strasznej bitwie. Jako szesnastolatek został telegrafistą - tu jego głuchota nie była problemem, gdyż urządzenie, na którym pracował, drukowało znaki alfabetu Morse'a. Jego zadaniem było wysyłanie co godzinę sygnału kontrolnego do centrali. To zajęcie nudziło przyszłego wynalazcę. Uważał, że niepotrzebnie traci czas, skonstruował więc urządzenie, które wysyłało sygnał za niego. Tak powstał automatyczny nadajnik telegraficzny. Wędrował po Stanach, w końcu postanowił, że zostanie wynalazcą. W Nowym Jorku, bez grosza w kieszeni, zamieszkał w podziemiach giełdy. Pewnego dnia udało mu się usunąć awarię, która sparaliżowała giełdę. Wprowadził jeszcze kilka udoskonaleń, szef fabryki telegrafów kupił od niego wszystkie pomysły za 40 tys. dolarów. To była fortuna! Zbudował wielką fabrykę - labolatorium. Zatrudnił 150 ludzi. Ożenił się z jedną pracownic. Jego żoną była Mary Stuwell. Musiała być odważna kobietą, skoro zgodziła się wyjść za mąż za utalentowanego ekscentryka. Miał wtedy długie włosy, które były tak nierówne, jakby sam je obcinał tępym narzędziem. Nosił obwisłe spodnie poplamione kwasem i schodzone buty. Mary rzadko mogła korzystać z uroków małżeństwa. Był pracoholikiem, nie tolerował lenistwa, potrafił pracować po 20 godzin dziennie. Często spędzał w laboratorium także noce. Zaraz po ślubie wrócił do fabryki, by kontynuować przerwaną pracę. Zawsze zaczynał doświadczenia o zmroku, o północy robił przerwę, po czym pracował do świtu. Udoskonalił telefon Bella. Potem wymyślił fonograf (machinę która zapisywała i odtwarzała dźwięki). Pierwsze zapisane słowa nie bardzo pasowały do wielkości chwili: "Marysia miała baranka, białego jak śnieg". Od dzieciństwa głuchł coraz bardziej, w następstwie szkarlatyny. Był autorem prawie 1100 wynalazków. Skonstruował kineskop - jedną z pierwszych kamer filmowych. Wydał 1 mln dolarów na produkcję akumulatora do elektrycznych samochodów, ale właśnie pojawił się na rynku tani model benzynowego Forda T. Gdy skonstruował żarówkę, oświetlił część Nowego Jorku 400 "lampami Edisona". Po udanym eksperymencie wykonywał taniec radości i klął straszliwie... Zmarł jako schorowany 84-latek. Amerykanie postanowili złożyć mu niezwykły hołd, wyłączając prąd w całym kraju. - Thomas Edison.

Każdy z nas spotyka w swym życiu przeciwności. Są w naszym życiu takie chwile, że wszystko idzie inaczej niż powinno. Są takie dni, że wszystko idzie źle. Nasza reakcja na przeciwności pokazuje do której grupy ludzi należysz. Albo jesteś typem osoby, która jest konsekwentna i nie daje się byle przeciwnościom. Lub jesteś osobą, która po którejś z kolei próbie rezygnuje.


1. Czasem wszystko idzie „inaczej” [16;6-7]

Przeczytajmy ww. 16,6-7.
Ja bardzo nie lubię dni gdy wszystko idzie nie tak jak powinno. Oczywiście, że powinno iść po mojej myśli. Niestety, sprawy, które miały być proste komplikują się, brakuje czasu na to na co czas absolutnie powinien być. Zostajemy źle zrozumiani, zastajemy zamknięte drzwi.
Apostoł Paweł ze swoją ekipą misjonarzy wybierają się do konkretnego miejsca, by tam nieść ewangelię. Ale Biblia dość lakonicznie stwierdza, że Bóg zamknął im drzwi.
Czy gdy idzie coś nie tak, jakbyśmy chcieli dopuszczamy możliwość, że to Bóg nam je zamyka? Jeśli Bóg zamknął drzwi, to można rozbić sobie głowę, próbując je wyważyć. Jeśli idziesz do miejsc, do których Bóg Cię nie posyła. Jeśli robisz to do czego Bóg cię nie zachęcił, to nieźle możesz sobie narozrabiać w życiu, i to może boleć.
Młoda mężatka, pół roku po ślubie pisze w internecie prosząc o radę duszpasterza; „wyszłam za człowieka niewierzącego, jest dla mnie bardzo dobry i bardzo mnie kocha, niestety w ogóle nie rozumie mojej potrzeby spotykania się z wierzącymi. Mój mąż zabrania mi chodzić do Kościoła, nie wolno mi zapraszać do domu moich przyjaciółek ze Zboru. Co robić?”
Jeśli Bóg zamyka drzwi, czy to przez swoje Słowo (jak w tym przykładzie) czy inaczej nie pchaj się tam. Nie wkładaj tam nawet palca, bo możesz go stracić.

a. Bóg zamyka drzwi kierując nas w inne miejsca [16;8-12]
Zamiast tego, spróbuj pomyśleć, że może Bóg kieruje cię w inną stronę? Że ma coś lepszego, że ma inne plany lub rozwiązania. Apostoł Paweł był w szczególnych okolicznościach, Bóg dał mu widzenie.
Bóg mówi do nas, i chce nas prowadzić. Czasem przez słowo prorocze, widzenie, sen. Lecz przede wszystkim przez Boże Słowo, okoliczności i wewnętrzne prowadzenie Ducha Świętego.
Dlaczego Bóg zabronił głoszenia w Azji? Nie, nie dlatego, żeby tamci się nie nawrócili, ale dlatego, że nadszedł właściwy czas dla Europy!


2. Czasem wszystko idzie źle [16;13-18]

Ale nawet to, że idziemy w dobrym kierunku nie oznacza sielanki. Nawet gdy wypełniamy Bożą wolę zdarza się, że wszystko idzie źle. Przeczytać ww. 16,13-18.

a. „normy” przestają działać
Przywędrowali do Filipii (Grecja), i dzieje się coś ciekawego. Normalnym zwyczajem było, że wstępowali do synagogi, by tam opowiadać o Chrystusie. Ale tu czytamy, że normalna procedura zawiodła, nie było synagogi?
Czasem idziemy właściwą drogą, ale wszystko wokół przestaje być „normalne i właściwe”. Dzieje się coś, co można podsumować stwierdzeniem; „oho, kłopociki”.

b. na horyzoncie: niewygodne okoliczności (Lidia i demon)
Co więcej okoliczności wokół nas zaczynają się „sprzysięgać” przeciw nam. Być może ciężko nam, współczesnym to zauważyć w tekście, ale nie dość, że musieli zmienić zwyczaj postępowania, to pierwszą osobą, która się nawraca w Europie jest kobieta. Nam dziś, nie czyni to żadnej różnicy, ale towarzysze Pawła i On sam zapewne jęknęli; „o rany: kobieta, i co teraz będzie”. W tamtej kulturze to nie był sukces, to prawie porażka. Co więcej musieli u niej zamieszkać, a na dodatek zły duch zaczął się manifestować i utrudniał życie misjonarzom.
Na marginesie; nie ważne co złe duchy mówią, nie trzeba wdawać się z nimi w dyskusje.
Co my chrześcijanie mamy robić gdy wszystko idzie źle?


3. Musimy być wierni, temu co robimy, a Bóg będzie robił swoje

Po pierwsze uczmy się od apostoła; bądźmy wierni, temu co robimy, a Bóg będzie robił swoje.
Apostoł Paweł wiedział co ma robić, niezależnie od tego, czy wszystko szło źle, czy byle jak. On miał głosić ewangelię, był wierny swemu powołaniu, był wierny Bożej woli dla swego życia. I mógł powiedzieć; Boże, i co dalej... ?
„Posłuszeństwo lepsze jest niż ofiara, a uważne słuchanie lepsze niż tłuszcz barani.” - 1 Samuela 15;22
Pan Jezus podaje przypowieść o talentach, którą można streścić jednym zdaniem: ci którzy są wierni w małym zostaną postawieni w nowych, większych sytuacjach.
Ci którzy są wierni idą dalej! Wierni, mimo iż sprawy idą źle, zobaczą Boże rozwiązanie. Wierni zobaczą nowe rzeczy! Zobaczymy Boga, który działa w naszym życiu!


4. Gdy jest „inaczej” Bóg ma dla nas nowe rzeczy [16;19-40]

W wyniku wygonienia złego ducha sytuacja Pawła i jego towarzyszy (w tym Łukasza) się komplikuje. Zostają wtrąceni do więzienia. Chyba wszyscy się zgodzimy, że nie jest to najszczęśliwszy obrót spraw.
Odnosimy zwycięstwo duchowe, w jakiejś dziedzinie życia i zamiast być lepiej, jest „inaczej” niż się tego spodziewaliśmy, niż oczekiwaliśmy.
Ale Paweł wiedział już, że gdy sprawy idą „nie tak jak powinny iść” Bóg ma swoje wyjście. Wiedział, że gdy będzie wierny Bogu i swemu powołaniu, że gdy będzie robił zwykłe rzeczy (uwielbianie, modlitwa, śpiew) Bóg objawi nowe rzeczy, zaskakujące. W wyniku wtrącenia do lochu nawraca się strażnik więzienny wraz z domownikami.
Nawet gdy sytuacja wymyka nam się z pod kontroli, to kontrolę nad naszym życiem sprawuje Bóg i to On ma dla nas nowe rzeczy, nowe i często lepsze (oczywiście z Jego punktu widzenia).


5. Gdy wszystko idzie źle, Bóg nadal realizuje swój plan [17;1-15]

Bo nawet gdy wszystko idzie źle, Bóg realizuje swój doskonały plan. Bóg prowadzi misjonarzy do Tesaloniki, gdzie znów zwiastują Jezusa w synagodze, gdzie znów wpadają w kłopoty. Ale tym razem Bóg używa Jazona, który daje porękę, by ich ratować. W wersecie 4 czytamy, że wielu się nawróciło. (Następna była Berea)
Jeśli widzisz, że wszystko idzie źle w twoim życiu. To chcę Ci dziś powiedzieć, że Bóg o tym wie. Nie tylko wie o sytuacji i powodach dlaczego tak jest, ale On zna rozwiązanie.
Jego rozwiązanie jest najlepszym, właściwym wyjściem z sytuacji. Tylko my czasem zaczynamy w panice kombinować, i popełniać kolejne błędy.
Nie miotaj się jak ryba wyciągnięta z wody, bądź wierny temu co robisz, bądź wierny temu gdzie jesteś. Rób to co do ciebie należy, i pozwólmy Bogu się prowadzić!


Zakończenie: ważniejsza jest wierność niż „wielkie dzieła”

Można powiedzieć, że apostoł Paweł był herosem wiary. Ale spójrzmy na niego raczej jako na człowieka, który był po prostu wierny. On nie miał innego wyjścia, mógł robić tylko to do czego powołał go Bóg. Mógł oczywiście siąść i powiedzieć; „no cóż Bóg mi nie objawił co mam w życiu robić, więc sobie posiedzę i poczekam”.
Tak czyni wielu współczesnych chrześcijan. Siedzimy na krześle w kościele, rozmawiamy o Bożym powołaniu, ba szukamy swojego miejsca i swego powołania. Więcej modlimy się, jeździmy po konferencjach słuchamy dobrych wykładów, czytamy jeszcze lepsze książki. Ale powołania nie ma! Co mam robić Boże w swoim życiu?
Chcę nam dziś powiedzieć, że jeśli nie wiemy co mamy robić, jakie jest nasze powołanie, to zacznijmy wypełniać najprostsze Boże nakazy zawarte w Piśmie Świętym; módl się o wierzących, o niezbawionych, wypełniaj swoje obowiązki w pracy i w domu. Bądź gościnny, życzliwy względem braci i sióstr w Zborze, a nade wszystko w tym wszystkim bądźmy stali - wierni.
Pismo Święte naucza, że wierność w małych (zwyczajnych) rzeczach pozwoli nam „rozwinąć skrzydła”. Bóg będzie nam dawał rzeczy większe, jeśli tylko jesteśmy wierni...
Czy jesteś wierny?...


"Miszmasz" czyli zdjęcia i refleksja




Ostatnie dni były dość intensywne, a zarazem ubogacające. W piątek na wieczornym nabożeństwie gościliśmy małżeństwo Roya i Dorothy Wheeler, którzy dziś usługiwali na konferencji w Rzeszowie. Zarówno piątkowy wieczór, jak i dzisiejszy dzień był błogosławiony. Potrzebujemy więcej takich zrównoważonych nauczań i posług. Było zarówno "duchowo" jak i zdrowo. W kolejnych postach pewnie będę do pewnych rzeczy wracał, ale dziś tylko jedna myśli i zdjęcia (bo boli mnie głowa, a jeszcze musze skończyć przygotowanie kazania).

Refleksja, która urodziła się w trakcie jednej z sesji wykładowych:
"Żyjemy w teraźniejszości, patrzymy w przyszłość, lecz nie wolno nam zapomnieć o przeszłości. To znaczy, że patrząc na dzisiejsze przeszkody, ale i możliwości musimy patrzeć na Bożą wizję, którą mamy realizować, wyciągając naukę z dotychczasowych doświadczeń."
Prawda, że niezłe ;) Ot taka moja mała refleksja ;)

A teraz zdjęcia (nie związane z wykładami).
Po obiedzie (w przerwie) skorzystaliśmy z pięknej pogody i wyszliśmy na zewnątrz (jak się w Mielcu mówi: na pole). Piękna pogoda i super światło. Na dodatek (o szczęście, o łaska) wyśmienite obiekty do fotografowania. Mam nadzieję, że "obiekty", a raczej ich rodzice się nie obrażą, ale zapomniałem zapytać o zgodę do publikacji (ale przecież robię to niekomercyjnie).
Z tego pierwszego zdjęcia jestem szczególnie dumny :D Czyżby zaczęło mi coś wychodzić, czy też to tylko szczęście początkującego?
Coraz większa ochota mnie nachodzi, by kupić aparat, ale niestety teraz czeka mnie raczej remont samochodu :(








"Jeśli ginąć, to tyllko z mieczem w ręku"


Dziś kolejny cytat z książki "Mój własny świat", Robina Knox-Johnstona. Poprzednio pisałem o książce w poście: szukając dziury w całym.
"Znam imponująca modlitwę Johna Davisa, marynarza z epoki elżbietańskiej. Załoga jego statku została zdziesiątkowana z siedemdziesięciu trzech do piętnastu ludzi i przeciwne wiatry trzykrotnie zepchnęły go z powrotem w Cieśninę Magellana. "Panie w boskim majestacie spraw, abyśmy posunęli się naprzód, jeśli wolą Twoją jest koniec naszego śmiertelnego istnienia, błagam Cię, aby stało się to w żegludze naprzód, a nie wstecz"."*
Czy my (ja) dziś mam taką determinację, by ciągle iść do przodu? Czy nie zatrzymuję się w swoim rozwoju? I dotyczy to pytanie każdej płaszczyzny: relacji z żoną, z przyjaciółmi, jak również rozwoju duchowego. Gdy się zatrzymuję, to w rzeczywistości zaczyna się proces cofania. A przecież chcemy (i jesteśmy do tego powołani), by "iść, ciągle iść w stronę słońca". A naszym światłem jest Bóg. Z determinacją więc, na przekór przeciwnym wiatrom będę kochał Boga i Mu służył. Z pasją będę kochał żonę, aż do kresu sił, aż do końca!



---
* Mój własny świat, Robert Knox-Johnson, Wyd. Morskie, Gdańsk 1973 r., s. 175

Błogosławieństwo dziecka



Zgodnie z zapowiedzią podaje linka do zdjęć z uroczystego nabożeństwa, błogosławieństwa dziecka.

Jako kościół ewangelikalny nie praktykujemy chrztu niemowląt (dzieci). Uznajemy chrzest za końcowy akt procesu narodzenia na nowo. Wskazuje on nie tylko na nawrócenie i inne rzeczywistości duchowe (takie jak: obmycie i uwolnienie z grzechów, oczyszczenie sumienia ze wszystkich obciążających win, zmartwychwstanie do nowego życia itp.), ale je poświadcza.

Zgodnie z przykazaniem Jezusa Chrystusa, Chrzest może mieć miejsce wówczas, gdy człowiek uwierzy (Mk 16,16; Mt 28,18-20; Hbr 11,6) - gdy nawróci się, odrzuci grzech, wyrażając szczerą pokutę, wyzna Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela (Dz 2,38.39; 8,37; 10,4448; 16,30-32) oraz poprosi o przyjęcie do zboru (Dz 2,41-42; 2,47; 4,4).

Chrzest, w znaczeniu biblijnym, musi być aktem wolnym ze strony człowieka, który zwraca się o jego spełnienie do Kościoła.

Natomiast zgodnie z przesłaniem Pisma Świętego powierzamy dzieci Panu wraz z modlitwą o Boże błogosławieństwo (Mt 19,13-15; Mk 10,13-16; Łk 18,15-17).
Uroczystość ta nie jest substytutem Chrztu, lecz modlitwą zboru o Boże błogosławieństwo dla dziecka i jego rodziców.
Więcej (tekst powyższy pochodzi z:): oświadczenie Kościoła w sprawie chrztu i błogosławieństwa dziecka (plik pdf).


Wreszcie wiosna?





Zacznijmy od tego, że pogoda piękna. A mnie o dziwo natchnęło do prac biurowych, więc od rana siedziałem i mozolnie przedzierałem się przez sprawy, które zrobić trzeba bo same się nie zrobią.
Gdzie w okolicach 13:00 postanowiłem zrobić sobie przerwę i wyrwać się z psem do lasu. Do "nieśmiertelnej ścieżki do bobra" :) Jedną z (zapewne wielu) zalet Mielca jest taka bliskość lasu. Dwie, do pięciu minut samochodem i człowiek zapomina o wszystkim. Zdjęcie na górze to ulica Partyzantów. Prawda, że pięknie?

Kontynuując ćwiczenia w robieniu zdjęć napstrykałem trochę fotek Czarnej. Nie pokaże wszystkich, ale te dwa musicie zobaczyć.




Zdjęcia na pewno można było zrobić lepiej (albo poprawić w jakimś programie edycyjnym), ale wrzucam jak są. Pierwsze ze względu na minkę psiaka. Natomiast drugie, żeby pokazać, że Czarna naprawdę lubi wspólne spacery po lesie.

Mieliśmy też ciekawe spotkanie. I już wydawało mi się, że Czarna będzie miała nową koleżankę, kiedy to jednak natura wzięła górę i chciała ustawić spotkaną psinę. Musieliśmy na wszelki wypadek rozdzielić, bo wyglądało, że ustalanie pozycji może potrwać i kosztować trochę powyrywanej sierści. Ale na szczęście wszystko odbyło się bez strat :D
Pozwalam sobie wrzucić fotkę spotkanej psiny, a właścicielkę pozdrawiam.



A teraz powrót do pracy... . Miłego popołudnia.