| Home | 365/2012 | in my eye | VW T3 Westfalia | Zbór w Mielcu |

Życie z ciągiem dalszym.

Są ludzie, którzy mają dużo przyjaciół. Ja do nich nie należę. Może i mam niewielu przyjaciół1, ale za to jakich :D
Ostatni weekend spędziliśmy z naszymi najlepszymi przyjaciółmi.

Jestem wdzięczny Bogu, że nasza przyjaźń ma wieczne perspektywy.


---
1. wielu, niewielu to dość niesprecyzowana liczba :)

Wiadomość dnia!

To po prostu szok. W ramach chwili odpoczynku włączyłem TV (a dokładniej program TVN24). A tam? Szok! Młoda mieszkanka Wrocławia skarży się, że "nie da się przeżyć; wieje, pada i jest zimno". Następnie relacja jak to śnieg przeszkadza. Ale są i dobre wieści: prąd dochodzi! Yuppi!
Aż spojrzałem na kalendarz 29 listopada. Za dwa dni grudzień. Zdaje się, że śnieg i mróz o tej porze roku to w naszym kraju coś normalnego. No chyba, że ja czegoś nie wiem?

Co będzie następne? A..., już wiem. Słońce dziś zajdzie i będzie noc. Noc nas czeka panie, panowie. No po prostu szok. Tak, tak będzie ciemno. Nie przesłyszeliście się. Ale na szczęście po nocy przychodzi dzień, a po zimie... wiosna!

Ile cukru w cukrze?

Słyszeliście ten tekst (np.: w polskiej komedii "Poszukiwany poszukiwana")?
Wbrew pozorom to tylko brzmi absurdalnie, a w rzeczywistości: coś w tym jest. Otóż zgodnie z normą w cukrze powinno być 99,8% sacharozy (cukier złożony). I co? Pytanie o zawartość cukru w cukrze nabiera sensu? :) Dodam tylko, że na zajęciach w szkole badaliśmy zawartość "cukru w cukrze" :D

Ale ja nie o tym. Otóż dziś (piszę posta w poniedziałkowe południe) miałem rozmowę dotyczącą (m.in.) Kościołów (piszę z dużej litery bo chodziło o wspólnoty/denominacje, a nie budynki ;) ).
Zwróciłem uwagę na jedną z podstawowych różnic. Są Kościoły, w których członkostwo opiera się na "urodzeniu". I są "Kościoły wyboru". Otóż Kościoły wyboru mogą liczyć na to, że ich członkowie to ludzie, którzy świadomie podejmują decyzję przyłączenia się, stania się częścią wspólnoty (najczęściej lokalnej - Zboru). Oczywiście w jednych i drugich znajdą się ludzie, którzy traktują swoją wiarę poważnie, jak i ci, którzy mają wszystko gdzieś. I tu zasadne staje się pytanie ilu jest wierzących w chrześcijańskich Kościołach. Pozostawmy na boku Kościoły z członkostwem "z urodzenia". Mnie bardziej interesuje własne podwórko.

Tu pojawia się problem; jakie przybrać kryterium, czym kierować się przy badaniu? Czy jest jakiś "glukometr"?
W dzisiejszych luźnych myślach zwróciłem się do Bożego Słowa. I wrzucam cytat:
Mateusza 13:30 "Pozwólcie obydwom róść razem aż do żniwa. A w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw kąkol i powiążcie go w snopki na spalenie, a pszenicę zwieźcie do mojej stodoły."


Sprawą, która mnie dziś zaprząta jeszcze bardziej jest sprawdzanie swojego serca. Ile we mnie jest wiary? Jak zbadać jej jakość? Jej "moc"? Ile we mnie jest już Chrystusa?
Kończę zadawanie sobie pytań. Lepiej spędzę czas z moim Panem, przybliżę się do Niego bardziej. On przyda mi wiary. I w końcu: to On jest najważniejszy!
Przyłączysz się do mnie?


====
zdjęcie pochodzi z: http://www.eioba.pl/a86319/cukier

Wspólne blogowanie! - co siedzi w naszych sercach?


Kolejny (2) post z cyklu "wspólnego blogowania". Polega to na tym, że w określonym czasie pisze się post na zadany temat. Obecne wspólne blogowanie dotyczy dekalogu. Dziś przykazanie 10.

Przykazanie X:
2 Mojż. (Exodus) 20:17:
"Nie pożądaj domu bliźniego swego, nie pożądaj żony bliźniego swego ani jego sługi, ani jego służebnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego."

Zanim przejdę do swej refleksji jedna uwaga. Podział dekalogu jaki stosuję opiera się przede wszystkim na pełnym czytaniu z Księgi Wyjścia. W odróżnieniu od podziału przyjętego przez Kościół rzymsko-katolicki i Luterański, ten podział nie powoduje rozbicia myśli ostatniego przykazania.
Taki podział (spójny myślowo) stosują pozostałe kościoły protestanckie, anglikański, prawosławny. Także judaizm (zarówno starożytny, jak i talmudyczny) stosuje taki sam podział tego ostatniego przykazania.

A teraz wracając do tematu...








Zważywszy na to, iż objawienie w Piśmie Świętym ma charakter progresywny nie dziwi nas, że Jezus wyznaczał wyższe standardy niż "prawo". Nie tylko mówił o właściwym postępowaniu (np.: nie cudzołóż), lecz dotykał tego co wewnątrz (kto patrzy na kobietę pożądliwie). Nauczanie Jezusa dotyka nie tylko zachowania, dotyka przede wszystkim serca (i jego motywacji). Na marginesie, to ciekawe, że sam nasz Pan nie przemieniał narodów, miast, społeczności, lecz zdecydował się na pracę nad "pojedynczymi" sercami - ludźmi.
Ale to co mnie (między innymi) fascynuje w Piśmie Świętym to pomimo, że powstawała przez ok. 1500 lat i pisało ją ok. 40 ludzkich autorów, to widać jej spójność. I już ostatnie przykazanie dekalogu zapowiada podejście, które w pełni objawił Chrystus.
Już w 8 przykazaniu (w 15) mamy powiedziane nie kradnij. Natomiast dziesiąte jest niejako "wejściem głębiej". Nie tylko kradzież, ale już pożądanie (zazdrość, niezdrowe pragnienie posiadania, zawiść) jest grzechem.

Zazdrość powoduje kilka rzeczy. Między innymi: psuje relacje, rozpowszechnia podejrzliwość, nie ufność nieufność. Wprowadza element niezdrowej rywalizacji i chęci pokazania się.  I chyba nie ma potrzeby tłumaczyć, że zazdrość jest jak robak, który powoli zżera od środka.

Ważniejszym mi się wydaje wskazać jak sobie z nią radzić.

Po pierwsze pamiętając, że wszystko pochodzi od Boga cieszyć się błogosławieństwem, które spotyka innych. Dziękować Bogu, że ktoś ma dobrą pensję (a nie zastanawiać się ile daje na potrzeby Zboru ;) ), samochód, mieszkanie.

Po drugie pamiętać, że wszystko co sami mamy też pochodzi od Boga i jesteśmy tego szafarzami. I być wdzięcznymi. Zawsze znajdzie się ktoś kto w naszej opinii ma lepiej (nie pamiętamy o tym, że musi spłacać kredyt, raty i może odmawia sobie innych rzeczy). Zawsze też znajdzie się ktoś kto ma gorzej od nas.

Po trzecie pamiętać, że to co mamy ma służyć, a nie jest celem samo w sobie. Możemy błogosławić  tym innych.

Czwarte: uciekać od zazdrośników, by nie mącili nam w głowach i sercach (słyszałem kiedyś wypowiedź człowieka, który opowiadał, że pewien pastor kupił sobie nowy samochód. Zarówno słowa, ton i zakończenie: "ale ja mu wcale nie zazdroszczę" spowodowały, że uciekłem od tej rozmowy  - zmieniając temat).

Po piąte pamiętać, że nasz serce jest tam, gdzie nasz skarb. Do nieba nic z tego co dziś nas często absorbuje (i fascynuje) nie zabierzemy do wieczności. Dlatego warto pilnować własnego serca.

Po szóste zacząć to o czym pamiętamy wprowadzać w czyn :)
Powodzenia

=====
Sprawdź co inni napisali w tym samym temacie:
dzielna
http://dzielna.blogspot.com/
Emce
http://www.pewnosc.blogspot.com/
JF http://jesusfreak.pl/
Zim
http://zycie-i-droga.blogspot.com/


----
rysunek z głębi internetu: wyszukiwarka google ;)

Dzieło czy nośnik?

W poprzednim poście pisałem między innymi o kasetach magnetofonowych. Chciałbym powrócić z pytaniem. Ale za nim ono, to kilka słów wstępu.

Otóż kilka lat temu moje sumienie i rozumienie Biblii skłoniło mnie do tego, by spojrzeć na piractwo (komputerowe, fonograficzne, etc) jako na kradzież. Zacząłem zgłębiać temat licencji, praw, etc. I okazuje się, że nie wszystko jest takie jednoznaczne jakby się chciało. W grę wchodzą prawa różnych krajów i porozumienia między nimi. Już samo to wystarczająco komplikuje sprawę. Tak więc nic wielkiego i odkrywczego tu nie ogłoszę. Nie będę też wpływał na Wasze rozumienie tych spraw, choć zachęcam do głębszej refleksji. Głównie w oparciu o Słowo Boże i sumienie poddane głosowi Ducha Świętego.

Ja doszedłem między innymi (to nie są wszystkie wnioski, a tylko potrzebne do tego posta i pytania):

- całe oprogramowanie na swoich komputerach (i żony) mam legalne - albo kupione, albo darmowe odpowiedniki (najchętniej na licencji "open", "GPL",
- staram się nie oglądać filmów "z internetu", dziś są VOD i inne możliwości obejrzenia legalnego filmu, nie mam kopii filmów dystrybuowanych na DVD.  
Z filmami jest dziwna sprawa, bo czy można nagrać sobie film z TV do obejrzenia później? Moim zdaniem tak. Ale, to nie o to pytanie dziś chodzi.

Od kilku lat dokupuję oryginalne płyty muzyczne jeśli miałem kopię. dziś już prawie cała płytoteka to oryginały.

I tu zbliżamy się do mojego pytania. Otóż jak waszym zdaniem wygląda sprawa oddzielenia dzieła od nośnika na którym jest rozprowadzany? 
Dokładniej chodzi mi o to, czy jeśli mam (oryginalną) kasetę, która już dziś wychodzi z użycia (pomijam stratę na jakości przez lata, chodzi o to, że nie ma na czym odtwarzać) to muszę kupić ten sam materiał na płycie (lub innym nośniku: mp3)? Czy też mogę "ściągnąć" mp3 (ten format mi najbardziej odpowiada, nie potrzebuje płyty)?

Jak wy podchodzicie do tej sprawy. ja jeszcze nie rozstrzygnąłem. Jedno co robię to jak jest możliwość to kupuję tańsze zestawy i tak wymieniłem sobie np: T.Love stare płyty. Teraz szykuję się do wymiany pierwszych kaset KULTu na płyty. Tylko czy rzeczywiście jest to konieczne? Skoro raz już zapłaciłem za posiadanie utworów? Przecież (dokładając kolejną cegiełkę) mogę sobie robić legalnie kopię na własny użytek (żeby się nie zniszczyła).

Jak macie jakieś pomysły to dzielcie się w komentarzach (które są moderowane ;) ).


Może i ten post jest trochę chaotyczny, ale chyba da się doczytać?

Muzyka, która nam towarzyszyła...

Kilka dni temu podczas rozmowy ze znajomymi wypłynęło, że mamy sentyment do rzeczy, miejsc, etc (w tym wypadku muzyki), które towarzyszyły nam w szczególnych dla nas chwilach.
Kiedy stawiałem swoje pierwsze kroki za Bogiem (gdy upamiętałem się i uwierzyłem, że Jezus ma dla mnie najlepsze rozwiązanie, gdy poddałem się pod Jego panowanie) towarzyszyła temu również muzyka, np.: Grupa Mojego Brata (tak nazywał się zespół :) ).
Co więcej nawet muzyka, która wtedy nie porywała dziś jest w pewien sposób szczególna. Mam tu na myśli kasetę Petra Praise. Kiedy się narodziłem na nowo, wyszedłem z subkultury punk. Ktoś mi polecił kasetę Petry jako "ostre, chrześcijańskie granie, które na pewno ci się spodoba, bo to pewnie też punk". Jak to usłyszałem to się ze śmiechu popłakałem. Owszem "łojili" chłopaki trochę, ale to był jak najbardziej melodyjny rock, który z punkrockiem nie miał zgoła nic wspólnego. Ale dziś..., o dziś z przyjemnością posłuchałbym Petra Praise, płyty: The Rock Cries Out: http://www.petraband.com


Niestety materiał mam na kasecie magnetofonowej, która po tylu latach już nie chce za bardzo współpracować. Niby jeszcze gra, ale albo się zatrzymuje, albo gra ciszej. Niestety straciła na jakości.
A przy okazji, następny wpis będzie dotyczył właśnie kaset, płyt (ogólnie nośników) piractwa i pytania jak ugryźć pewną (dręczącą mnie) sprawę.


---
z wykonawców, którzy się wtedy dla mnie"pojawili": Tomasz Żółtko, Beata Bednarz, GMB, Perta, 200%, Amy Grant, Guardian, Kanaan (z Terespola) i oczywiście różne "smithy" i "kenole" :D

Pośpiech jest złym doradcą

Zawsze mówię, że w Kościele czas płynie wolniej :)
Rzadko (ale jednak) są sytuacje gdy wskazany jest pośpiech. Upływający czas to nieoceniony  sprzymierzeniec w sprawdzaniu swoich (i nie tylko) motywacji i wierności. Gdy nie widać efektu widać cierpliwość (lub jej brak) i prawdziwe cele. Dotyczy to zarówno duchowej relacji z Bogiem, Kościołem, a nade wszystko podejścia, rozumienia służby.

A jako ilustracje do powyższego rozważania wrzucam zdjęcie, na którym jest krzywy kubek. Bo się pośpieszyłem i nie wyprostowałem zdjęcia podczas wywoływania ;)

ps. to nie jest reklama znanej firmy herbaty, bo w kubku Liptona piłem kawę ;)


Wspólne blogowanie! - co wychodzi z naszych ust?

Dostałem propozycję, by włączyć się do "wspólnego blogowania". Polega to na tym, że w określonym czasie pisze się post na zadany temat. Obecne wspólne blogowanie dotyczy dekalogu. Załapałem się na przykazanie 9, a więc prawie już na koniec ;)

Ale nic to, spróbujemy swych sił.

Przykazanie IX:
2 Mojż. 20:16 "Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu."


Pierwsze co się kojarzy (mi) po przeczytaniu to myśl o kłamstwie (fałszywe świadectwo). Ale przecież chrześcijanie nie kłamią. Zawsze stoją po stronie prawdy. Nawet za cenę własnej straty. Że co, że jestem cyniczny?
Eee, nie ja tylko chciałbym zwrócić uwagę na coś co jest trochę dalej, głębiej.
I tak jakoś w moim subiektywnym postrzeganiu wydaje mi się, że to co chcę poruszyć jest jednym z największych problemów (żeby była jasność jest to grzech) Kościoła: plotka!
To smutne, że często jakaś informacja, żyje swoim życiem.
Nie dość, że źle usłyszane. Nie dość, że przekazane z odmiennymi intencjami. To po drodze coś dodane, coś przeinaczone. I problem! A potem się dziwimy skąd tyle zranień.

Plotkę trzeba zabijać(!) u jej źródła. Gdy ktoś przychodzi do mnie rozmawiać o innym nigdy tego nie słucham. Pytam, czy możemy ta osobę poprosić i czy wtedy ta informacja zostanie powtórzona. Zawsze staram się od razu ucinać. I wtedy słyszę, ale to tylko informacja, to dla dobra Zboru, tej osoby, etc.

Wystrzegajmy się plotek, mówienia o innych (obgadywania), lepiej błogosławić. Ileż mniej byłoby popsutych relacji.

bardzo ważny ps.
Chrystus jest naszym Orędownikiem. Możemy do Niego przyjść i pokutować. On przebaczy jeśli rozsiewaliśmy, przekazywaliśmy, chętnie słuchaliśmy "świadectw o innych". Ale upamiętanie to też odwrócenie się od grzechu.
Czy jesteś gotów porzucić plotkę? Nawet jeśli okaże się, że nie masz tematów do rozmowy z innymi?

=====
Sprawdź co inni napisali w tym samym temacie:

Zapomniana prawda?

Wcielenie Chrystusa to nie tylko fakt historyczny i prawda teologiczna. Bóg stając się człowiekiem dał nam jasne przesłanie czego oczekuje od nas. Droga chrześcijanina to ukrzyżowanie swojego ja.*

"Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie, który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej." - Filipian 2:5-8


---
* podsumowanie wczorajszego kazania

Gotowi na najgorsze

Lubię oglądać Discovery. Najlepsze moje programy to: "Brudna robota", "Pogromcy mitów" i różne szkoły przetrwania :D
Niestety nie mam tyle czasu by być na bieżąco, ale ostatnio zauważyłem nowy program z rodzaju: jak przetrwać w każdych warunkach?
Kolejny program i kolejny niewątpliwie świetny fachowiec. Patrząc na te programy widzę, że ludzkość ma szansę przetrwać, chyba każdy kataklizm ;) . Ale serio mówiąc to nie byłoby czasu na nic innego. Tylko ciągle się trzeba przygotowywać :D

Lepiej więc zaufać Chrystusowi i być gotowym na każdą ewentualność :)

"On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego? Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Przecież Bóg usprawiedliwia. Któż będzie potępiał? Jezus Chrystus, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który jest po prawicy Boga, Ten przecież wstawia się za nami. Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej? Czy utrapienie, czy ucisk, czy prześladowanie, czy głód, czy nagość, czy niebezpieczeństwo, czy miecz? Jak napisano: Z powodu ciebie co dzień nas zabijają, uważają nas za owce ofiarne. Ale w tym wszystkim zwyciężamy przez tego, który nas umiłował. Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym." - Rzym 8,32-39


---
zdjęcie: z interia.pl

Wspominając...

Przełom października i listopada skłania do zadumy.

31 października wspomnienie Reformacji. W tym roku wołaliśmy o reformację w naszym życiu. Reformację, która się dokonuje poprzez upamiętanie (pokutę) i wiarę. Bez Chrystusa skazani jesteśmy jedynie na kręcenie się w kółko za własnym ogonem. Przerwać ten obłędny taniec może tylko nawiązanie, odnowienie i pogłębienie relacji z żywym Bogiem.

"To nie idee, doktryny, filozofie zmieniają ludzkie życie. Choć ich wpływ jest wielki, to tak naprawdę tym co nas pociąga są ludzie i relacje z nimi. W chrześcijaństwie to nie inspirujące nabożeństwa są najważniejsze, nie profesjonala oprawa muzyczna, nawet nie pełne przygód życie. Najistotniejszy jest Bóg; Ojciec, Syn i Duch Święty.
To relacja z Chrystusem i On mieszkający w nas przez Ducha Świętego zmienia nasze życie. Nadaje mu jakości, sprawia, że możemy przeżyć nasze życie w sposób mający sens i wartość. 
A także pozwala nam oczekiwać, że pewnego dnia zobaczymy naszego Zbawiciela twarzą w twarz w wieczności."*

Poniedziałek (1 listopada) to dla mnie dzień myślenia o tych, którzy odeszli już do "innej" rzeczywistości, a jednocześnie konfrontacja z myślą czy ja jestem gotów.
W tym roku mam kogo wspominać, odszedł mój ziemski Ojciec.
Gdy patrzę dziś na jego życie, a zwłaszcza końcówkę widzę, że Bóg jest zwycięzcą.
Tato mój słyszał niejednokrotnie Ewangelię, wiele razy czynił starania pójścia za Chrystusem w pełni. Niestety zawsze przegrywał z nałogiem. Wydawało się, że nie ma takiej mocy by go z tego wyrwać. W ostatnich tygodniach życia jednak objawiła się moc Boża. Bóg zwyciężył złego, grzech, nałóg. 

W ostatnim tygodniu przed śmiercią, śniło mu się, że został misjonarzem i zwiastuje Ewangelię. 
Na jego pogrzebie wielu mogło usłyszeć o żywym Bogu, który zawsze ma łaskę i nadzieję dla człowieka.

Jestem wdzięczny Bogu, że okazuje łaskę mojej rodzinie. 

A przy okazji. Naprawdę nie warto zwlekać z zaufaniem Chrystusowi. Dziś jest dzień zbawienia.


----
* fragment z niedzielnego kazania