Tytuł postu pierwotnie miał brzmieć wieści z pola walki, ewentualnie z frontu :D Ale trochę zbyt militarnie by brzmiał. Dodatkowo stwarzałby możliwość zbyt dużej interpretacji ;)
Wczoraj wróciliśmy do domu około północy. Dziś zaś musieliśmy wstać skro świt (a w zasadzie jeszcze przed). Okazało się, że byliśmy umówieni na godzinę 5:30, a nie 6:00 (jak byliśmy pewni) i to w miejscu oddalonym od Mielca około 40 km. Na domiar wszystkiego pomyliłem drogi i zrobiliśmy spore kółko. Ale udało nam się dojechać. Na miejscu Małgosia się przesiadła i wyruszyła dalej (wyjazd służbowy), a ja wróciłem do Mielca.
O 12:00 zaś jestem umówiony, idę "odwiedzić" elektrownię i gazownię, żeby przepisać na siebie rachunki, w nowym miejscu zamieszkania. Potem dostanę klucze i zaczynam przeprowadzkę (już mam przygotowanych kilka kartonów).
Aaaa, właśnie. Nic przecież na blogu nie pisałem. Zmieniamy mieszkanie! To chyba będzie nasze 7 mieszkanie (na siedem lat małżeństwa to niezły wynik :). I tym razem ma to być nasze mieszkanie. Musimy tylko załatwić kredyt (więc proszę o modlitwę).
Tak, tak kupujemy mieszkanko. Jestem więc podekscytowany (wręcz podniecony).
Może jeszcze warto dodać, że w niedzielę złapało mnie choróbsko. Przypałętał się ból głowy, gardła, stawów i mięśni. Dodatkowo mam gorączkę, co od kilku lat mi się nie zdarzyło (zawsze miałem osłabienie). Może dlatego zabłądziłem i pomyliłem trasę?
Ale nic to. Ja się modlę, Małgoś mnie "faszeruje" lekami, więc powinno się szybko skończyć.
W najgorszym razie potrwa siedem dni, albo aż tydzień ;)
Zapomniałbym napisać, że jest szansa, że dziś przejeżdżając w okolicy wpadną na choć chwilę teściowie. Co prawda Małgosi nie ma, ale chciałbym żeby zobaczyli mieszkanie (inna sprawa, że miło zawsze się z nimi zobaczyć).
Trzeba szczerze powiedzieć, że gdyby nie ich pomoc to o kupnie mieszkania moglibyśmy co najwyżej dalej marzyć o cudzie (który się właśnie dokonuje ;) ).
Nic to. Nie daję się i włażę do łóżka jeszcze się wygrzać.
A czytelnikom (stałym i sporadycznym) życzę spokojnego dnia, a nade wszystko obecności Tego, który wszystko wie, i wszystko dobrym uczynił - Boga w Trójcy jedynego.
----
rysunek planu mieszkania nie ma nic wspólnego z naszym mieszkaniem (ma być tylko ilustracją), a pochodzi z: http://www.migomedia.pl/www/obrazki/plan-mieszkania.jpg
Wczoraj wróciliśmy do domu około północy. Dziś zaś musieliśmy wstać skro świt (a w zasadzie jeszcze przed). Okazało się, że byliśmy umówieni na godzinę 5:30, a nie 6:00 (jak byliśmy pewni) i to w miejscu oddalonym od Mielca około 40 km. Na domiar wszystkiego pomyliłem drogi i zrobiliśmy spore kółko. Ale udało nam się dojechać. Na miejscu Małgosia się przesiadła i wyruszyła dalej (wyjazd służbowy), a ja wróciłem do Mielca.
O 12:00 zaś jestem umówiony, idę "odwiedzić" elektrownię i gazownię, żeby przepisać na siebie rachunki, w nowym miejscu zamieszkania. Potem dostanę klucze i zaczynam przeprowadzkę (już mam przygotowanych kilka kartonów).
Aaaa, właśnie. Nic przecież na blogu nie pisałem. Zmieniamy mieszkanie! To chyba będzie nasze 7 mieszkanie (na siedem lat małżeństwa to niezły wynik :). I tym razem ma to być nasze mieszkanie. Musimy tylko załatwić kredyt (więc proszę o modlitwę).
Tak, tak kupujemy mieszkanko. Jestem więc podekscytowany (wręcz podniecony).
Może jeszcze warto dodać, że w niedzielę złapało mnie choróbsko. Przypałętał się ból głowy, gardła, stawów i mięśni. Dodatkowo mam gorączkę, co od kilku lat mi się nie zdarzyło (zawsze miałem osłabienie). Może dlatego zabłądziłem i pomyliłem trasę?
Ale nic to. Ja się modlę, Małgoś mnie "faszeruje" lekami, więc powinno się szybko skończyć.
W najgorszym razie potrwa siedem dni, albo aż tydzień ;)
Zapomniałbym napisać, że jest szansa, że dziś przejeżdżając w okolicy wpadną na choć chwilę teściowie. Co prawda Małgosi nie ma, ale chciałbym żeby zobaczyli mieszkanie (inna sprawa, że miło zawsze się z nimi zobaczyć).
Trzeba szczerze powiedzieć, że gdyby nie ich pomoc to o kupnie mieszkania moglibyśmy co najwyżej dalej marzyć o cudzie (który się właśnie dokonuje ;) ).
Nic to. Nie daję się i włażę do łóżka jeszcze się wygrzać.
A czytelnikom (stałym i sporadycznym) życzę spokojnego dnia, a nade wszystko obecności Tego, który wszystko wie, i wszystko dobrym uczynił - Boga w Trójcy jedynego.
----
rysunek planu mieszkania nie ma nic wspólnego z naszym mieszkaniem (ma być tylko ilustracją), a pochodzi z: http://www.migomedia.pl/www/obrazki/plan-mieszkania.jpg
Oczywiście mój "paskudny" charakter dał o sobie znać i zamiast wygrzania się w łóżku i nabrania sił zadowoliłem się gorąca kąpielą. I wziąłem za robotę.
OdpowiedzUsuńMUSZĘ nauczyć się odpoczywać! Tylko jak?
wpadnij do nas..;)
OdpowiedzUsuńPrzyznaje, że było miło i aż się nie chciało wychodzić. Ale następny raz to pewnie u nas razem poodpoczywamy ;)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że ludzie robiący to co my programowo nie potrafią odpoczywać. Po prostu - przynajmniej ja - jak tylko mam odpocząć, natychmiast nachodzi mnie myśl o czymś pożytecznym, co jeszcze można zrobić.
OdpowiedzUsuńNie jest to wyrzut sumienia, tylko informacja o "okazji do czynienia dobrze" (w różnych formach), więc tym trudniejsza do zwalczenia ;).
Powodzenia wszelako!
Dzięki.
OdpowiedzUsuńAle co fakt, to fakt. Zawsze można coś zrobić dobrego, albo lepiej. Małgośka się śmieje, że żebym mógł naprawdę odpocząć musiałbym wyłączyć myślenie :D