Coś dziwnego dzieje się ze mną.
Od dnia spotkania z Bogiem zawsze chciałem być jak Chrystus. To pragnienie się nie zmienia. Lecz zmienia się mój obraz Chrystusa. Z obrazu, który mi wpajano: "słodkiego Jezusa" niewiele zostało. Dziś widzę Chrystusa prowadzącego mnie do przygody. Niebezpiecznej, gdzie mogę stracić życie. Ale jakże pasjonującej i porywającej. Tak chcę być jak Chrystus!
Ballada o Dobrym Towarzyszu*
Czyżby stracony Towarzysz nasz
Za sprawką kapłanów, na krzyżu?
On kochał wszystkich chłopów na schwał,
Co w łodziach śmigają po morzu.
Gdy przyszli zgrają pochwycić Go,
Z uśmiechem powieki swe przymknął.
"Najpierw puścicie tych tutaj", rzekł,
"inaczej me klątwy nie zmilkną".
Śród wrogich włóczni odesłał nas
Roześmiał się w głos w pogardzie.
"Czemuście nie przyszli po mnie, gdym
nauczał w mieście otwarcie?"
My zdrowie Jego piliśmy winem
Czerwonym na uczcie ostatniej.
Kapłanem kapłonem on nie był, o nie,
Lecz mężem o duszy chwackiej.
Widziałem raz, jak chwycił sznur
i przeganiał setki handlarzy,
gdy śmieli Jego najświętszy dom
zmienić w pstry plac targowy...
Widziałem, jak złowrogi strach
Zdjął galilejskie wzgórze.
Tysiące jęczało - On spokojny szedł,
z oczami jak szare morze.
Jak morze, gdy groźny jest rejs,
Szarpane gniewnymi wiatrami.
Jak morze, które w Genezaret
Poskromił dwoma słowami.
Najlepszym z ludzi Towarzysz nasz,
Z wiatrem i morzem zbratany.
A oni myśląc, że zabili Go,
Na wieki zostaną głupcami.
Nie chcę być "jednym ze starych bab w kościele". Chcę być jak Chrystus!
-------
* Ezra Pound "Ballada o Dobrym Towarzyszu" za: Dzikie serce, tęsknoty męskiej duszy, John Eldredge, wyd. "w drodze".
Od dnia spotkania z Bogiem zawsze chciałem być jak Chrystus. To pragnienie się nie zmienia. Lecz zmienia się mój obraz Chrystusa. Z obrazu, który mi wpajano: "słodkiego Jezusa" niewiele zostało. Dziś widzę Chrystusa prowadzącego mnie do przygody. Niebezpiecznej, gdzie mogę stracić życie. Ale jakże pasjonującej i porywającej. Tak chcę być jak Chrystus!
Ballada o Dobrym Towarzyszu*
Czyżby stracony Towarzysz nasz
Za sprawką kapłanów, na krzyżu?
On kochał wszystkich chłopów na schwał,
Co w łodziach śmigają po morzu.
Gdy przyszli zgrają pochwycić Go,
Z uśmiechem powieki swe przymknął.
"Najpierw puścicie tych tutaj", rzekł,
"inaczej me klątwy nie zmilkną".
Śród wrogich włóczni odesłał nas
Roześmiał się w głos w pogardzie.
"Czemuście nie przyszli po mnie, gdym
nauczał w mieście otwarcie?"
My zdrowie Jego piliśmy winem
Czerwonym na uczcie ostatniej.
Kapłanem kapłonem on nie był, o nie,
Lecz mężem o duszy chwackiej.
Widziałem raz, jak chwycił sznur
i przeganiał setki handlarzy,
gdy śmieli Jego najświętszy dom
zmienić w pstry plac targowy...
Widziałem, jak złowrogi strach
Zdjął galilejskie wzgórze.
Tysiące jęczało - On spokojny szedł,
z oczami jak szare morze.
Jak morze, gdy groźny jest rejs,
Szarpane gniewnymi wiatrami.
Jak morze, które w Genezaret
Poskromił dwoma słowami.
Najlepszym z ludzi Towarzysz nasz,
Z wiatrem i morzem zbratany.
A oni myśląc, że zabili Go,
Na wieki zostaną głupcami.
Nie chcę być "jednym ze starych bab w kościele". Chcę być jak Chrystus!
-------
* Ezra Pound "Ballada o Dobrym Towarzyszu" za: Dzikie serce, tęsknoty męskiej duszy, John Eldredge, wyd. "w drodze".
Rzeczywiście, im bardziej poznaje się Chrystusa, tym bardziej Jego obraz zmienia się i oddala od tego przesłodzonego. Też tego doświadczam.
OdpowiedzUsuń