[...] To (...) przedsięwzięcie zmusiło mnie do zastanowienia się nad moją gotowością do niezwykłych zachowań i poświęceń na rzecz Królestwa Bożego. Czy zawsze powinienem być taki poukładany, rozsądny i wyważony w swoich czynach? Czy sprawa, w którą wciągnął mnie Duch Święty, nie jest warta większej dawki ryzyka i ponadnormatywnych zachowań?!Gdy Jezus zaczął działać, jego krewni, gdy o tym usłyszeli, przyszli, aby go pochwycić, mówili bowiem, że odszedł od zmysłów [Mk 3,21]. [...]
Powyższy fragment pochodzi z tekstu "Wyzwanie zimowego warkotu motocykli", pastora Mariana Bieranckiego (blog: "Dzisiaj w świetle Biblii"). Ten tekst dla mnie osobiście jest wyzwaniem i niniejszym zachęcam do przeczytania go w całości.
Dzieki, Darku, za poświęcenie cennej, poniedziałkowej uwagi mojej refleksji... Pozdrawiam mb
OdpowiedzUsuńCóż, ten post "trafił" w tę strunę, która od długiego czasu dźwięczy w moim życiu.
OdpowiedzUsuńBracia, siostry, ale też ludzie z poza Kościoła mają róże oczekiwania i poglądy na to jak powinienem wyglądać, ubierać się, mówić, zachowywać, etc.
A ja czasem się zmagam sam ze sobą, bo z jednej strony nie chcę być zgorszeniem (i w końcu ludziom służę, więc te głosy są istotne), ale z drugiej ciągle "głos z góry" mówi bądź sobą.
I chcę być sobą, _bo tylko taki stan pozwala by Bóg mnie zmieniał tak jak Jemu się to podoba_. I by te zmiany dotyczyły głębszych pokładów mnie.
Z tym związane jest zarówno niezrozumienie, ale i ośmieszenie w oczach innych.
Trudno jest jednak własną godność i to jak "wyglądamy" we własnych oczach stawiać niżej od Bożego Królestwa.
Dla mnie jest to ten element (do którego jestem wzywany) zapierania się siebie samego i śmierci, by Chrystus Pan mógł żyć we Mnie i przeze mnie w pełni.