| Home | 365/2012 | in my eye | VW T3 Westfalia | Zbór w Mielcu |

Posłuszny pielgrzym

Naszym jako chrześcijan głównym celem jest dojść do nieba. Pielęgnujemy otrzymane zbawienie, by dojść do niebiańskiej, Bożej obecności.

Nie jestem oryginalny porównując nasze życie tu na ziemi do pielgrzymki. Ale jest to bardzo wyrazisty obraz.
Jeśli znamy nasz główny cel, jeśli realizujemy po drodze, te cele pomniejsze to ciągle zmierzamy w naszej podróży do przodu.
Tylko, że piesze wędrówki, choć niewątpliwie mają swój urok, też powodują zmęczenie. Bo pielgrzymowanie to trud i znój. To pęcherze na nogach, to obolałe mięśnie, a jak niesie się jeszcze plecak to i bóle kręgosłupa. Niestety nie da się wsiąść w express do nieba. Całą drogę idziemy na własnych nogach, krocząc śladami Chrystusa.

W tym naszym pielgrzymowaniu istnieje pokusa, by zatrzymać się w miejscu, w którym jest nam wygodnie. To zatrzymanie się w „oazie spokoju” jest tym bardziej kuszące im większe stoi przed nami wyzwanie. A niewątpliwie uległość/ posłuszeństwo jest takim wielkim wyzwaniem.

Na pytanie czy chcemy być pełni Ducha Świętego zapewne zgodnie odpowiedzielibyśmy, że oczywiście. Ale jeśli zadamy pytanie czy chcemy być ulegli w swoim życiu, odpowiedź może nastręczyć trochę trudności.
Bo czym jest uległość, i dlaczego to ja mam być innym uległy/ posłuszny?

Nie wiem jak w was, ale ja mogę się przyznać, że buntuje się jakaś część we mnie gdy muszę wykazać się postawą posłuszeństwa, gdy muszę być uległy.

Ale ta postawa może być miejscem z którego pójdziemy dalej w naszym duchowym rozwoju, w relacjach z ludźmi w służbie, albo może być miejsce gdzie osiądziemy i nie będziemy w stanie być bardziej efektywnymi w naszym życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz