| Home | 365/2012 | in my eye | VW T3 Westfalia | Zbór w Mielcu |

Wieści hurtem przesyłane



Niestety może minąć nawet miesiąc zanim będę miał dostęp do neta w domu. Ale zgodnie z obiecanką wrzucam "offlainowo" pisane notki:

2008 09 24 - dzień pierwszy
O pożegnaniu pisał nie będę, bo znów zacznę ronić łzy. Dość powiedzieć, że wyruszyliśmy.
Rozpoczyna się nowy etap naszego życia. Czy lepszy?
Oby tylko w rękach Boga.

Do Mielca dotarliśmy przed 16:00. Szybkie rozpakowanie. (Dziękuję wszystkim zaangażowanym.)
Mieszkanie wygląda..., w zasadzie nie wygląda. Jest tyle kartonów, pudeł i paczek, że poza nimi nic nie widać.
Nie wiem gdzie włożyć ręce i od czego zacząć.
Małgosia spędziła dwie godziny w pracy. A teraz (22:10) szoruje szafkę.

Pies zaczyna się czuć bezpiecznie. Ale tylko w mieszkaniu, spacer to ciągle stress.


2008 09 25 - dzień drugi
Dzisiaj harówa. Rozkręcanie i skręcanie mebli. Ciągle nie wiem za co się brać. Małgosia szoruje meble kuchenne.
Co zrobić, kleją się od tłuszczu i kurzu. Będzie potrzebny silniejszy środek.
Ja skręciłem łóżko (w zasadzie jedno rozkręciłem, drugie skręciłem i poustawiałem trochę meble). Sypialnia zaczyna przypominać pokój. Jeszcze tylko za dużo kartonów.




Dziś czytałem tekst o nadzieji (z Listu do Rzymian). Nadzieji się spodziewamy, choć jej nie widzimy. Z rozmowy nam wyszło, że Małgoś ma większą nadzieję (ale wcale nie dlatego, że mniej widzi :) )


Na obiad poszliśmy na miasto. Jakaś niewielki, ale za to bardzo przytulny lokal. Ceny znośne. Zwie to się Perełka.
Małgosia pojechała do pracy, a ja do... roboty.


Odwiedziłem dostawcę internetu i telewizji kablowej (na naszej antenie ciężko cokolwiek złapać, ciągłe zakłócenia). W firmie "Multimedia" trzeba do miesiąca czekać na techników, żeby sprawdzili co i jak. Makabra. Miesiąc bez neta??? To jak odwyk. Mam nadzieję, że w pobliżu jest jakaś kafejka internetowa.

Jestem już wypluty, oczy mi się same zamykają. A brak neta przeraża.
Już powoli zaczęły się obowiązki p. o. pastora. Pierwsze telefony. Na razie start jest łagodny i tylko ten brak dostępu do neta.


Staram się nie myśleć o ludziach w M-c. Tam miałem neta ;)

Zszedłem do piwnicy, znalazłem przypisaną do naszego numeru. Opiekun mieszkania to chyba sobie żartował twierdząc, że nic tam się nie zmieści (mógł przyznać, ze się mu nie chciało). Ładnie popakuję i wyniosę większość, jeśli nie wszystko właścicielki. Jakby dobrze zakombinował to i z pół roweru, by się zmieściło. Pomyślę o tym na wiosnę, o ile nie zmienimy mieszkania.

W piwnicy też nie ma neta :(


:D


2008 09 26 - dzień trzeci
Boli mnie głowa. Okropnie. Jestem zmęczony.
Dziś przedpołudniem poszedłem "w miasto".
Znalazłem krótszą drogę do Małgosi pracy. Trzeba przejść przez kładkę nad torami, a poza tym cały czas prosto :)

Zdjęcia przedstawiają widok z kładki. Widać fragment stacji szumnie zwanej dworcem ;)





Samo miasto sprawia przyjemne wrażenie. Doskwiera mi syndrom "nowego". Szukałem kawiarenki internetowej. Nie znalazłem, a pytani ludzie wzruszali ramionami :(
Co gorsza muszę "na duch" znaleźć jakiś warsztat, bo znów nam coś dzwoni w rozrządzie. Do wtorku trzeba to sprawdzić i zrobić, bo Małgoś ma do przejechania w sumie 600 km. Nie jest dobrze.

Małgosia wczoraj w jakimś sklepie znalazła "Rafi" - karmę dla psa. Jesteśmy uratowani :) Wszak Czarna nasza, żre jedynie to :D

Wieczorny dopisek:
1)Warsztat znalazłem dzięki jednemu bratu ze Zboru. Niestety samochód mogę podstawić dopiero we wtorek. W ogóle mnie to nie urządza. Nie wiem co robić.
2)Jutro jadę na spotkanie z pastorem z Rzeszowa.
3)Dziś ponownie byliśmy na obiedzie w "Perełce". Przyczyna stołowania się na mieście jest prozaiczna - nasza kuchnia jeszcze nie nadaje się do użytku :(
Apropo "Perełki". Lokal z klimatem. Przyjemny i ogólnie polecam. Jakby kogoś interesowało to jest na Niepodległości :D
4)Skończyłem pisać skrypt do kazania niedzielnego.


Ps. Magda, dzięki za użyczenie łącza ;)

 

Ostatni post z Miedzyrzeca


Tak. Oto "nadejszła ta wiekopomna chwiła" na napisanie ostatniego postu. Ostatniego oczywiście z Międzyrzeca. Jutro w południe wyjeżdżamy. Samochody prawie zapakowane. Pozostały do załatwienia dwie, trzy sprawy i w drogę.
Nie wiem kiedy ponownie pojawię się na blogu z kolejnymi wpisami. Wszystko zależy od tego kiedy uda mi się znaleźć jakiegoś sensownego operatora. Bo, że wrócę w przestrzeń internetu to raczej pewne. (Piszę "raczej" ponieważ życie potrafi jednak zaskakiwać :) )

Jeśli nieobecność będzie się przedłużać postaram się pisać posty offline, a potem "wrzucić" je do neta. Tak, by żadna chwila nie została zapomniana ;)

A na zdjęciu macham ja. Na pożegnanie. Zdjęcie nosi tytuł: "Autoportret w Krznie".


A do czasu zanim się pojawię ponownie można sobie pooglądać Mielec na zdjęciach: zdjęcia Mielca na blogu.
 


Gdy było jeszcze słonecznie...



Jako, że za oknem deszczowo postanowiłem wrzucić fotkę z czasów kiedy jeszcze było słonecznie (1 IX). Na zdjęciu fragment kościoła pod wezwaniem św. Mikołaja. Zdjęcie zrobione z ulicy Łukowskiej.


Dzisiaj kolejny dzień pakowania. Już mam dość. A może to tylko przez ten deszcz?

 

Apel o krew


Wszystkich, którzy mogą pomóc (oddając krew) bardzo o to proszę. Marcin jest moim znajomym, a ja niestety z powodu przebytej choroby nie mogę oddawać krwi (podobnie jak nie mogę być dawcą organów). Wszystkim, którzy mogą coś zrobić dla ratowania życia i zdrowia jedno słowo: dziękuję.

Przyjaźń



Mój pies lubi kundle. Im bardziej pies jest samotny, porzucony. Im bardziej jest wałęsający się i niezależny tym bardziej jest lubiany. Rasowe psy odpadają. Czarna je goni (poza Foxikiem i kilkoma innymi). Każdy zaś napotkany kundel to od razu kandydat na przyjaciela.
Zdjęcia zrobione wczoraj, gdy jeszcze nie padał deszcz.

Zdjęcia zrobione aparatem z "komórki".




Dziś wyjeżdżamy na cały weekend. Wracamy dopiero w niedzielę wieczorem, albo w poniedziałek rano. Do usłyszenia, zobaczenia, przeczytania...


 

Międzyrzec? Mielec?



Niestety nie posiadam zdjęć z międzyrzeckiego centrum przed rewitalizacją. Ale dla tych co znają i pamiętają, czyż rynek mielecki (stara część miasta) nie jest podobny do dawnego Międzyrzeca?




Zdjęcia pochodzą z najnudniejszego bloga w sieci
 

Wchodzisz z jednym - wychodzisz z dwoma



Poszedłem dziś do punktu Plusa (Plus GSM), by zmienić adres korespondencyjny. A wyszedłem z nowym aparatem telefonicznym :D
Okazało się, że umowa mi się skończyła. Skorzystałem więc z okazji i podpisałem nową, na prawie takich samych warunkach jak poprzednia, tyle, że dodatkowo mogłem wybrać nowy aparat. Kosztował mnie aż złotówkę.
Teraz się zastanawiam czy sprzedać nowy (Samsung SGH-L700) czy swojego smartphona (Samsung i600)?
A gdyby tak sprzedać i600, i pozbierać trochę pieniędzy? Oczywiście cel, by się zaraz znalazł. Chociażby komputerek Eee PC Asus. Kumpel o nim opowiadał i chyba mnie zaraził.
Oto EeePC 901:


Tylko kolor bym wolał biały :D


 

Optymistycznie... ;)



Miało być optymistycznie, więc:
Alleluja, oddałem klucze do kaplicy!

:D
 

Pożegnania czas i witaj wesoła przygodo


Jedna z sióstr ze Zboru międzyrzeckiego powiedziała, że ostatnio na blogu wieje smutkiem. Cóż trudno się nie zgodzić. Rzeczywiście ostatni czas jest dla mnie i żony dość trudnym i stresującym. To całe pakowanie, i świadomość, że wyjeżdżamy zostawiając naszych przyjaciół wpływa na nasze nastroje.
Ale ponieważ wczoraj było nasze pożegnanie, więc przed nami wszystko nowe; wyzwania, radości, przyjaźnie, problemy i kłopoty ;)
Witaj nowa przygodo... :D
Od dziś postaram się poprawiać nastrój na blogu. Może nie będzie to od razu "hura, optymizm", ale świadomie zmieniam front. Bo w gruncie rzeczy jeśli koszty są duże, to jakie wspaniałe wyzwania i błogosławieństwa muszą stać przed nami :)

A teraz czas na podsumowanie niedzielnych uroczystości (niestety nie wiele mam zdjęć, a te co są, są kiepskiej jakości :( ):

Chrzest

pastor i katechumenki


Pożegnanie

Przed czytaniem poniższego tekstu zaleca się włączenie w tle poniższego utworu:

Mieczysław Fogg - Ta ostatnia Niedziela

Usłyszeliśmy o sobie kilka ciepłych słów. Tak dobrze to już tylko będą o nas mówić na pogrzebie, bo wtedy nie wypada nic innego mówić ;)
Powiem szczerze, że z przygotowanej mowy pożegnalnej wyszły nici. Wzruszyłem się i nie byłem w stanie nic sensownego powiedzieć. Może to więc i lepiej, że nie musiałem mówić kazania :D
Ciesze się, że mogli być z nami tego dnia nasi przyjaciele, zarówno ze zboru międzyrzeckiego, ale i przyjaciele z Terespola. Byli też nasi przyjaciele z poza kościoła, to było bardzo dla nas ważne i bardzo nas podbudowało.
Szczególnie cieszę się, że ze Zboru mieleckiego była też "delegacja". Dzięki temu międzyrzecczanie wiedzą, że nie wyjeżdżamy w jakąś pustkę. Ale jedziemy do konkretnych i wspaniałych braci i sióstr.
Wróciliśmy do domu ok. 20:30. Super było widzieć tyle życzliwych twarzy w takiej chwili.

Ps. Od Zboru w M-c dostaliśmy w prezencie 'Coffee Makera' znaczy się ekspres do kawy ;)
Od dziś kawa będzie miała zawsze nowy smak. Smak przyjaźni, braterskich (i siostrzanych) relacji (w sensie braterstwa) i miłości międzyrzeckich chrześcijan.

Tak. Ponieważ już nas pożegnano, to teraz: "Hello Mielec!" ;)

 

Słowa i czyny

"Ten sam Duch, który przez Pismo święte i wewnętrzne przeżycie świadczy o naszym synostwie, uzupełnia swoje świadectwo również w naszym charakterze. Jeżeli narodziliśmy się na nowo do rodziny Bożej, to Duch Boży mieszka w nas i stopniowo zmienia sposób naszego życia. Ap. Jan bezwzględnie stosuje tę miarę w swoim Pierwszym Liście. Jeżeli ktoś trwa w nieposłuszeństwie względem przykazań Bożych i zaniedbuje swoje obowiązki wobec bliźnich, ten nie jest chrześcijaninem, bez względu na wyznawane ustami prawdy. Sprawiedliwe życie i praktyczna miłość ku bliźnim, a szczególnie braci w wierze, są niezastąpionymi cechami dziecka Bożego."
---
John Stott, Chrystus i Ty, wyd. Słowo Prawdy, W-wa 1990, s. 188

Chcę ciasteczko...


Jak już się zmusiłem do napisania jednej notki,to i drugą popełnię :)
Choć w zasadzie to nie tyle post, co raczej mam ochotę podzielić się z Wami pewną genialną myślą. Myśl pochodzi od Garfielda; zawsze można znaleźć jakieś wyjście.



Chcesz więce Garfielda, po polsku? Wbijaj na: http://smola.kuzniki.net/
 

Ale za to niedziela, ale za to niedziela, niedziela będzie dla nas...


Pomiędzy składaniem mebli, pakowaniem książek, materiałów i wszystkich tych nagromadzonych nie wiadomo skąd rzeczy trzeba w miarę normalnie funkcjonować. Małgosia nadal jeździ do pracy, jeść trzeba. Pies się denerwuje (chyba udzielił mu się mój stress).
Niedziela zbliża się wielkimi krokami. Trzeba się przygotować.
Tej niedzieli nabożeństwo rozpocznie się dopiero o godzinie 14:oo. Rozpoczniemy w kaplicy (ul. Lubelska 74), by następnie pojechać na żwirownię (akweny wodne) gdzie będzie miał miejsce chrzest wodny. Jako ewangelikalni chrześcijanie wierzymy, że chrzest wodny poprzedzony powinien być upamiętaniem i wiarą katechumena. Na prośbę osoby, która odwróciła się od grzechu do Boga zanurzymy ją, chrzcząc w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Będziemy świadkami chrztu trzech kobiet. Na tą uroczystość przyjedzie Zbór z Siedlec.
Po samej ceremonii chrztu wrócimy do kaplicy, by tam mieć czas uwielbiania Boga śpiewem, modlitwami i słuchaniem Słowa Bożego. Kazanie wygłosi pastor Zboru siedleckiego prezb. Robert Kubiak. Oczywiście będzie też Wieczerza Pańska (komunia). Sprawujemy ją pod dwoma postaciami (chleba i wina).
Po nabożeństwie gości zapraszamy na poczęstunek i społeczność przy stołach. Będzie to również czas naszego pożegnania ze Zborem (pozwolono mi wygłosić mowę :) ).
Oby tylko pogoda dopisała, bo chcemy siedzieć do oporu. Po obiadku przyjdzie też czas na grilla :)

Niestety materiały mam już popakowane (i część wywieziona do Mielca), więc nie umieszczę dziś zdjęć pokazujących chrzest wodny. Ale po całej imprezie, powinno się coś pojawić.
Tak więc do zobaczenia ;)

 

Szanujmy wspomnienia

Podczas pakowania i składania mebli dopadła mnie refleksja.
Ile to do człowieka po drodze przykleja się rzeczy. A każda rzecz to wspomnienie czegoś lub kogoś.
Ot taki głupi regał ażurowy: pierwsza sprzeczka małżeńska (do dziś nie wiem jaki to kolor/drzewo; olcha, buk? - pojęcia nie mam :) )
A tu jakiś wazonik, obraz, książka. Tyle ciepłych wspomnień ląduje w pudełkach na strychu. Kiedyś do nas wrócą i przyniosą uśmiech lub łzę.

ps. przeprowadzka to też dobra okazja, by niektóre rzeczy odkleiły się wreszcie na stałe. Już trochę niepotrzebnego "śmiecia" się pozbyłem, a trochę spakowałem :)

W mieszkaniu robi się pusto i jakoś tak..., obco. Jednak te duperałki, drobiażdżki pomagają tworzyć klimat mieszkania. Dlatego nie wywalajmy wszystkiego. Niech zostaną z nami najlepsze wspomnienia.
Do następnego postu,
żegnam się z Wami mioi drodzy "odwiedzacze" bloga
CU

Przerwa na reklamę (kolejna)


Dzisiejsza pogoda mnie przeżuła i wypluła. Nie mogę się pozbierać. Duszno i parno. To może być jeszcze wytrzymał, ale dochodzi jeszcze do tego ciśnienie. Nie mam pojęcia duże czy małe. Wiem tylko, że boli mnie głowa ledwie kojarzę i z trudem się poruszam.
A pracy jeszcze trochę przede mną jest. Kazanie, które chce wygłosić będzie dotyczyło tego, iż zbyt często traktujemy Pana Boga jak kolegę, który wszystko może nam załatwić. Brak zaś w naszym życiu tego co biblia nazywa "bojaźń Boża". Powinniśmy mieć bliską i intymną relację z naszym Zbawicielem nie zapominając o tym, że jest On Stwórcą, Panem Kościoła i Panem naszego życia. I ma wszelkie prawa do naszych planów, marzeń i naszej codzienności.

Chciałbym jeszcze zaproponować lekturę tekstu:

Ewangeliczni razem w post-modernistycznej Europie
(Wystąpienie Sekretarza Generalnego EEA Gordona Showell – Rogers'a na Posiedzeniu Rady
Krajowej Aliansu Ewangelicznego w dniu 26.03.2008 Tłumaczenie: Paweł Jarosz)


 

Dziś piątek. Niektórzy zaczynają weekend


Tak. Jak w temacie.
Niektórzy..., niestety nie ja :)
Tak to już jest, że weekendy z reguły mam pracujące (nie to żebym narzekał, tylko stwierdzam fakt). Na domiar wszystkiego Małgosia też ma pracującą sobotę (jak również następną :( ).
Dziś przy wielkiej pomocy ojca (tego ziemskiego :) ) "reperujemy" drzwi wejściowe do mieszkania. Zawiasy się wyrobiły i drzwi się opuściły, skrzywiły. A nie chcę zdawać wynajmowanego mieszkania z wadą. Trzeba oddać w lepszym stanie niż wzięliśmy.

Ten weekend to też ostatni nasz dyżur sprzątania kaplicy w M-c. Ech, chyba będę podłogę mył łzami :D
Żeby dorzucić kolejną cegiełkę; muszę/chcę przygotować ostatnie kazanie dla kościoła międzyrzeckiego. Za tydzień (na pożegnaniu) pozwolili mi powiedzieć tylko mowę pożegnalną ;)

Tak weekend się więc rozpoczyna..., czas do pracy :)

 

Pomnik Bohaterów Miasta

W centrum miasta Międzyrzeca Podl., na placu Jana Pawła II (dawniej Bohaterów Miasta, dawniej Dzierżyńskiego ;) ) stoi pomnik. Pomnik postawiony przez społeczeństwo międzyrzeckie dla uczczenia i upamiętnienia bohaterskiej postawy mieszkańców.




Poniższe zdjęcie pomnika ukazuje go w całej okazałości. Warto (i to pewnie zrobię przed odjazdem) zrobić zdjęcia każdej ze stron, by poczytać napisy. Ale na razie tyle:




Rodowici międzyrzecczanie na pewno wiedzą, a inni się dowiedzą, że patrząc na pomnik z jednej ze stron można odnieść wrażenie, iż orłowi na szczycie urwano głowę ;)
Oto i fotka



Stal Mielec - Avia Świdnik 1:0


Dziś był mecz! Stal Mielec wygrała z Avią!!
Po rzucie wolnym bramkę zdobył (w 28 minucie) Paweł Mroziński!!! Strzał z główki!!!!

:D
 

Pakowanie i składanie, paczka za paczką, szafka za szafką...


Dzisiejszy dzień spędziłem na pakowaniu. Małgosia się ze mnie podśmiewa (bo po części trochę racji ma), że jeszcze za wcześnie. Ale ja muszę oceniać siły na zamiary i wolę rozciągnąć wszystko w czasie niż robić potem na "łapu capu" i na hura. Co mogę to pakuję, np.: książki (przynajmniej część). Złożyłem już regał tak, że biblioteczki już nie ma. Zdemontowałem nadstwkę na szafę.
I wszystko czuję w kręgosłupie. Chętnie bym się zdrzemnął.
A zdjęcie przedstawia część pakunków przygotowanych do transportu :D



 

Mielecki cmentarz żydowski (I)



W ramach poznawania naszego nowego miejsca zamieszkania wybraliśmy się na wycieczkę. Postanowiliśmy pojechać na ul. Traugutta (wyjazd na Złotniki), by zobaczyć cmentarz żydowski. Na planie miasta zaznaczone są dwa cmentarze, drugi jest przy ul. Jadernych. Ten również zaznaczony jest na planie, lecz wygląda jakby zabrakło kolorów :) Przechodziliśmy obok i go nie zauważyliśmy, wnoszę więc, że jest zaniedbany - zobaczymy to następnym razem jak będziemy już na miejscu.
Powróćmy jednak do tego na Traugutta.
Na planie zaznaczony jak trzeba. Porządnie.
Pierwsza próba znalezienia spełzła na niczym. Na planie zaznaczone jest skrzyżowanie, tuż za którym jest umiejscowiony ów cel naszej wycieczki. Plan planem, a my dojechaliśmy chyba do jakiejś wioski :) Okazało się, ze owo skrzyżowanie to nic innego jak zwykła droga gruntowa dobijająca do drogi głównej. Wracając zaparkowaliśmy pod jakimiś zakładami przemysłowymi (?) i klucząc na piechotę odnaleźliśmy było nie było nekropolię.
I tu konsternacja. I wcale nie chodzi o to, że cmentarz zamknięty dla pochówku lecz raczej o jego stan. Ale to już widać na zdjęciach.

tablica wyjaśnia wszystko


furtka czyli wejście zamknięte na głucho



rzut oka do środka


Aż boję się jak wygląda cmentarz w centrum miasta.


 

Strona www mieleckiego Zboru


I ruszyła... nowa, świeża jeszcze ciepła strona Zboru KZ w Mielcu. Trzeba tylko pouzupełniać daty i gra muzyka. Mam nadzieję, że w Zborze znajdzie się pasjonat internetu, który będzie chciał pracować nad modernizacją, ulepszaniem, etc serwisu :)
A oto i link: http://mielec.kz.pl
Miłego spoglądania.
 

W Sandomierzu

Jadąc do Mielca wybraliśmy tym razem inną drogę. Przez Sandomierz. Postanowiliśmy zatrzymać się na krótki postój, który wykorzystaliśmy na spacer po starym mieście. I mimo, że krótko, to spacer był bardzo udany.


Niedzielne nabożeństwo - zdjęcia




Już po spacerze. Miałem nadzieję teraz na krótką drzemkę, ale szalejące na podwórku dzieci skutecznie ten pomysł wybiły mi z głowy :)
Dlatego zrobiłem galerię zdjęć z niedzielnego nabożeństwa, które to zdjęcia można obejrzeć pod tym linkiem: "sznurek do zdjęć z nabożeństwa".
 

Relax

Próbuję odpoczywać, ale nie do końca się to udaje. Pies nie dał się namówić na spacer. Idę więc sam. Przejdę się na miasto. A potem wracam do dalszego pakowania książek. Po powrocie spróbuję zrobić jeszcze jedną galerię - z niedzielnego nabożeństwa w Mielcu. Niestety zbyt dużo zdjęć nie mam, tylko te co "cyknąłem" sam, bo mój fotograf zawalił sprawę ;) Za bardzo przeżywał nabożeństwo żeby myśleć o pstrykaniu :) Ale zawsze jakieś zdjęcia są. I się pojawią, a jak się pojawią to dam znać. A teraz spadam na spacer...

Piknik w Dębicy




W kilka osób pojechaliśmy w sobotnie popołudnie (30 sierpnia) w odwiedziny do Zboru w Dębicy. Klikając na link dotrzesz do galerii zdjęć z pikniku. Zapraszam do oglądania :)
Komentować można pod tym postem ;)

Link do galerii: Piknik w Dębicy.
 

Powrót do...


 

I wróciliśmy. Teraz czas na refleksje i posumowanie, a także na zaległe notki. Postaram się wrzucić albo jedną/dwie duże, albo (i to raczej pewniejsze) całe mnóstwo małych śladów.

Dzień przed wyjazdem, wieczorem podrzuciliśmy naszą psinę do rodziców. Tam została na cały czas naszego "nie bycia" w M-c. Ale okazało się, że nie zostaliśmy na ten wieczór tak całkiem bez zwierzaków. Przez otwarte drzwi balkonowe do mieszkania spacerkiem wszedł mały kotek. Co prawda zaraz czmychnął, ale... wystawiłem mleczko i wrócił. Razem z mamą. Popiły mleczka, a jak już podjadły zgodziły się na sesję. Niestety paskudne oświetlenie i brak z mojej strony umiejętności nie pozwoliły na zrobienie porządnego zdjęcia, pomimo wielkiej cierpliwości i daleko posuniętej współpracy ze strony naszych gości.



A następnego dnia, z rana wyruszyliśmy do Mielca. Pierwszy przystanek zrobiliśmy w Lublinie. Było to wymuszone, bo Małgoś musiała odwiedzić Izbę Aptekarską. Następny przystanek zaś do Sandomierz. Ale o tym w następnej notce.