Dziś na onet.pl czytałem artykuł o bezdomności: "Bezdomni z wyboru". Dziwny to artykuł. Coś jakby pochwała, jakby podziw.
Współczuje ludziom w trudnej sytuacji, którym trzeba pomagać wychodzić z bezdomności. Tak jak robi to na przykład Chrześcijańskie Stowarzyszenie Dobroczynne. Ale dziwi mnie artykuł, który przedstawia bezdomnych jako ludzi pragnących wolności i swobody.
Ciekawa to wolność. Korzystanie z pomocy państwa (choćby i minimalnej), ale wszak korzystanie z tego co wypracują inni - "mniej wolni"?
Tym, krótkim postem nie chcę odnosić się do samej bezdomności. Wszak to problem złożony, a co człowiek to inna historia. Chodzi mi raczej o jeden aspekt. Stąd zdanie cytowane już powyżej, które padło z ust pana Józka.
Przyznam, że wydaje mi się to niezdrowe jeśli 50-60 latek chce żyć i zachowywać się jak 15 latek. Mam 34 lata, żonę, służbę i kredyt w banku na mieszkanie. Dziwne (chore) by było gdybym mając tyle odpowiedzialności zostawił wszystko, bo "chcę być wolny".
Szukałem już kiedyś wolności. W anarchii, muzyce, punk-rocku. Wszystko to była ułuda. Wino wietrzało, filozoficzne rozważania nigdzie nie prowadziły. Muzyka jedynie zagłuszała prawdziwe pragnienia. Ot gonienie króliczka, dla samej gonitwy.
Dopiero spotkanie z Bogiem, gdy Jezus wkroczył do mojego życia poprzez Ducha Świętego dało mi przedsmak prawdziwej wolności. Wolności od siebie samego, swych żądz i pragnień. A nade wszystko od grzechu. Bo nie chodzi, by tylko gonić króliczka, ale by w końcu go złapać.
Ciągle potrzebuję trzymać się blisko Chrystusa, by pozostawać wolnym.
Nadal też tęsknię też do pełnej wolności. Dlatego "przyjdź Panie Jezu"!
----
* podkreślenie moje
----
zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.dorotella2.republika.pl/wilnosc.htm
Współczuje ludziom w trudnej sytuacji, którym trzeba pomagać wychodzić z bezdomności. Tak jak robi to na przykład Chrześcijańskie Stowarzyszenie Dobroczynne. Ale dziwi mnie artykuł, który przedstawia bezdomnych jako ludzi pragnących wolności i swobody.
"- Mieszkam pod gołym niebem od kilku lat i dopiero teraz jest mi naprawdę dobrze - wyjaśnia. - Przedtem to nie było życie, tylko kierat, tak to dzisiaj widzę. Teraz jestem wolny. Czuję się tak, jak wtedy, gdy miałem 15 lat. Żadnych trosk, żadnych łez. Nie boję się, że mnie szef wyleje z pracy, bo nie mam już pracy.* Nie martwię się, że nie mam na nowe meble do kuchni czy na wakacje – bo ja mam stale wakacje. I kobietę mam."
Ciekawa to wolność. Korzystanie z pomocy państwa (choćby i minimalnej), ale wszak korzystanie z tego co wypracują inni - "mniej wolni"?
Tym, krótkim postem nie chcę odnosić się do samej bezdomności. Wszak to problem złożony, a co człowiek to inna historia. Chodzi mi raczej o jeden aspekt. Stąd zdanie cytowane już powyżej, które padło z ust pana Józka.
Przyznam, że wydaje mi się to niezdrowe jeśli 50-60 latek chce żyć i zachowywać się jak 15 latek. Mam 34 lata, żonę, służbę i kredyt w banku na mieszkanie. Dziwne (chore) by było gdybym mając tyle odpowiedzialności zostawił wszystko, bo "chcę być wolny".
Szukałem już kiedyś wolności. W anarchii, muzyce, punk-rocku. Wszystko to była ułuda. Wino wietrzało, filozoficzne rozważania nigdzie nie prowadziły. Muzyka jedynie zagłuszała prawdziwe pragnienia. Ot gonienie króliczka, dla samej gonitwy.
Dopiero spotkanie z Bogiem, gdy Jezus wkroczył do mojego życia poprzez Ducha Świętego dało mi przedsmak prawdziwej wolności. Wolności od siebie samego, swych żądz i pragnień. A nade wszystko od grzechu. Bo nie chodzi, by tylko gonić króliczka, ale by w końcu go złapać.
Ciągle potrzebuję trzymać się blisko Chrystusa, by pozostawać wolnym.
Nadal też tęsknię też do pełnej wolności. Dlatego "przyjdź Panie Jezu"!
----
* podkreślenie moje
----
zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.dorotella2.republika.pl/wilnosc.htm
thanx...
OdpowiedzUsuń