Z założenia nie poruszam na blogu spraw społeczno-politycznych. Ale tym razem nie wytrzymałem.
Tyle się ostatnio mówi o abonamencie i misji mediów. Nawet moja ulubiona stacja radiowa (Trójka) wspiera płacenie abonamentu. Abstrahując od samej idei płacenia (która to nie przystaje kompletnie do dzisiejszych czasów - mówię o formie, a nie samym fakcie) skupmy się na misji. A dokładniej misji TV. I może ja jestem ślepy (a rzeczywiście staram się za dużo TV nie oglądać, a już rzadko 1 czy 2), ale jakoś misji nie dostrzegam. Chyba, że polega ona na prezentowaniu kolejnej telenoweli ("Moda na sukces" jeszcze leci? Który to już odcinek) i nie przerywaniu jej reklamami. Owo nie przerywanie reklamami to już swego rodzaju hasło, którym się TV szczyci. I to nic, że pomiędzy programami blok reklamowy jest tak długi, że psa na spacer można wyprowadzać.
I proszę się nie zasłaniać TVP Kultura! Bo nie mam! Cóż to za dobro, że jest niedostępne?
Nie lepiej zrobić jeden "ambitny" kanał?
I wyrzucić polityków z telewizji z misją!
Jak zrobią coś sensownego, jak będą mądrze mówili to i telewizja "komercyjna" ich do siebie zaprosi.
A teraz druga sprawa. Parytet!
Zgroza.
Gdyby mnie przyjęto do szkoły, pracy tylko dlatego, ze jestem mężczyzną, a nie ze względu na to co umiem i potrafię czułbym się obrażany.
To, ze jesteśmy różni (mężczyźni od kobiet) żadnej ze stron nie umniejsza! Wżaden sposób. Kobiety wykazują się większą empatią. I co dlatego są lepsze? Gorsze? Takie stawianie sprawy to stawianie wszystkiego na głowie. Jesteśmy różni i to jest piękne. Więc posłami (szerzej: politykami, lekarzami, policjantami) niech zostają te osoby, które zyskują poparcie społeczeństwa i mają kompetencje. Niezależnie od płci. Jesli ktoś jest dobrym biznesmenem, nauczycielem czy stolarzem to jest dobry w tym co robi, a nie dlatego, ze nosi spódnice, albo spodnie.
Próba wprowadzenia parytetów to dyskryminacja. Nie, nie mężczyzn. Samych kobiet!
A na marginesie. Ciesze się, że moja żona jest w wielu sprawach inna ode mnie. Że inaczej widzi sprawy, inaczej myśli. To ubogaca mnie i nasze małżeństwo. Bóg wiedział co robi!
Noszenie różnej odpowiedziaalności to nie gradacja na lepszych i gorszych to wykorzystywanie naszych unikalnych cech dla wspólnego dobra.
I dlatego też niektóre zawody są typowo męskie, a niektóre są sfeminizowane (nauczyciel, farmaceuta). Bo jesteśmy różni. I dobrze!
Kobiety nie dajcie się wpasować w statystyki. One ziszczą w Was to co najpiękniejsze, to czego brak nam mężczyznom; wrażliwość, empatię, ciepło.
Tyle się ostatnio mówi o abonamencie i misji mediów. Nawet moja ulubiona stacja radiowa (Trójka) wspiera płacenie abonamentu. Abstrahując od samej idei płacenia (która to nie przystaje kompletnie do dzisiejszych czasów - mówię o formie, a nie samym fakcie) skupmy się na misji. A dokładniej misji TV. I może ja jestem ślepy (a rzeczywiście staram się za dużo TV nie oglądać, a już rzadko 1 czy 2), ale jakoś misji nie dostrzegam. Chyba, że polega ona na prezentowaniu kolejnej telenoweli ("Moda na sukces" jeszcze leci? Który to już odcinek) i nie przerywaniu jej reklamami. Owo nie przerywanie reklamami to już swego rodzaju hasło, którym się TV szczyci. I to nic, że pomiędzy programami blok reklamowy jest tak długi, że psa na spacer można wyprowadzać.
I proszę się nie zasłaniać TVP Kultura! Bo nie mam! Cóż to za dobro, że jest niedostępne?
Nie lepiej zrobić jeden "ambitny" kanał?
I wyrzucić polityków z telewizji z misją!
Jak zrobią coś sensownego, jak będą mądrze mówili to i telewizja "komercyjna" ich do siebie zaprosi.
A teraz druga sprawa. Parytet!
Zgroza.
Gdyby mnie przyjęto do szkoły, pracy tylko dlatego, ze jestem mężczyzną, a nie ze względu na to co umiem i potrafię czułbym się obrażany.
To, ze jesteśmy różni (mężczyźni od kobiet) żadnej ze stron nie umniejsza! Wżaden sposób. Kobiety wykazują się większą empatią. I co dlatego są lepsze? Gorsze? Takie stawianie sprawy to stawianie wszystkiego na głowie. Jesteśmy różni i to jest piękne. Więc posłami (szerzej: politykami, lekarzami, policjantami) niech zostają te osoby, które zyskują poparcie społeczeństwa i mają kompetencje. Niezależnie od płci. Jesli ktoś jest dobrym biznesmenem, nauczycielem czy stolarzem to jest dobry w tym co robi, a nie dlatego, ze nosi spódnice, albo spodnie.
Próba wprowadzenia parytetów to dyskryminacja. Nie, nie mężczyzn. Samych kobiet!
A na marginesie. Ciesze się, że moja żona jest w wielu sprawach inna ode mnie. Że inaczej widzi sprawy, inaczej myśli. To ubogaca mnie i nasze małżeństwo. Bóg wiedział co robi!
Noszenie różnej odpowiedziaalności to nie gradacja na lepszych i gorszych to wykorzystywanie naszych unikalnych cech dla wspólnego dobra.
I dlatego też niektóre zawody są typowo męskie, a niektóre są sfeminizowane (nauczyciel, farmaceuta). Bo jesteśmy różni. I dobrze!
Kobiety nie dajcie się wpasować w statystyki. One ziszczą w Was to co najpiękniejsze, to czego brak nam mężczyznom; wrażliwość, empatię, ciepło.
Re: parytety, w dużej mierze się zgadzam. Ale pytanie: a co jeżeli, niezależnie od płci, ktoś dobrze przewodzi innym, mówi kazania docierając do ludzi, ma "pastorskie" serce? :)
OdpowiedzUsuńTemat być może gorący, ale - po bliższej analizie tematu (polecam m.in. książkę "Dlaczego nie kobiety?"), mniej oczywisty niż się wydaje zwolennikom tradycyjnego wyrywania wersetów z kontekstu :).
Ciekawy jestem Twojego zdania, Darku.
Pozdrawiam
H
hehee, nie chcę wyjść na heretyka :)
OdpowiedzUsuńwięc bardzo ogólnie.
Jeśli chodzi o urzędy w Kościele to jestem umiarkowaną konserwą. Ale wynika to z kombinacji mojej egzegezy Pisma i umieszczania jej w określonej kulturze.
Jeśli zaś chodzi o samo usługiwanie (posługiwanie w darach). Odróżniam kaznodzieję (na urzędzie, co wiąże się z niesieniem odpowiedzialności przywódczej) od kaznodziei usługującego również z powołania, ale bez urzędu.
Tak jak może ktoś być prorokiem (i dobrze, żeby usługiwał proroctwami ;) ) i ktoś kto usługuje w darze choć nie jest "oficjalnym" w sensie uznawanym prorokiem.
Jeśli zaś chodzi o typowo przywódcze służby (biskupi, pastorzy) jestem bliżej konserwy, ale nie z postawą wojująca :)
Wrażliwość na Zbór i mieszkańców miasta w którym obecnie jestem powoduje, że dziś jestem ostrożny. W poprzednim miejscu mogłem być znacznie mniej :D
Pozdrawiam
(również czytających to zborowników ;) i wszystkich wielebnych i wielebne)
A praktycznie: ile kobiet u Was usługuje Słowem Bożym na nabożeństwach? :) Jak myślisz, skąd bierze się częsty bierny opór mężczyzn do kobiet w widocznej służbie? Ciekawi mnie to zagadnienie, przyznam :).
OdpowiedzUsuńI jeszcze, rozwinąłbyś to zdanie: "Wrażliwość na Zbór i mieszkańców miasta w którym obecnie jestem powoduje, że dziś jestem ostrożny. W poprzednim miejscu mogłem być znacznie mniej :D"
W praktyce od 10 miesięcy kazaniem usłużyła jedna kobieta. Usługiwali jako małżeństwo (goście z zagranicy). Dość często siostry czytają fragmenty Słowa Bożego (lekcje).
OdpowiedzUsuńA skąd się bierze męski opór? Pojęcia nie mam. Może boimy się zagrożeń "naszych pozycji" - tych wydumanych?
Nie bez znaczenia jest wychowanie i kultura z której wyrośliśmy.
Wpisywanie w Boże Słowo własnych poglądów też nie jest bez znaczenia. Zamiast szukać tego co Bóg powiedział szukamy usprawiedliwienia własnych poglądów. Któż z nas jest bez winy? :)
A, że każdy zbór jest inny, ta jak inne są społeczności w których jako kościoły funkcjonujemy stąd i moja większa ostrożność w Mielcu niż w Międzyrzecu. Nie zapomnij, że Mielec to Podkarpacie. I mimo, że sam jestem ze wschodu to i tak różnica między Lubelskim, a Podkarpackim jest i to znaczna. Bez porównania na zasadzie lepiej, gorzej. Chodzi o różnicę, której nie podejmuje się oceniać. W nową wchodzę i chce ją "wykorzystać" dla rozwoju Kościoła.
Wierzę, że Boże zasady objawione w Piśmie są niezmienne (dotyczą każdego czasu i każdej kultury). Musimy je wdrażać w specyfikę lokalną. Więc formy mogą się zmieniać, a nawet powinny. Zasady zaś w żadnym razie.
Trochę tak ogólnie, bo trzeba by zająć się zarówno egzegezą tekstu biblijnego i spojrzeniem na współczesną kulturę (w kontekście historycznym).
Aaaa, wiesz co mnie zaskakuje? Bo to, że mężczyźni czują się niewygodnie gdy usługuje kobieta to jedno, ale że i kobiety często są przeciwnikami. Pomijając rozumienie Pisma mówią, że łatwiej im się słucha mężczyzn, że kobiety są zbyt emocjonalne (w takim usługiwaniu), etc. Więc coś w tym też musi być :)
Ja sam nie mam problemu z tym, że siostra usłuży publicznie, ale już kobieta pastor do mnie nie przemawia :D
Wiąże się to z moim rozumieniem stworzenia i ról do jakich zostaliśmy (jako mężczyźni i kobiety) stworzeni.
A i dorzucę link:
OdpowiedzUsuńhttp://www.parakletos.pl/joomla/index.php?option=com_content&view=article&id=47:ong&catid=36:art&Itemid=113
do tekstu Wojciecha Gajewskiego, który choć zaczyna od nakrywania głów to porusza zagadnienie szerzej. I z przesłaniem tegoż artu się zgadzam.
Ciekawe, ciekawe, a tak na marginesie proszę mi wskazać jedno miejsce w N.T. mówiące o kaznodziei kobiecie i to nie ważne czy na urzędzie czy to bez urzędu.Ciekawe ,że jednego tematu zawartego w Biblii mamy się trzymać bezkompromisowo, a w innym możemy "dryfować" i dopasowywać go kulturowo.
OdpowiedzUsuńZ wyrazami szacunku bracie pastorze .
Kaznodziei kobiety w NT nie pokażę, ale za to kobiety wśród apostołów już tak.
OdpowiedzUsuńNo właśnie bałem się, że to za daleko zajdzie ;) więc:
_Każdą Bożą prawdę (które wszak są niezmienne) musimy realizować na sposób współczesny. Każdej prawdy z Biblii mamy trzymać się bezkompromisowo, pod warunkiem, że rozumiemy ją tak jak chciał autor - Bóg!_
A i zachęcam do przeczytania artykułu do którego podałem link. Bo te komentarze w żadnym razie nie są całościowym podejściem do tematu.
OdpowiedzUsuńDla jasności, pisząc o "apostole kobiecie" nie dogmatyzuję, lecz dopuszczam możliwość!
OdpowiedzUsuńBardzo pobieżnie, jako wyjście do dalszych studiów można zajrzeć nawet tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Junia_(posta%C4%87_biblijna)
"No właśnie bałem się, że to za daleko zajdzie ;"
OdpowiedzUsuńNie bój się bracie pastorze.Czasami emocjonalnie uda mi się przeczytać i jeszcze szybciej napisać , aczkolwiek udało mi się jednak szczerość wyrazić.
Z wyrazami szacunku bracie pastorze.
Napisałem, że za daleko, bo notka dotyczyła parytetu w polityce i innych dziedzinach, a Kościół wszak to jednak twór z " trochę innego świata".
OdpowiedzUsuń