| Home | 365/2012 | in my eye | VW T3 Westfalia | Zbór w Mielcu |

Błogosławieństwo dziecka



Zgodnie z zapowiedzią podaje linka do zdjęć z uroczystego nabożeństwa, błogosławieństwa dziecka.

Jako kościół ewangelikalny nie praktykujemy chrztu niemowląt (dzieci). Uznajemy chrzest za końcowy akt procesu narodzenia na nowo. Wskazuje on nie tylko na nawrócenie i inne rzeczywistości duchowe (takie jak: obmycie i uwolnienie z grzechów, oczyszczenie sumienia ze wszystkich obciążających win, zmartwychwstanie do nowego życia itp.), ale je poświadcza.

Zgodnie z przykazaniem Jezusa Chrystusa, Chrzest może mieć miejsce wówczas, gdy człowiek uwierzy (Mk 16,16; Mt 28,18-20; Hbr 11,6) - gdy nawróci się, odrzuci grzech, wyrażając szczerą pokutę, wyzna Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela (Dz 2,38.39; 8,37; 10,4448; 16,30-32) oraz poprosi o przyjęcie do zboru (Dz 2,41-42; 2,47; 4,4).

Chrzest, w znaczeniu biblijnym, musi być aktem wolnym ze strony człowieka, który zwraca się o jego spełnienie do Kościoła.

Natomiast zgodnie z przesłaniem Pisma Świętego powierzamy dzieci Panu wraz z modlitwą o Boże błogosławieństwo (Mt 19,13-15; Mk 10,13-16; Łk 18,15-17).
Uroczystość ta nie jest substytutem Chrztu, lecz modlitwą zboru o Boże błogosławieństwo dla dziecka i jego rodziców.
Więcej (tekst powyższy pochodzi z:): oświadczenie Kościoła w sprawie chrztu i błogosławieństwa dziecka (plik pdf).


7 komentarzy:

  1. no,no....jestem pod wrażeniem, świetnie wygląda moj brat pastor...no,no...jestem za .

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuje bracie, niestety na co dzień będę gorzej wyglądał, bo bez togi, która maskuje niedociągnięcia ;)

    :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja z kolei jakoś nie mogę przeboleć szat rytualnych w KZ... Wiem, że w "sprawach drugorzędnych obowiązuje wolność", pewnie moje przekonania wynikają z własnego "stylu", który pewnie dla innych może być trudny do przyjęcia (bez marynarki, bez krawata, spodnie niekoniecznie w kanty...) :).

    Z drugiej jednak strony, czy takie szaty rytualne nie za bardzo wyróżniają jednych od drugich w ramach powszechnego kapłaństwa? :)

    Pozdrowienia serdeczne, dla pastora Darka - bo "szata nas nie podzieli" ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. :)
    napisze to tak:
    od krawata (akwizytor) wolałbym togę (bo przynajmniej ma uzasadnienie w kulturze i historii). Ale z racji "nieodróżniania się" wolałbym usługiwać bez krawata :)
    Skomplikowane to trochę ;)

    Zasada powszechnego kapłaństwa (naszego dostępu do Boga) nie wyklucza istnienia powołań i urzędów. Toga zaś ma podkreślić nie osobę, lecz sprawowany urząd (funkcję).
    Ale tak jak już kiedyś wspominaliśmy w rozmowie wszystko zależy od tego w jakim środowisku (kulturze) służymy.

    Śpieszę uspokoić, że toga zarezerwowana jest na szczególne uroczystości, np.: pogrzeb, ślub i inne gdy zborownicy proszą :)

    również pozdrawiam serdecznie i ciesze się, że nie zgadzając się w szczegółach w sprawach najważniejszych możemy stać po jednej stronie

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie pociągnę temat nieco dalej, pozwolę sobie zacytować Ciebie Darku (jeśli mogę tak napisać, podejrzewam, że jesteśmy w podobnym wieku, moj rocznik to 1971).

    Napisałeś tak: "wszystko zależy od tego w jakim środowisku (kulturze) służymy."

    Skąd zatem tak duże rozbieżności/różnice? Oboje służymy w XXI w., w Polsce, te kilkaset kilometrow od siebie. No może wielkość społeczności lokalnej (populacja miasta, wielkość zboru ect) może mieć jakieś znaczenie, ale nie chyba aż tak wielkie...

    Moim pragnieniem jest zmieniać kulturę wokół siebie (na tyle na ile grupa osób stanowiąca mniejszość może to zrobić), a nie się w nią wkomponować. Nie przeszkadzałoby mi prowadzenie uroczystości zborowych bez togi/koloratki, innych form podkreślenia urzędu.

    Ciekawy jestem Twoich myśli na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  6. Służyłem w miejscowości z 17 000 mieszkańców w lubelskim, tam gdybyś wyszedł za kazalnicę bez krawata ( w koszuli, marynarce lub swetrze) nikogo byś nie zdziwił, zgorszył, etc. Co więcej ludzie w ogóle by na to nie zwrócili uwagi.
    Teraz jestem w mieście gdzie szacuje się liczbę mieszkańców na 70 000 (jest dużo napływowych w związku ze strefą ekonomiczną) w podkarpackim. Na niedzielnym bez krawata nie wypada. Na pewno jakoś by bracia i siostry przeżyli, ale ja jeszcze bym się nie odważył (na razie ;) ) To tak gwoli wyjaśnienia. Środowisko w jakim żyjemy wpływa na rozumienie pewnych rzeczy. Na przykład wiesz o tym, że Romowie nie pozwolą mężczyźnie rozmawiać samemu z kobietami? Ale jeśli dowiedzą się że jestem duchownym - księdzem. Wtedy nie ma problemu - wtedy można. A przecież Romowie żyją w naszym wieku koło nas, a jednak ich kultura, ich środowisko jest różne od naszego. Stąd konieczna wydaje mi się wrażliwość.

    Zgadzam się, że mamy wpływać na kulturę, ale naszym sposobem wpływu jest głoszenie Ewangelii.
    Często człowiek jednak jest zamknięty na Ewangelię ponieważ utrudniamy mu rozumienie sedna, bo odrzucają go schematy kulturowe w których żyje. "Ten facet w krawacie z choinki się urwał, co on tam robi z przodu?" - takie zdanie kiedyś usłyszałem o rozpoczynającym nabożeństwo bracie.
    Kiedy jesteśmy gotowi użyć pewnych kulturowych, społecznych symboli czytelnych dla osób, którym usługujemy (czasem może to być właśnie brak krawata) wtedy możemy łatwiej skupić uwagę na sednie Ewangelii. A wtedy człowiek powinien stając się uczniem zaczynać rozumieć, że nie toga, krawat czy inne elementy kultury są istotne, ale owo sedno i życie duchowe. tak, by mógł się odnaleźć z przesłaniem Ewangelii wszędzie gdzie się znajdzie.

    Mam nadzieję, ze udało mi się w miarę jasno napisać, ale jestem dziś po dość intensywnym czasie - grill dziś był - pierwszy nasz w tym Zborze) i jestem trochę zmęczony.

    Może tylko jeszcze jeden przykład. Rozmawiałem z pewną osobą. Gdy dowiedziała się, ze jestem duchownym (na pytanie co robię) - powiedziałem dosłownie: "jestem księdzem, duchownym protestanckim", poprosiła o szczerą rozmowę. Najpierw upewniła się czy zachowam "tajemnice spowiedzi" (potwierdziłem nazywając to tajemnicą duszpasterską), a następnie otworzyła swoje serce. Przyznał, że szukał duchownego, któremu mógłby to powiedzieć, co mi wyznał. Mogłem dzięki temu zwiastować mu ewangelię, gdybym powiedział, że jestem pastorem - kompletnie by nie wiedział o co chodzi, gdybym unikał w ogóle byśmy nie rozmawiali dalej.

    Dlatego mówię o wykorzystywaniu elementów kultury. Oczywiście sprawa ma drugą stronę. W Kościele nie można budować autorytetu na elementach kultury, tak jak i na tym, ze ktoś jest pastorem albo coś.
    Tak rozumiem Pawłowe "dla żydów jak żyd, dla greków jak grek".
    Na marginesie i w nawiązaniu do zdjęcia. Toga użyta była bo na nabożeństwie było sporo osób, które były z poza Zboru. Rodzina ze mną uznała, że będzie to zdecydowanie korzystniejsze. Co rzeczywiście miało miejsce. Starsza osoba chce przychodzić na nabożeństwa (przynajmniej tak zadeklarowała), a inna osoba, po kolejnych spotkaniach zaczyna nas normalnie traktować. nie podejrzewa o niecna zamiary :D

    Ufff. Na razie dam spokój bo juz tyle napisałem, ze nie chce mi sie czytać czy jest to z sensem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziękuję za wyczerpującą (ale nie mnie ;)) odpowiedź. Rzeczywiście mozemy wrócic do tematu na dniach, bo robi się późno.

    Przykład z przedstawieniem się jako ksiądz wszelako w naszej kulturze może miec, w sytuacji ktorą podałeś, nieco krótkie nogi, bo "co to za ksiądz, co ma żonę i dzieci" :).

    Pogadamy. Dobrego wieczoru/nocki.

    H.

    OdpowiedzUsuń