| Home | 365/2012 | in my eye | VW T3 Westfalia | Zbór w Mielcu |

Kochajmy tak mocno, by konfrontować


 
Kazanie z 23 listopada 2008, Mielec:

„Kochajmy tak mocno, by konfrontować”

Główna myśl kazania: Kierowani miłością, troszczmy się o świętość braci
Tekst: Dzieje Apostolskie 5,1-11


Wstęp.
Jeśli jesteśmy szczerzy przed sobą, to musimy przyznać, że są w Piśmie Świętym fragmenty, których nie rozumiemy. Co gorsze, są tam też fragmenty, które wprowadzają nas w zakłopotanie. Oczywiście nadal wierzymy w natchnienie Słowa Bożego, ale szerokim łukiem omijamy biblijne relacje i opowieści, które burzą nasz poukładany porządek. I nie daj Boże, gdy ktoś niewierzący znajdzie taki fragment, zacytuje i pyta nas; jak należy to lub tamto rozumieć czy sądzić?
Niektórzy drżą, gdy ktoś pyta, dlaczego Bóg kazał wyrżnąć w pień jakieś całe plemię? Dlaczego używał złodzieja i kłamcę (Jakub)? Co to za mąż Boży, który doprowadza do tego, żeby niedźwiedź rozszarpał jakąś młodzież, bo ci się naśmiewali z jego fryzury, a właściwie z jej braku (Elizeusz).
Jest też w Nowym Testamencie, w Dziejach Apostolskich fragment, który można zaliczyć do tych niezrozumiałych, kłopotliwych. To historia Ananiasza i jego żony Safiry. Zanim przeczytamy ten fragment (Dz.Ap. 5,1-11), musimy spojrzeć na tło (kontekst) w jakim owe wydarzenia się dzieją. Jest to o tyle łatwe, że kontekstem do tej historii jest fragment wcześniejszy z rozdziału 4, wersety od 32 do 37. Czytamy tam o tym, iż wierzący troszczyli się nawzajem o siebie.
Boże działanie w Kościele jest nadzwyczaj praktyczne. Oto pierwsi chrześcijanie sprzedawali swoje posiadłości, uzyskane pieniądze wpłacali do wspólnej kasy, która służyła utrzymaniu ich wszystkich. Jak wielkim szacunkiem musieli cieszyć się ci, którzy cały swój majątek przekazywali wspólnocie. Józef zwany Barnabą (Syn pocieszenia pochodzący z Cypru) tak uczynił. Nic więc dziwnego, że inni również chcieli cieszyć się podobnym uznaniem zarówno apostołów, jak i innych wiernych. Cała Polska, by huczała od wieści, że np.: biznesmen Kulczyk się nawrócił, został członkiem KZ i cały swój majątek oddał Zborowi. W ówczesnych czasach nikt nie podejrzewał, że tkwi w tym jakiś haczyk, nic więc dziwnego, że tacy wierzący byli stawiani za wzór.
I oto na fali tych wydarzeń pojawia się małżeństwo, które również chce uszczknąć coś z tego szacunku, i może popularności. Ananniasz i Safira – tragiczni małżonkowie.
Przeczytajmy Dz. Ap. 5;1-11.

"1A pewien mąż, imieniem Ananiasz, ze swoją żoną Safirą, sprzedał posiadłość 2i za wiedzą żony zachował dla siebie część pieniędzy, a resztę przyniósł i złożył u stóp apostołów. 3I rzekł Piotr: Ananiaszu, czym to omotał szatan serce twoje, że okłamałeś Ducha Świętego i zachowałeś dla siebie część pieniędzy za rolę? 4Czyż póki ją miałeś, nie była twoją, a gdy została sprzedana, czy nie mogłeś rozporządzać pieniędzmi do woli? Cóż cię skłoniło do tego, żeś tę rzecz dopuścił do serca swego? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu. 5Ananiasz zaś, słysząc te słowa, upadł i wyzionął ducha. I wielki strach ogarnął wszystkich, którzy to słyszeli. 6Młodsi zaś wstali, owinęli go, wynieśli i pogrzebali. 7A po upływie około trzech godzin nadeszła i żona jego, nie wiedząc, co się stało. 8I odezwał się do niej Piotr: Powiedz mi, czy za taką cenę sprzedaliście rolę? Ona zaś rzekła: Tak jest, za taką. 9A Piotr do niej: Dlaczego zmówiliście się, by kusić Ducha Pańskiego? Oto nogi tych, którzy pogrzebali męża twego, są u drzwi i ciebie wyniosą. 10I upadła zaraz u nóg jego, i wyzionęła ducha. A gdy młodzieńcy weszli, znaleźli ją martwą, wynieśli i pogrzebali obok jej męża. 11I wielki strach ogarnął cały zbór i wszystkich, którzy to słyszeli." (BW)



1. Troszczmy się o swoją świętość.
Gdy w czytanym fragmencie znajdują się powtórzenia często oznacza, to, że Bóg chce zwrócić na coś uwagę. Zobaczmy werset piąty (b) i jedenasty to jakby refren w tej opowieści. „I wielki strach ogarnął... .” Gdyby dziś wydarzyła się ta historia, pomijając zainteresowanie mediów i policji myślę, że moglibyśmy również powtórzyć ten refren. Mam nadzieję, że podczas czytania poczuliśmy powagę (grozę?) całej tej sytuacji. Zobaczyliśmy świętość Trójjedynego Boga. O tak, myślimy sobie, w ST, gdy Izraelici grzeszyli (gdy ktoś wziął coś co było obłożone klątwą, gdy chciał dotknąć skrzyni przymierza) to rozumiemy. Ale w naszych czasach, czasach nowotestamentowych? Bracie i siostro, Bóg do którego należymy się nie zmienił! Jest święty, jest wszechmocny i potężny! Kimże my jesteśmy, że możemy podnosić swój głos do Niego i jeszcze wydaje nam się, że Go rozumiemy.
Ktoś kto próbuje posługiwać się Bogiem i Jego Królestwem do osiągania swoich celów musi pamiętać – Bóg nie da się z siebie naśmiewać. Łaska, która została nam okazana w osobie Jezusa Chrystusa uświęca nas i tylko dzięki temu mamy dostęp w modlitwie do Ojca.
Ta historia jest dla nas ostrzeżeniem. Czy dbamy o swoją świętość należycie, czy badamy swoje serce, swoje motywacje? Ananiasz oddał apostołom (do wspólnej kasy) część pieniędzy. Z tego co mówi Piotr, i w kontekście wcześniejszego fragmentu wiemy, że nie to było problemem. Problemem – grzechem było kłamstwo – tak to cała suma jaką uzyskaliśmy.
Chcę żebyśmy spojrzeli troszkę szerzej na ten grzech. Nie każdy z nas ma okazję do defraudacji pieniędzy, ale każdy z nas ma okazję do tego, żeby osiągać swoje cele.
Czy kochamy Boga na tyle mocno, by sprawdzać swoje motywacje? Dlaczego jesteś w Zborze? Dlaczego przychodzimy na nabożeństwo, godzinę biblijną? Dlaczego chcemy żyć pobożnie? Dlaczego pomagamy wierzącym, dlaczego oddajemy dziesięcinę, czy składamy kolektę?
Kochajmy Boga i sprawdzajmy swoje serca, bo chyba nikt z nas nie chciałby przejść do historii Kościoła jako „Ananiasz i Safira 2”.
Bracia i siostry ta historia zachęca nas do troski o swoją świętość. Świętość nie widzianą na zewnątrz, na pokaz. Ale czynienie rzeczy, które podobają się Bogu. Jak często zastanawiamy się czy to co za chwilę zrobię będzie podobało się Bogu?
Ta historia uczy jeszcze jednej rzeczy; Boga nie da się oszukać. On jest wszystkowiedzący. Jeśli wśród ludzi wierzących jesteśmy inni, a w domu pozwalamy sobie na „odpoczynek od chrześcijaństwa” to może przed zborem da się to przez jakiś czas ukryć, ale przed Duchem Świętym, na pewno - nie.


2. Troszczmy się o świętość braci.
Założę się, że gdyby te wydarzenia miały miejsce współcześnie Piotr miałby kłopoty zarówno z policją i prokuraturą, jak i najprawdopodobniej z władzami innych kościołów. Podniosła by się wrzawa, bo kto to widział i słyszał żeby takie rzeczy działy się w Kościele. Dziś Kościół/ Zbór nie ma za wiele środków dyscyplinujących, w ostateczności może co najwyżej wyłączyć człowieka ze Zboru.
To do czego motywuje nas ten fragment to wzajemna troska o siebie nawzajem. Jak reagujemy gdy widzimy, że ktoś zbliża się niebezpiecznie do przepaści? Żartujemy sobie z niego czy raczej ostrzegamy? Dlaczego więc nie ostrzegamy gdy nasz brat, siostra zaczyna przekraczać granicę i zaczyna postępować tak jak nie przystoi świętym?
Pomyślałem sobie, że strach przed ingerencją spowodowany jest nie właściwym stosowanie na co dzień takich fragmentów, jak: belka w oku, nie sądźcie, itp. Ale czy jesteśmy gotowi kochać naszych braci do tego stopnia by konfrontować?
Czy rodzic zastanawia się przed ostrzeżeniem dziecka, że herbata jest gorąca? Czy prawdziwy przyjaciel nie ostrzeże przyjaciela przed niebezpieczeństwem. Jeśli kochamy naprawdę brata, siostrę nie będziemy bali się co on sobie o nas pomyśli. Bardziej będzie zależało nam na uratowaniu go przed wpadnięciem w grzech.
Miłość do braci nie oznacza akceptacji dla grzechu. Mamy kochać ludzi, tym bardziej ludzi wierzących, ale nie możemy zamykać oczu i nie dostrzegać gdy ktoś igra z diabłem. Nie zrozumcie mnie, nie zachęcam do śledzenia się nawzajem, co to, to nie. W tym fragmencie nie na darmo wymieniona jest trzecia osoba Boża – Duch Święty. Jeśli Duch Święty ci objawia, a nie twoje „widzi mi się”, a nie twoja podejrzliwość. Ale jeśli to Duch Boży ci objawia, to czy kochasz brata na tyle mocno, by skonfrontować go z tym co Bóg ci powiedział? Kochajmy się tak, by dbać o swoja świętość nawzajem.
Zamiast się śledzić w niezdrowej atmosferze, może dobrze by było byś miał w zborze przyjaciela przed którym odpowiadasz. Który ma prawo ci powiedzieć, że coś widzi: „nie tak” w twoim życiu. Kogoś o kim będziesz wiedział, że robi to z miłości – upoważnij do tego swojego przyjaciela.
Niesiemy odpowiedzialność jedni za drugich. Zbór to jest to najbliższe nam środowisko, gdzie powinniśmy się najlepiej znać, ale czy jest to już to środowisko w którym miłość manifestuje się w ten sposób niezmiernie praktyczny?
Czy troszczymy się wzajemnie o swoją świętość, o siebie nawzajem?


3. Troszczmy się o świętość Kościoła.
To jakie życie prowadzimy jest świadectwem, lub anty-świadectwem. Wiemy doskonale, że łatwiej w eter rozchodzą się wiadomości złe, nasze błędy, potknięcia. Jeśli zgrzeszy wierzący, jeśli upadnie przynosi wstyd całemu Kościołowi. A w ten sposób samemu Chrystusowi. Łatwo jest w tedy dołączyć do tego grona, przekreślić tego który zgrzeszył. Trudniej zareagować wcześniej, by nie dopuścić do całkowitego upadku.
Kiedyś słyszało się o rozwodach chrześcijan, i mówiliśmy to za oceanem, w USA. Dziś to samo mamy w naszym kraju. Kiedyś zdrada, cudzołóstwo pastorów, starszych to były jakieś dalekie wieści, dziś takie rzeczy zdarzają się na własnym podwórku. Potrzebujemy siebie nawzajem, troski o siebie, potrzebujemy odważnej miłości, by napominać się, zachęcać, by konfrontować. By w ten sposób chronić depozyt wiary jaki został nam powierzony.
To co robimy jest widoczne i odbija się głośnym echem w świecie. Po tym co się wydarzyło z Ananiaszem i jego żoną nie tylko zbór, ale „i wszyscy, którzy to słyszeli” zostali ogarnięci wielkim strachem. Mówili: o tak to są święci ludzie. Tak Kościół to Boże dzieło i jest tam obecny Święty Bóg!
Obawiam się, że dziś ludzie patrząc na Kościół mówią: oni są tacy sami jak my. A my się dziwimy dlaczego nie chcą się nawracać. A my się dziwimy co robimy nie tak?
Zapomnieliśmy, że musimy troszczyć się o wydawanie dobrego świadectwa. Nie pobłażajmy sobie ze względu na to, że jesteśmy „wolni”. Apostoł Paweł był wolny, ale gotów był (i do tego zachęcał), żebyśmy byli gotowi ze względu na słabszych w wierze rezygnować ze swojej „wolności”.
Bracia i siostry jeśli zaczniemy troszczyć się o swoją świętość, jeśli pozwolimy innym troszczyć się o nas, jeśli będziemy kochać tak mocno, by konfrontować swoje życie ze Słowem Bożym, z jego światłem, wtedy będziemy prowadzili życie święte, miłe Bogu. Będziemy wtedy świadectwem dla świata.


Zakończenie.
Dzisiaj przeczytany fragment można podsumować na kilka sposobów.
Możemy powiedzieć sobie, że z nami jeszcze nie jest tak źle. Jeszcze żyjemy. Ale to oznaczało, by że nie wiele do nas przemówił ten fragment. Że może owszem rozumiemy go naszym umysłem, ale serce nie chce przyjąć dzisiejszego przesłania.
Możemy również myśleć: jak to dobrze, że dziś już takie rzeczy się nie wydarzają. Że to tylko w pierwszych latach chrześcijaństwa, ważna była świętość. Że dziś są inne czasy i Bóg przymyka oczy na nasze niedoskonałości. Również takie myślenie okrada nas z właściwego rozumienia tego fragmentu. Co gorsze zafałszowuje obraz świętego Boga i Kościoła.
Ten niewątpliwie prawdziwy, ale trudny fragment Słowa Bożego pokazuje nam, że nasze codzienne, pobożne życie, nasze motywacje i uczynki wypływające z naszego serca są pewnym miernikiem tego kto lub co jest w naszym życiu na pierwszym miejscu.
Czy troszczymy się o naszą świętość badając swoje serce, swoje motywacje?
Ps. 139:23-24: „Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje, Doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady, A prowadź mnie drogą odwieczną!”
Czy kochamy braci i siostry do tego stopnia, by nie być obojętnym na to, jak dopuszczają do sytuacji gdy grzech zaczyna nad nimi panować? Łatwo jest mówić, że ktoś upadł, ale co zrobiliśmy, gdy zaczęliśmy dostrzegać symptomy, jakieś niebezpieczne związki. Czy modliliśmy się o taką osobę? Zatroszczylismy się oferując pomoc?
Serce Ananiasza zostało omotane zanim zgrzeszył. Jeśli widzisz brata czy siostrę jak zaczyna wchodzić w coś co się Bogu nie podoba, czy kochasz go na tyle, by ostrzec go w porę? Milczenie nie jest oznaką miłości. Jeśli nie pójdziesz ostrzec powodowany miłością, jeśli zamykamy oczy to oznacza, że nie zależy nam na życiu i wieczności naszych braci.
Kierowani miłością troszczmy się o świętość swoją, braci i świętość kościoła.
Kochajmy tak mocno, by konfrontować!

Modlitwa:
Boże pozwól mi kochać braci miłością szczerą, nieobłudną, miłością która chce ich dobra. Daj mądrości bym wiedział kiedy reagować, by wspomagać duchowy rozwój i kiedy, i jak reagować, by ustrzec siebie i innych przed sidłami złego. Pozwól mi Panie kochać tak mocno innych, by nie bać się konfrontować. Jednocześnie Boże proszę byś dał mi właściwą postawę, pełną miłości, bym nie ranił lecz ratował. O to cię proszę Wszechmocny Święty Ojcze, Ciebie Jezu mój Zbawicielu i Duchu Święty, który dajesz wrażliwość i poznanie. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz